Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Zresztą tu można było rozpalić ogień. – James nie odwiedził mnie do tej pory. – Pewnie jeszcze śpi. Dosłownie leciał z nóg. – No cóż, przykro mi, że moja przygoda popsuła wam zabawę. Pamiętam, jak śpiewałaś Voi che sapete. – Liczyłam na to, że mnie usłyszysz. Och, Charles... – No, Lizzie, przestań, proszę... – Ożenisz się ze mną? – Lizzie, przestań. – Umiem gotować i prowadzić samochód, kocham cię, mam dobry charakter, nie jestem ani trochę neurotyczką, więc jeśli będziesz potrzebował pielęgniarki, mogę cię pielęgnować... – Ja żartowałem. – Zależało ci na mnie, kiedy do mnie napisałeś. – To tylko marzenia. Powiedziałem ci przecież, że kocham inną kobietę. – Czy to nie jest marzenie? – Nie. – Przecież ona odeszła. – Tak... ale... słuchaj, Lizzie... właśnie otrzymałem dziwny, cudowny znak... i nagle droga stanęła przede mną otworem. – Patrz, zaczyna padać. – Kochajmy się jak przyjaciele, tak jak powiedziałem wczoraj. Jeśli pójdziesz do niej, nie będziesz chciał mnie widzieć. Nagle uprzytomniłem sobie, że to prawda. Jeśli zdobędę Hartley, od razu ją stąd zabiorę. Ukryję ją, ukryjemy się gdzieś razem. Nie wyjedziemy ani do Paryża, ani do Rzymu, ani do Nowego Jorku, to były nierealne mrzonki. Nie mógłbym przedstawić Hartley Sidneyowi Ashe ani Fritziemu Eitelowi, ani eleganckiej Jeanne, która stylizuje się teraz na księżniczkę. Nie mógłbym nawet zabrać jej na kolację z Lizzie, Peregrine’em albo Gilbertem. Ona była w cudownym sensie tego słowa „niestosowna”. Będziemy żyli z Hartley samotnie, w ukryciu, incognito, gdzieś na prowincji w Anglii, w małym domku nad morzem. Ona będzie szyła, chodziła na zakupy, a ja będę się zajmował ogrodem i malował sień naszego domu. I będę wreszcie miał to wszystko, za czym tęskniłem całe życie. I będziemy dla siebie bardzo dobrzy, będziemy się nawzajem hołubić i żyć sobie wygodnie, spokojnie, z dala od wszelkiego zepsucia i degrengolady. Będę obcował z prostymi ludźmi i sam stanę się prostym człowiekiem, i wreszcie sobie odpocznę. Boże, jak ja pragnę wreszcie odpocząć. I tak połączę koniec mego życia z początkiem, tak jak mi było przeznaczone i w sposób należyty. Właśnie tego szukałem instynktownie, kiedy ku zdumieniu wszystkich rzuciłem pracę i przyjechałem tutaj, właśnie tutaj. Hartley i ja będziemy żyć razem, sami, nie widując prawie nikogo, i znów będziemy sobie wierni tak jak dawniej, odrodzi się wokół nas niewinny świat. Lizzie, której nie wspomniałem ani słowem o tym wszystkim, wyjechała w końcu. Widziałem, że powstrzymywała ją od wyjazdu resztka nadziei. Cokolwiek mówiłem, ona nie wierzyła w moją miłość do Hartley. Panowie zaglądali do mnie od czasu do czasu. Przynajmniej Peregrine, Gilbert i Tytus. Nikt już nie mówił o wyjeździe. Wszyscy zachowywali się tak, jakby wakacje miały trwać nadal. Jakie niespodzianki ich jeszcze u mnie czekają? Zapytałem o swego kuzyna. Gilbert powiedział mi, że James nie wstaje jeszcze z łóżka; jest kompletnie wyczerpany. Pewnie przeziębił się, ratując mnie na skałach i przywierając do mojego mokrego ciała, kiedy nie dawałem znaków życia. Zaczęło padać, proste, srebrzyste strugi deszczu chłostały skały, dom, niczym stalowe rózgi, bębniły w dach i morze, które wyglądało jak podziobane. Kilka razy zagrzmiało, zupełnie jakby ktoś zrzucał ze schodów fortepiany, a potem dochodziły już tylko nieustanne ciche pomruki burzy, które niemal całkowicie tłumił szum deszczu. Błyskało się raz po raz, i w tej ciągłej iluminacji trawa miała kolor niesamowicie zielony, a skały ochrowożółty, taki jak samochód Gilberta. W domu wyczuwało się napięcie, podniecenie i lęk. Natura w jakiś sposób dostrajała się do następstw mojej przygody. Chciałem się zobaczyć z Jamesem. Wstałem z fotela i oświadczyłem, że pójdę do Jamesa, ale powiedziano mi, że mój kuzyn śpi. Gilbert zameldował, że deszcz spływa po schodach i zaraz zaleje łazienkę. Udało mi się jakoś dowlec do kuchni, tam jednak dostałem zawrotu głowy. Całe ciało miałem obolałe, było mi okropnie zimno; wróciłem do pokoju i znów siadłem przy kominku. Zbliżała się pora lunchu, więc zjadłem trochę zupy. Powiedziałem, że chcę być sam, muszę odpocząć. Usiadłem w fotelu, nakryłem się kocami i zacząłem rozmyślać. Deszcz dudnił tak głośno, że nie słyszałem szumu morza. Nawet przez chwilę nie wątpiłem, że to Ben mnie pchnął. Powiedział przecież: „Zabiję cię”. To ostatnie słowa, jakie od niego usłyszałem. Byłem tego tym bardziej pewny, że sam mu pokazałem miejsce wspaniale nadające się do popełnienia morderstwa. Miałem ochotę go tam zepchnąć. Z pewnością to zauważył. W grę wchodziła więc jakby ręka przeznaczenia. A to, że zaczął działać właśnie teraz, było psychologicznie uzasadnione

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Mimo to do Kroniki Królów wpisano imię Herunumen, w języku elfów Wysokiego Rodu, bo tak nakazywał stary obyczaj, którego królowie nie ośmielali się całkowicie zaniechać, aby...
  • A kiedy ukończył pracę, w oliwie umaczał placek i jadł pomału, pobożnie; a potem, polityk stary, na oczy wdział okulary z premedytacją, ostrożnie, aby nie...
  • Stara pani Cray burczała pod nosem, lecz stary Cray zdawał się rozbawiony...
  • Bo jeśli poprosiłeś, kończyło się to na ogół bełkotliwym wykładem o innych światach, które ten stary sęp jakoby odwiedzał, i to prze- chodząc przez coś, co nazywał...
  • Umierajcie przeto, dziatki moje, umierajcie w Bogu i niechaj ten świat przeklęty i zgniły sczeźnie na wieki, wówczas powróci człowiek wypędzony z raju, czyli z wieczności w...
  • Niekiedy gadają cztery, rzecz jasna na tematy uboczne, przykłady czegoś takiego zaś już ładne parę osób opisało, między innymi Magdalena Samozwaniec i Agata Christie...
  • — Wiecie co, chybabym nie chciał mieć czegoś takiego w ogrodzie, kiedy już będę miał własny dom — powiedział Ron, podciągając gogle na czoło i ocierając pot z twarzy...
  • Prymas był w roku 1944 dojrzałym człowiekiem i u schyłku swego życia doskonale rozumiał, że rozwój wydarzeń politycznych w Polsce wcale nie musiał mieć takiego charakteru, jaki...
  • Stary szlachcic zjawiał się teraz rzadziej i obecnie zazdrosny Hipolit zastępował go wieczorami przy zielonym stoliku, stale przegrywając...
  • Tym razem funkcjonariuszy nie zainteresował mój stary citroen, nie wspomnieli nawet o jakimkolwiek wykroczeniu drogowym ani nie zwrócili uwagi na niebezpieczny ładunek na...