Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Musiał samodzielnie zażegnać niebezpieczeństwo.
Mimo niechętnych reakcji, Amplitur skłonił eskortę, by przenieść się bliżej pola walki. Miał nadzieję, że może jakiś przypadek pomoże mu rozwiązać zagadkę. Drużyna ochrony zareagowała jak jeden mąż, bo i faktycznie, rządzeni byli jednym umysłem.
Pierwotny wstrząs był niczym w porównaniu z szokiem, jaki dane było przeżyć Szybkoznaczącemu, gdy odkrył już źródło, a właściwie źródła emisji. Nie było to żadne urządzenie, ale kilkunastu ziemskich żołnierzy! Amplitur poczuł, że nogi się pod nim uginają. Oto spełnił się najgorszy z koszmarów!
Zrozpaczony Nauczyciel nie poinformował o niczym eskorty. Chciał jak nadłużej pozostać na pierwszej linii, gdyż musiał zebrać więcej informacji, zbadać sprawę. Szybko ustalił, że spośród całej gromadki jeden umysł był szczególnie sprawny i skuteczny. Szybkoznaczący skoncentrował na nim swoją uwagę.
Atak Gromady stracił nieco impetu, walki rozpadły się na indywidualne pojedynki. Nauczyciel mógł przysunąć się jeszcze bliżej, nie ryzykując wpadnięcia na większą grupę nieprzyjaciół. Niestety, z tego samego powodu nikt nie mógł zagwarantować mu bezpiecznej drogi odwrotu. Trudno, sytuacja wymagała odwagi i determinacji; rozwiązanie tajemnicy jawiło mu się istotniejsze, niż cała batalia o Ulaluable. Amplitur wiedział, że nie może wrócić do swoich bez dowodów. Nie tym razem. Sam by nie uwierzył w gołe słowa...
Czy ten wrogi umysł potrafi również wpływać na myśli Aszreganów i Krygolitów? Gra szła o wielką stawkę, bo jeśli tak... Jeden był tylko sposób, żeby to sprawdzić. Amplitur kazał posunąć się jeszcze do przodu. Dla dobra Celu musi pojmać przynajmniej jeden okaz.
15 - Krzywe zwierciadło
225
Gdy obca umysłowość była już bardzo blisko, Amplitur spróbował ją ostrożnie wysondować. Wiedział, że jeśli naprawdę ma do czynienia z człowiekiem, wówczas może ucierpieć. Ziemianie reagowali na sondowanie odruchowym atakiem, który paraliżował każdego Amplitura. Ale trudno. Nie miał wyboru. Sięgnął.
Dotknął.
Atak nie nadszedł. Fala pierwotnych lęków nie runęła na Amplitura. Szybkoznaczący uspokoił się. Wiedział już, że ci Ziemianie muszą być inni. Potrafią więcej, ale są równie nieodporni na sondowanie, jak ci wyhodowani na Kossut.
Kossut... Szybkoznaczący zdrętwiał. Dziwny zbieg okoliczności. Czy tylko zbieg okoliczności? Raczej nieprawdopodobne, ale nie mógł od ręki niczemu zaprzeczyć. Wiedział, wszyscy wiedzieli, że straty oddziału specjalnego z Kossut były na Ulaluable nieproporcjonalnie wysokie. Kilku żołnierzy mogło ujść śmierci. Jeśli tak, to groziło to rozlicznymi konsekwencjami... Koniecznie musi dostać choć jednego żywcem. Musi znaleźć kilka odpowiedzi. A najlepiej jedno i drugie.
Próbował jak mógł, ale szybko się przekonał, że Ziemianie, chociaż odmienni, są jednak odporni na jego sugestie. Z drugiej strony sami nie atakowali. Niebezpieczna, ale i obiecująca mieszanka.
Świadom napięcia i znaczenia sprawy, Amplitur spróbował sięgnąć głębiej. Przecież gdzieś musi być granica możliwości tych istot.
Randżi znieruchomiał nagle i nie wiedzieć czemu odłożył broń na podłogę i cofnął się parę kroków. Zaraz jednak otrząsnął się, jakby ze snu. Obok Kossinza zrobiła to samo.
- Randżi? - spytała. - Też to czujesz?
- Amplitur - mruknął młodzieniec bez wahania. - Próbuje w nas wleźć. - Zacisnął powieki, aż łzy pojawiły się w kącikach. Gdy otworzył oczy, był już na tyle przytomny, aby podejść do broni i wziąć ją w ręce. Pomógł dziewczynie.
- To boli - jęknęła. - Łeb pęka, Randżi. Nie mogę go usunąć.
- Skoncentruj się na czymś innym - poradził czym prędzej. - Czymkolwiek. Spróbuj "pchnąć" siebie tak samo, jakbyś
226
działała na Massuda czy Hivistahma. Musisz. Za sprawą Amp-liturów nie mamy immunitetu na ich oddziaływanie. Odruchy niczego nie załatwią, sama musisz się tym zająć.
Aż się skrzywił, odpierając kolejny, nader silny atak sugestii, aby wsunąć lufę broni w usta i...
Jeśli mogę się opierać, pomyślał, to pewnie mógłbym też zaatakować.
Amplitur zachwiał się, wszystkie cztery nogi załamały się pod nim i prawie upadł, gdy potężna fala zakłóciła uporządkowany przebieg jego prądów mózgowych. Dwaj najbliżsi Krygolici zbledli z przerażenia, ale Szybkoznaczący zaraz ich uspokoił. Poskutkowało. Eskorta oddaliła się gdzieś w prawo. Poszli szukać wroga.
Osamotniony pośrodku szeregów pojazdów i stert materiałów wojennych, oszołomiony Amplitur próbował jakoś dojść do siebie. To nie samotność tak go deprymowała, Ampliturowie byli samowystarczalni i przywykli do działania w pojedynkę.
Z kontenansu wytrącił go atak, przeprowadzony przez tajemnicze indywiduum. Nie był to na ślepo wyprowadzony cios, typowa reakcja Ziemian, ale ukierunkowane precyzyjnie uderzenie godne raczej Amplitura niż człowieka. Szybkoznaczący był przerażony i zafascynowany jednocześnie. To zdarzenie bez precedensu. Co gorsza, nie wiedział, ile jeszcze niespodzianek go czeka. Sytuacja zmieniała się z każdą chwilą