Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Wreszcie po błyskawicznym pochłonięciu kolacji przysunęły się do Supramatiego i Dachira i zaczęły przymilać się do nich, kusząc ich namiętnymi uśmiechami i pięknością półobnażonych kształtów. Ale trwało to krótką chwilę, bo oto rozległ się srebrzysty dzwonek i - wszystko zniknęło nagle. G8 - Ebramar nas wzywa - rzekł Dachir, wstając od stołu. Supramati przesuwał ręką po czole, jakby zbudzony ze snu, pełnego koszmarów. - Odprowadzę was, gdyż możecie zabłądzić w podziemnym labiryncie - rzekł Narajana, zamieniając z nimi uścisk dłoni. Opuścili tajemniczy pałac pod wrażeniem dziwnego niepokoju i wkrótce znaleźli się w swej łodzi. Zaledwie pierwsze promienie wschodzącego słońca ozłociły horyzont, gdy weszli do ogrodu, przyle- gającego do pałacu Ebramara. Minęło dwa tygodnie, w ciągu których nie zdarzyło się nic szczególnego. Rozmawiali, czytali, odby- wali spacery i rozkoszowali się przyjemnym wypoczynkiem. Ale pewnego wieczoru po kolacji Ebramar oznajmił: - Czas już, moje dziatki, wziąść się do pracy. Od jutra Nara obejmuje swoje stanowisko w szkole, a wy przejdziecie pod moje kierownictwo. Pożegnaj się, Supramati, z małżonką! Rozstaniecie się o świ- cie i odtąd będziecie się widywać bardzo rzadko. Supramati zbladł. Nadeszła chwila, która go przejmowała takim lękiem - chwila rozłąki z kobietą, ko- chaną uczuciem ziemskim. Ze ściśniętym sercem szukał smętnymi oczami spojrzenia Nary. Ale w ja- snych źrenicach młodej kobiety było takie czyste i głębokie uczucie przywiązania, taka świetlana moc, że szybko odzyskał swe męstwo i spokój. Podszedł do Nary, przycisnął ją do piersi i pocałował mocno. - Bądź moją podporą nawet z daleka, gdyż czuję, że żyje we mnie jeszcze "ziemski" człowiek, które- mu może sił nie starczyć na drodze ciernistej. - Myśl moja nigdy nie opuści ciebie - odrzekła Nara, oddając mu pocałunek i patrząc mu w oczy do- brym, ciepłym spojrzeniem. - Im bardziej dusze nasze bądą siebie szukały, tym bardziej miłość, łącząca nas, będzie niezłomna. Powiedziawszy to, uczyniła ręką znak pożegnalny i wyszła z pokoju. Nazajutrz, za dnia, zjawił się Sndir i przyniósł ojcu długą białą tunikę, obszytą pomarańczową wstąż- ką i szarfę tegoż koloru, którą miał opasać biodra. - Jest to ubranie uczniów wyższego wtajemniczenia - rzekł, pomagając Supramatiemu przebrać się. Po czym zaprowadził go do niewielkiego pokoju, w którym czekał już Dachir, ubrany tak samo. Prawie jednocześnie ukazał się Ebramar i zamienił ze swymi uczniami przyjacielskie powitanie. Udali się tą samą drogą, którą niedawno prowadził ich do Narajany tajemniczy paw. Jak poprzednio, tak i teraz zeszli do podziemnej groty, minęli wąski, wyżłobiony w skale korytarz i znaleźli się na kanale. Wsiedli do łodzi, która na nich czekała. Ebramar sterował. Wkrótce skręcili do bocznej galerii. Po pewnym czasie dopłynęli do stopni, zagradzających im drogę przez całą szerokość kanału. Gdy przystanęli, Supramati ujrzał przed sobą monumentalne wejście do podziemnej w galerii, upięk- szonej olbrzymimi symbolicznymi posągami. Wnętrze było podobne do groty albo do olbrzymiej sali z kolumnami, rozstawionymi nieco bezładnie. Ściany od góry do dołu były pokryte niezwykle oryginalny- mi rzeźbami cudownej roboty. Wszystko tonęło w błękitnym, miękkim, choć silnym, świetle. - Jakaż cudna robota! Co za wielkoludy wykonywały tę pracę i ileż wieków zużyły na to? - zawołał w zachwycie Supramati. - Ten podziemny świat - odrzekł zciszonym głosem Ebramar - zawierający w sobie wiele cudów, któ- rych sobie nawet nie wyobrażasz, stworzyła czarna rasa u szczytu swej umysłowej i kulturalnej chwały. Po czym kazał uczniom zatrzymać się i czekać na niego, sam zaś zniknął za purpurową kotarą, za- słaniającą wnętrze galerii. Supramati zaczął rozglądać się dokoła z ciekawością. Nagle uwagę jego zwrócił dochodzący z dale- ka, lecz niewątpliwie coraz bliższy śpiew. Wkrótce z bocznej galerii wyszedł chór kobiet ubranych biało i okrytych zasłonami

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Artysta się oddala, a kobieta ma wrażenie, że jakaś jej część umiera („jakby mi dusza umarła"), poszukuje paliatywu czy kataplazmu i wtedy pojawia się przyjaciel artysty,...
  • Nawet teraz nie rzucili papierosów, a byli i tacy, którzy w tych ostatnich minutach wydarzenia jeszcze chcieli uspokoić się nikotyną, szukali po kieszeniach zapałek i...
  • Jednak po upływie długiego czasu, kiedy szansę obu zapaśników nadal były równe i oczekiwanie na jakąś nagłą zmianę w układzie sił nie przynosiło wyniku, tu i ówdzie dawały...
  • A Józef był kawalerem, robił ciemne interesy, rzucił szewstwo, zajął się handlem, sądzę, że spekulował, puszczał się na najróżniejsze machlojki, zwłaszcza w okresie...
  • Nie można powiedzieć, żebyśmy się tego spodziewali, o nie! A już na pewno nie po tym, jak leśni pigmeje rzucili klątwę, która potem spowodowała pewne ciekawe następstwa...
  • Zarzut maltretowania dziecka do tego stopnia zbulwersował pewnego mechanika samochodowego, że miotając straszliwe przekleństwa, zerwał się z miejsca i rzucił na mnie — z...
  • Stała przede mną i czułem płynące od niej ciepło oraz miłość, jakąś empatię i współczucie, których zrozumienie przekraczało moje możliwości...
  • Próbował to wszystko zrozumieć i jednocześnie rozpaczliwie rozważał, jakie miałby szansę, gdyby nagle się na niego rzucił...
  • Po kilku latach jakaś wytworna pani powiedziała wskazując na wota przy obrazie: «Po co to wieszać takie brzydactwa»...
  • Byłem zdania, że można będzie w nich w miarę spokojnie jechać, a także na siedząco się przespać, bo przecież nikt chyba do tych budek nie zagląda...