Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

A mo¿e i dla niego, o ile nie uda mu siê znaleŸæ zaginionych telepatów, parakinetyków, jasnowidzów, rezurektorów i animato- rów Hollisa. Utraci³ swoj¹ ¿onê, a na domiar z³ego zosta³ Tak dobrze mu znany, niezwykle ciep³y ton jej œmiechu, wywo³a³ w nim dreszcz; dobrze go pamiêta³, nawet po tak d³ugim pzasie. Nie s³ysza³ œmiechu Elli ju¿ od ponad dziesiêciu lat. - Mo¿e zapomnia³aœ - powiedzia³. - Nie zapomnia³am - odpar³a. - Nie mog³abym zapomnieæ czegoœ, co nazywa siê S. Dole Melipone. Czy to coœ w rodzaju skrzata? - To g³ówny telepata Raymonda Hollisa. Od pó³tora roku, to jest od momentu, gdy G.G. Ashwood zaobserwowa³ go po raz pierwszy, co najmniej jeden z naszych inercja³ów zawsze trzyma³ siê blisko niego. Nigdy nie straciliœmy Melipone'a z oczu; nie mo¿emy sobie na to pozwoliæ. Gdy zachodzi koniecznoœæ, potrafi on wytworzyæ pole psi dwukrotnie silniejsze ni¿ jakikolwiek inny pracownik Hollisa. A w dodatku Melipone jest tylko jednym z ca³ego szeregu ludzi Hollisa, którzy zaginêli - w ka¿dym razie dla nas. ¯adna z instytucji zapobiegawczych nale¿¹cych do Towarzystwa te¿ nie wie na ten temat nic wiêcej ni¿ my. Pomyœla³em wiec: do diab³a, pójdê i spytam Ellê, co siê w³aœciwie dzieje i jak mamy post¹piæ. Dok³adnie tak, jak za¿¹da³aœ w tes- tamencie - pamiêtasz? - Pamiêtam. - Wydawa³o mu siê, ¿e przemawia ze znacznej odleg³oœci. - Dajcie wiêcej reklam w telewizji. Ostrze¿cie ludzi. Powiedzcie im... - g³os milk³ stopniowo. - Nudzi ciê ten temat - ponuro stwierdzi³ Runciter. - Nie. Ja... - zawaha³a siê; poczu³, ¿e znowu siê oddala. - Czy wszyscy ci ludzie to telepaci? - spyta³a po chwili milczenia. - Przewa¿nie telepaci ³ jasnowidze. Wiem, ¿e na pewno nie ma ich nigdzie na powierzchni Ziemi. Mamy z tuzin inercja³ów, którzy s¹ nieaktywni i nie maj¹ nic do roboty, gdy¿ nigdzie nie ma ludzi o zdolnoœciach psi, których wp³ywy maj¹ oni neu- tralizowaæ, a co martwi mnie jeszcze bardziej, o wiele bardziej - zapotrzebowanie na inercja³ów zmala³o - czego mo¿na by³o oczekiwaæ w sytuacji, gdy brak tak wielu psi. Wiem jednak, ¿e pracuj¹ oni wspólnie wszyscy nad jak¹œ jedn¹ spraw¹ - to znaczy tak przypuszczam. W³aœciwie jestem pewien, ¿e ktoœ zatrudni³ ca³¹ tê grupê - ale tylko Hollis wie, kto to jest i gdzie siê oni wszyscy znajduj¹. I w ogóle o co tu chodzi. - Zapad³ w ponure milczenie, Jak mog³aby Ella pomóc mu rozgryŸæ tê sprawê? Zamkniêta w swej trumnie, odseparowana od œwiata za pomoc¹ niskich temperatur, wiedzia³a tylko tyle, ile on sam jej powiedzia³. A jednak zawsze polega³ na jej rozs¹dku, tej szczegól- nej typowej dla kobiet jego odmianie: by³a to m¹droœæ oparta nie na wiedzy czy doœwiadczeniu, lecz na czymœ wrodzonym. W okre- sie gdy jeszcze ¿y³a, nigdy nie uda³o mu siê tego zg³êbiæ, z pewnoœci¹ te¿ nie mia³ szans uczyniæ tego teraz, gdy le¿a³a w stanie zamro¿onego bezruchu. Inne kobiety, które pozna³ po jej œmierci - a by³ ich ca³y szereg - mia³y to w niewielkim stopniu: mo¿e tylko jakiœ œlad, wskazuj¹cy na wiêksze mo¿liwoœci potencjalne, które jednak, inaczej ni¿ w Elli - nigdy siê w nich nie objawi³y. - Powiedz mi - mówi³a Ella - co to za cz³owiek ten Melipone. - Dziwak. - Pracuje dla pieniêdzy? Czy z przekonañ? Kiedy zaczynaj¹ oni gadaæ o tej mistyce psi, o poczuciu celu i identyfikacji kosmicznej - zawsze budzi to moje podejrzenia. Tak by³o przecie¿ z tym okropnym Sara pisê m; pamiêtasz go? - Sarapisa nie ma ju¿ na œwiecie. Przypuszcza siê, ¿e Hollis wykoñczy³ go za to, ¿e próbowa³ w tajemnicy zorganizowaæ swe w³asne przedsiêbiorstwo i robiæ mu konkurencjê. Jeden z jasno- widzów Hollisa uprzedzi³ go o tym. Melipone - ci¹gn¹³ dalej - stwarza nam o wiele powa¿niejsze problemy, ni¿ to robi³ Sarapis. Gdy jest w dobrej formie, potrzeba a¿ trzech inercja³ów, by zrównowa¿yæ jego pole - i nic na tym nie zarabiamy. Otrzymu- jemy - a raczej otrzymywaliœmy - takie samo honorarium, jakie dostajemy pos³uguj¹c siê jednym inercja³em. Towarzystwo ma bowiem teraz cennik, do którego my te¿ musimy siê stoso- waæ. - Z ka¿dym rokiem by³ coraz gorszego zdania o tym Towarzystwie - sta³o siê to ju¿ jego sta³¹ obsesj¹: uwa¿a³, ¿e nie przynosi ¿adnych korzyœci i jest zbyt kosztowne. A tak¿e zbyt pewne siebie. - O ile siê orientujemy, motywem dzia³ania Melipone³a s¹ pieni¹dze. Czy to ciê uspokaja? Czy uwa¿asz to za mniej groŸne? - Daremnie czeka³ na odpowiedŸ. - Ella! - odezwa³ siê. Cisza. Zacz¹³ mówiæ nerwowo: - Halo, Ella, czy mnie s³yszysz? Czy coœ siê sta³o? - Do diab³a - pomyœla³ - znowu siê oddali³a. Nast¹pi³a przerwa, potem do jego prawego ucha dotar³a zmaterializowana myœl: - Nazywam siê lory. Nie by³y to myœli jego ¿ony: mia³y innego rodzaju elan, by³y ¿ywsze, a mimo to mniej zborne. Pozbawione typowej dla Elli subtelnej bystroœci. Mars i u¿yŸniæ jej pustynie, obecnie zwróci³ siê z nie pozbawion¹ szans realizacji proœb¹ o przyznanie mu niewiarygodnie wysokiego, bezprecedensowego kredytu w kwocie... - To nie s¹ plotki -- powiedzia³ do aparatu Joe Chip. -- To spekulacje dotycz¹ce transakcji finansowych. Chcê dziœ poczytaæ o tym, który gwiazdor telewizyjny sypia z czyj¹ znarkotyzowan¹ ¿on¹. Jak zwykle spa³ doœæ kiepsko, w ka¿dym razie brak mu by³o snu typu REM -- przy którym wystêpuj¹ szybkie ruchy Ÿrenic

Tematy

  • ZgÅ‚Ä™bianie indiaÅ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gÅ‚owa.
  • We wszystkich literackich kompozycjach wymaga si zatem, by pisarz posiadaB jaki[ plan lub cel; i chocia| porywy my[li mog go od niego odciga, jak na przykBad w odzie, lub ka| go nagle porzuca, jak w li[cie czy eseju, to przynajmniej na pocztku pisania, je[li nie w caBo[ci dzieBa, musi mu przy[wieca jaki[ cel lub zamiar
  • Dot¹d zaprasza³em i zdawa³em siê przyjmowaæ ³askê od tego, co do nas wchodzi³ (bo bodaj rzecz nasz¹ uwa¿aliœmy za dzie³o nasze, na nasz¹ chwa³ê; przynajmniej to uczucie...
  • A to znaczy, ¿e bêdzie trzeba utworzyæ kr¹g sk³adaj¹cy siê przynajmniej z szeœciu osób i do ogniska, przy wtórze zaklêcia: Jozajtis, wrzucaæ przez lewe ramiê, kolejno:...
  • Jednak¿e mo¿liwa jest i taka hipoteza, ¿e Spartanie nie mog¹c zrezygnowaæ ze wzglêdu na militarny charakter pañstwa z w³adzy królewskiej, pragnêli j¹ przynajmniej w ten sposób...
  • W ten sposób pañstwo musi dla potrzeb ka¿dego pracuj¹cego zeka utrzymywaæ przynajmniej jednego dozorcê (a ka¿dy z nich ma z kolei rodzinê!)...
  • Zdaje sobie ono równie¿ sprawê, ¿e dostrzegalne zmniejszenie siê amerykañskiej potêgi, przynajmniej w pewnych dziedzinach, spowodowane zosta³o przez utratê...
  • Przy tym i ona musi lubiæ zmianê - przynajmniej wygl¹da na tak¹...
  • Przez ostatni rok Garion sypiaÅ‚ głównie na ziemi i puchowe materace królewskiego Å‚oża nieprzyjemnie uginaÅ‚y siÄ™ pod ciężarem jego ciaÅ‚a...
  • Nieznajomi ze skraju wioski o poranku, dobrzy na tyle, że pozwolili mu skorzystać z telefonu...
  • Jaki sens miaÅ‚o to „nie!”, do czego siÄ™ odnosiÅ‚o? Do Uniterru? To niemożliwe...