Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Myśl o mężu wzmogła jej niepokój; nie było go już prawie godzinę. Podniosła się i skierowała w stronę stajni. Nie było nikogo, kiedy weszła na podwórze, ale stajni nigdy nie zostawiano bez opieki. Chłopcy stajenni byli pewnie zajęci trenowaniem zwierząt należących do jej męża, a starsi asystowali przy zepsutym wiatraku. Jednak Melton kryl się gdzieś. Wyszedłby, gdyby go zawołała, ale inaczej wolał, by go nie widziano. Honoria weszła do głównego budynku stajni - nie było tam Diabła ani Sulejmana. Niezrażona, spędziła następne pięć minut, witając się ze swoją klaczą. Potem usłyszała tętent kopyt. Podniosła głowę i nasłuchiwała. Kopyta zadudniły na podwórzu. Uśmiechnęła się, podsunęła klaczy ostatnie suszone jabłko, potem wytarła ręce w suknię i energicznie przeszła z powrotem przez stajnię i wyszła na podwórze. Wprost na mężczyznę. Zachwiała się, z rozszerzonymi oczyma, z okrzykiem, który uwiązł jej w krtani. – Proszę o wybaczenie, moja droga. Nie zamierzałem cię przestraszyć. - Charles zrobił krok w tył z przelotnym, przepraszającym uśmiechem. – Ach... - Przyciskając dłoń do piersi, z łomoczącym sercem, Honoria nie wiedziała, co powiedzieć. Gdzie Diabeł? Albo Vane? Czyż to nie oni mieli powiedzieć jej, jaki jest plan? - Ja... hm... Charles zachmurzył się. – Naprawdę cię przestraszyłem. Przepraszam. Ale niestety, przynoszę złe wieści. Krew odpłynęła z twarzy Hon.orii. - Jakie wieści? – Obawiam się... - Ściągając wargi, Charles omiótł jej twarz spojrzeniem. - Zdarzył się wypadek - powiedział wreszcie. - Sylvester jest ranny... prosił, żebyś przyjechała. Honoria wpatrywała się badawczo w jego twarz rozszerzonymi oczyma. Czy to prawda, czy pierwszy krok do finałowej sceny? Jeżeli Diabeł był ranny, nie dbała o to - pojedzie do niego i tak. Ale jeżeli Charles kłamie? Wyrównała oddech i starała się uspokoić łomoczące serce. – Gdzie? Gdzie on jest? – W chacie w lesie. Zamrugała. - Tam, gdzie umarł Tolly? – Niestety, tak. - Charles wyglądał na zasmuconego. - Nieszczęsne miejsce. Rzeczywiście... Ale zepsuty wiatrak znajdował się w przeciwnym kierunku. – Och, nie. - Starając się wyglądać na omdlewającą, Honoria załamywała ręce, czego nie zrobiła nigdy wcześniej w całym swoim życiu. Pod nieobecność Diabła i Vane'a musiała sama napisać scenariusz tego aktu. Najpierw przyszła jej do głowy taktyka grania na zwłokę. - Słabo mi. Charles skrzywił się. – Nie ma na to czasu. - Kiedy zachwiała się i osunęła bezwładnie na ścianę stajni, zmarszczył się jeszcze bardziej. - Nie pomyślałbym, że należysz do kobiet miewających humory. Niestety, Honoria nie miała pojęcia, co pociągało za sobą poddanie się humorom. – Co... co się stało? Co z Diabłem? – Został postrzelony. - Charles skrzywił się w grymasie, który wyraźnie miał zostać uznany za uczucia do kuzyna. - Wyraźnie to jakiś łajdak mający pretensje do rodziny wykorzystuje las jako kryjówkę. Łajdak stal z nią twarzą w twarz. Honoria starała się usilnie ukryć swoje myśli. – Jak poważnie jest ranny? – Bardzo poważnie. - Charles wyciągnął do niej rękę. - Trzeba szybko jechać... Bóg jeden wie, ile on jeszcze wytrzyma. Chwycił ją za łokieć. Honoria walczyła z chęcią wyrwania mu się. Po chwili poczuła, jak silny był to chwyt i nie była pewna, czy dałaby radę. Na wpół ją niosąc, Charles zapędził ją do stajni. – Musimy się spieszyć. Który to twój koń? Honoria potrząsnęła głową. - Nie jeżdżę konno. Charles popatrzył na nią ostro. - Co to znaczy? Brzemienne kobiety nie jeżdżą konno. Honoria trzepotała rzęsami. – Boję się koni. - O ile dobrze pamiętała, Charles nigdy nie wiedział jej w siodle. - A konie Diabła są niemożliwe. - Zdołała wyrwać łokieć z jego uchwytu. - Będziemy musieli wziąć dwukółkę. – Dwukółkę! - Grymas Charlesa był najzupełniej prawdziwy. - Nie ma na to czasu! – Ale... ale... inaczej nie będę mogła pojechać! Honoria stała pośrodku stajni, wpatrując się w niego bezradnie. Żałośnie. Charles piorunował ją wzrokiem; ona załamywała ręce. Zazgrzytał zębami. - Och... dobrze! Wypadł ze stajni i skierował się do wozowni. Honoria zatrzymała się na podwórzu. Kiedy tylko Charles zniknął w wozowni, zaczęła szukać, rozglądając się po sąsiednich placach, zaglądając do ciemnego wnętrza stajni naprzeciwko. Gdzie jest Mel-ton? Po chwili usłyszała łoskot kół. – A niech to! Pomknęła z powrotem przez podwórze. Jej rola była prosta - powinna postępować zgodnie z planem Charlesa i tym samym pozwolić mu samemu się obciążyć. Panika szarpała jej nerwy, dreszcz przebiegał po plecach, starała się jednak zapanować nad nerwami. Musieli złapać Charlesa na gorącym uczynku, wszak jego zamiary były jak miecz wiszący nad ich głowami - nad głową Diabła, jej własną i dziecka, które nosiła. Ale jak Diabeł ma ją uratować, skoro nie będzie wiedział, gdzie ona jest? Osłabiona, oparła się o ścianę stajni. I nagle zobaczyła Meltona w mrocznym wnętrzu stajni naprzeciwko. Honoria powstrzymała okrzyk radości. Pospiesznie przybrała poważną minę, kiedy Charles wyprowadzał dwukółkę z wozowni

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Niedobre te kobiety: przezywaja nasz strach i ich cierpliwosc musi byc wciaz dla tego strachu, wiec jej czasem zabraknac musi dla nas...
  • Jednak ze względu na wskazane wyżej zjawisko modyfikacji znaczeń słów w zależności od tego, kto tych słów używa i wobec kogo są wygłaszane, należy zapamiętać, iż poza...
  • Husejn pasza, zaślepiony poprzednim rozbiciem giaurów pod Ujvarem tudzież podbojem Levy i Nitry, wystąpił na spotkanie tego iście niezliczonego mnóstwa giaurów i stoczył...
  • Jeśli istotnie taka jest jego funkcja, jak to się wobec tego dzieje, że ona, laureatka konkursu literackiego, nie jest w stanie spotkać się z żadnym z agentów twarzą w twarz? Jeśli...
  • Cmoktając fajkę i patrząc na tego rumianego, nażartego junaka o rozpalonych uszach, Stalin myślał o tym, o czym zawsze myślał na widok swoich gorliwych, gotowych na wszystko,...
  • Dotąd zapraszałem i zdawałem się przyjmować łaskę od tego, co do nas wchodził (bo bodaj rzecz naszą uważaliśmy za dzieło nasze, na naszą chwałę; przynajmniej to uczucie...
  • - Oddaj mu, a będziesz odtąd wędrować w cieniu strachu aż po kres twego życia - a nawet i później! Tak jak teraz my dwaj musimy krążyć tutaj z powodu tego Przekleństwa! Puzderko i...
  • Wiem tylko, że był aresztowany, ale za co, tego nie wiem...
  • Przy sześćdziesiątym piątym okrążeniu ustalił rekord tego wyścigu, dystansując współzawodników o całe jedno okrążenie z szybkością dziewięćdziesiąt siedem i...
  • Z tego zakBopotania i pitrzcych si przeszkód nawet przestaB mnie interesowa krajobraz widziany z okna wagonu, a przecie| wjechali[my w krain sBoDca, bujnej zieleni, sadów i winnic z urodzajów sByncych