Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Przysadzisty, krępy tervola niósł białą flagę. Jego ochroniarz rozłożył się w pobliżu bramy. Jacyś obcy kroczyli po obu bokach tervola. Z obu jego stron szły kobiety. Obok nich, po zewnętrznej, szedł jeden mężczyzna. – O, Panie – powiedział Ethrian zbolałym głosem – O, Panie, nie. – Co się stało? Ethrianie, co się stało? Oddech mu się rwał. Coś głęboko w nim się poruszyło. Skulony cień. Wrzasnął. Ciemność gęstniała. Świat zniknął. – Ethrian! – Sahmanan rozcierała mu nadgarstki i uderzała w policzki. – Obudź się, proszę! – Spojrzała w kierunku miasta. – Już prawie tu są. Potrzebuję kogoś, kto powie mi, co mam robić. Shih-ka’i stał sztywno w pozycji na spocznij, ignorując ból ran. Księżniczka i jej grupa weszła do ośrodka dowodzenia. Stanął na baczność. Ci z jego oficerów, którzy przeżyli, zasalutowali. Mgła wpatrywała się w nich przerażona. – Co się stało, lordzie Ssu-ma? – Trzymamy się, pani. – Shih-ka’i przyjrzał się jej towarzyszom. Dwóch mężczyzn i kobieta, w typie zachodnim. Kobieta niosła niemowlę. Młodszy mężczyzna wyglądał na wojownika. Jego wzrok nie zatrzymywał się na niczym. Usta miał zaciśnięte i blade. Starszy, szczuplejszy mężczyzna wyglądał na rozzłoszczonego. Shih-ka’i stanął przed swoją księżniczką, spoglądając na nią pytająco. – To czarodziej Varthlokkur – powiedziała, wskazując starszego mężczyznę. Shih- ka’im wstrząsnął dreszcz. – Jego żona, Nepanthe, i ich córka. Shih-ka’i ukłonił się kobiecie. – Pani. – Będę musiała tłumaczyć – powiedziała Mgła. Shih-ka’i kiwnął głową, przyglądał się trzeciemu mężczyźnie. Ochroniarz czarodzieja? – Król Kavelinu Bragi – przedstawiła go Mgła. Shih-ka’i zesztywniał. Jego dowódcy zatrzęśli się z gniewu. Upomniał ich gestem. – Ten Ragnarson spod Baxendali i Palmisano? – We własnej osobie. Jeden z tervola zrobił krok naprzód... – Meng Chiao! Uspokój się. Pani, przez tego człowieka stracił trzech braci, czterech synów i swój legion. – Shih-ka’i stanął naprzeciwko Ragnarsona, który górował nad nim wzrostem. Zdjął maskę i popatrzył w jego oczy. Nie dostrzegł w nich strachu. Bragi odezwał się. – Mówi, że wyglądasz na uczciwego żołnierza. Pierwszego, którego zobaczył wśród tervola. Shih-ka’i uśmiechnął się i odparł: – Przekonasz się, że jestem bardziej nieustępliwy od lorda Kuo. – Poczekał, aż Mgła przetłumaczy, i zapytał: – Księżniczko, co to ma znaczyć? – Ci ludzie byli kiedyś bliscy Wybawicielowi. To jego dziadek, matka, ojciec chrzestny. Wśród dowódców znowu zawrzało. – Pani? – Wybawiciel jest moim bratankiem. Lord Chin porwał go podczas tej sprawy z Pracchią. Myśleliśmy, że nie żyje. Jakoś udało mu się przeżyć, zawarł sojusz z jakimś bóstwem i zawziął się na nas, przypuszczając, że to my jesteśmy przyczyną jego nieszczęść. Shih-ka’i chodził tam i z powrotem. W końcu powiedział: – Co proponujesz, księżniczko? – Żebyśmy poszli z nim porozmawiać. Żebyśmy rozwiali jego złudzenia. Żebyśmy zabrali mu powód, dla którego chce zniszczyć imperium. Shih-ka’i przyglądał się gościom. – Ci ludzie nie mają powodu, żeby nam pomagać. – Mają. Swoje własne. – W takim razie spróbujmy. Pan ku, ochrona. – Lordzie! – Pan ku zasalutował i odszedł. Wrócił po kilku chwilach. – Gotowe, lordzie. – Wybawiciel sprawił, że bez ochrony nie da się poruszać po ulicach – wyjaśnił Shih-ka’i. Miasto było ruiną trawioną przez ogień, strzaskaną uderzeniami stworów o trupich czaszkach. Na każdej ulicy leżały stosy kości. Mgła coś powiedziała. Ragnarson burknął, ujawniając zdumienie rozmiarami zniszczenia. Czarodziej nie zdradził się żadną reakcją. Nadal trawił go gniew. Wydawało się, że jego żona przyczynia się do tego. Shih-ka’i cofnął się, nałożył maskę, przyjrzał się dziecku. Wyraził swoją sympatię uśmiechem. Kobieta w odpowiedzi również się uśmiechnęła. – Dlaczego jest tak cicho? – zapytała Mgła. – Cisza przed burzą. Odpoczywa. – Czy mógłbyś znowu go powstrzymać? – Wątpię. To ostatni rzut kostką. Doszli do bramy. Żołnierze otworzyli ją na oścież. Pan ku wręczył swojemu panu kij z przymocowaną białą tkaniną. Shih-ka’i wyszedł z miasta. – Pan ku, zatrzymaj tu straże. – Lordzie? – Jeśli księżniczka, czarodziej Varthlokkur i ja nie damy tam sobie rady, i tak nie ma żadnej nadziei. – Według rozkazu, lordzie. – Pan ku zrobił zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, popędził do środka i pospieszył na szaniec, gdzie znalazł lekką balistę

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Ośrodek wstępnego~ szkolenia spadochroniarzy -~ "Małpi Gaj" Posyłania do Ringway żołnierzy fizycznie, choćby wstępnie, nie przygotowanych, nie miało...
  • To były pierwsze dni po wejściu sił rozjemczych, w okopach po obu stronach siedziało jeszcze mnóstwo żołnierzy i trzeba było to całe bractwo rozpoznać, policzyć i...
  • Głosił deistyczny i mechanistyczny pogląd na świat, a wychodząc z krytyki fizyki kartezjańskiej stworzył naukę mechaniki klasycznej wraz z jej szczytowym osiągnięciem,...
  • Fechtmistrze, tancerze, dyrygenci odznaczają się często tą trafną pewnością unerwienia, ale i oni w rzeczach wychodzących poza granice ich zawodu są często tak samo...
  • Jedna dziewczyna i jeden mężczyzna wychodzą na środek i zaczynają śpiewnie mówić sobie nawzajem wiersze, byle jakie, a reszta podchwytuje chórem...
  • ; przekreślenie Konstytucji kwietniowej ozna- 366 II wojna światowa 1939-1945 czato brak podstaw do uznania urzędu prezydenta RP na wychodźstwie i powołanego przez...
  • Jak długo jeszcze będzie w stanie wychodzić jej naprzeciw i patrzeć, jak odsuwa się gwałtownie, uciekając przed dotknięciem? Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tym,...
  • Biegł przy zabudowaniach klasztornych nad wąwozem Nilu, w ślad za grupą żołnierzy wnoszących ciężar po kamiennych schodach...
  • Żołnierze ze straży przybocznej zeszty wnieli, z bronią gotową do użycia; książę i syn spojrzeli na siebie z niedowierzaniem...
  • - Hej, gospodarzu! Daj koniom pić, żołnierzom po kawałku chleba, a mnie - dobry obiad - zawołał dowódca...