Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Mogłabyś odejść z tym, co cię nakarmił, żeby bestie mogły się napić? - Będzie jak chcesz - odparła wilczyca. Garion poprowadził utykającą wilczycę niosąc na ręku śpiące szczenię. Maluch podniósł pyszczek, polizał Gariona i ponownie zapadł w pokrzepiający sen. Durnik i Toth rozbili obóz w pobliżu źródła, a Eriond i Silk napoili konie, po czym zabrali je i uwiązali w pobliżu. Po chwili Garion przyprowadził znużoną wilczycę do ogniska. - Najwyższy czas, żebyś poznała pozostałych członków naszego stada - powiedział do niej - jako że są oni od tej pory również twoimi braćmi. - To nienaturalne - powiedziała nerwowo, kuśtykając u jego boku. - Nie wyrządzą ci krzywdy - zapewnił. Następnie przemówił do swych przyjaciół. - Proszę, nie ruszajcie się teraz - powiedział. - Ona chce was obwąchać, aby mogła was później rozpoznać. Nie próbujcie jej dotykać, a kiedy będziecie się odzywać, róbcie to spokojnie. Teraz jest bardzo podekscytowana. - Poprowadził wilczycę dookoła ogniska umożliwiając jej obwąchanie każdego. - Jak ma na imię? - spytała Ce'Nedra, kiedy wilczyca obwąchiwała jej malutką dłoń. - Wilki nie mają imion. - Musimy ją jakoś nazywać, Garionie. Czy mogę potrzymać szczenię? - Chyba wolałaby, żebyś jeszcze tego nie robiła. Niech się najpierw do ciebie przyzwyczai. - Ona jest twoją partnerką - powiedziała wilczyca. - Czuję na niej twój zapach. - Tak - zgodził się Garion. - Jest bardzo mała. Teraz rozumiem, dlaczego nie może polować. Czy jest w pełni wyrośnięta? - Tak. - Czy miała już swój pierwszy miot? - Tak. - Ile szczeniąt? - Jedno. - Tylko jedno? - wilczyca powąchała. - Ja miałam sześć. Powinieneś był wybrać większą partnerkę. Jestem pewna, że była karłem pośród swojego miotu. - Co ona mówi? - spytała Ce'Nedra. - Nie dałoby się tego przetłumaczyć - skłamał Garion. Gdy wilczyca trochę się rozluźniła, Polgara zaparzyła zioła w małym garnuszku, wymieszała je z pastą z mydła i cukru, i nałożyła okład na zranioną łapę wilczycy. Następnie owinęła łapę czystym, białym materiałem. - Postaraj się tego nie zlizać ani nie odrywać zębami, mała siostro - poinstruowała. - Nie będzie ci smakowało, a powinno zostać na swoim miejscu, by uleczyć ranę. - Jestem wdzięczna - odparła wilczyca. Spojrzała na tańczące płomyki ognia. - To bardzo uspokaja, prawda? - zauważyła. - Tak uważamy - powiedziała Polgara. - Wy ludzie macie bardzo zręczne przednie łapy. - Są niezwykle użyteczne - zgodziła się Polgara. Odebrała od Gariona śpiące szczenię i ułożyła je przy wilczej matce. - Prześpię się teraz - zdecydowała wilczyca, kładąc opiekuńczo pysk na boku szczeniaka i zamykając znużone oczy. Durnik machnął do Gariona i poprowadził go na stronę. - Chyba wymyśliłem sposób na to, by mogła z nami podróżować, nie niepokojąc przy tym koni - powiedział. - Mogę zrobić dla niej coś w rodzaju sani. Przymocuję do nich dostatecznie długą linę holującą, żeby nie czuły jej zapachu, i przykryjemy ją i szczeniaka starą końską derką. Może z początku będą trochę brykać, ale wkrótce się przyzwyczają. - Kowal popatrzył ponuro na przyjaciela. - Dlaczego to robimy, Garionie? - spytał. - Nie mogłem znieść myśli o pozostawieniu ich obojga. Nie minąłby tydzień a umarłyby z głodu i wycieńczenia. - Jesteś dobrym człowiekiem - rzekł Durnik kładąc rękę na ramieniu Gariona. - Jesteś poczciwy i odważny. - Jestem Sendarem. - Garion wzruszył ramionami. - Wszyscy tacy jesteśmy. - Przecież w rzeczywistości nie jesteś Sendarem. - W takim duchu zostałem wychowany, a to przecież najbardziej się liczy, prawda? Sanie, które nazajutrz sporządził Durnik dla wilczycy i jej szczeniaka, miały szeroko rozstawione płozy i były osadzone nisko przy ziemi, żeby ograniczyć do minimum możliwość wywrócenia. - Byłyby o niebo lepsze, gdyby miały koła - przyznał - ale nie mam żadnych dodatkowych kół, a zrobienie zabrałoby zbyt dużo czasu. - Przetrząsnę następną wieś, do jakiej dotrzemy - odezwał się Silk. - Może uda mi się znaleźć jakiś wóz, czy coś w tym rodzaju. Opuścili obóz, najpierw powoli, dopóki nie przekonali się, że sanie mkną gładko i bez przeszkód po wilgotnej drodze i wtedy puścili się krótkim galopem. Silk sprawdzał mapę w czasie jazdy. - Przed nami miasto całkiem pokaźnych rozmiarów - powiedział do Belgaratha. - Myślę, że możemy uzyskać tam jakieś informacje, jak sądzisz? - Z jakiej to przyczyny absolutnie musisz zajeżdżać do każdego mijanego miasta? - spytał go Belgarath. - Jestem mieszczuchem, Belgaracie - odpowiedział mały człowieczek obojętnym tonem. - Denerwuję się, kiedy od czasu do czasu nie mam okazji połazić po bruku. Poza tym powinniśmy uzupełnić zapasy. Wilk Gariona je całkiem sporo. Może reszta dużym łukiem ominie miasto, a my dołączymy do was po drugiej strome? - My? - zapytał Garion. - Jedziesz chyba, prawda? Garion westchnął. - Przypuszczam, że nie mam innego wyjścia - odparł. - Zawsze pakujesz się w jakieś tarapaty, kiedy jedziesz sam. - Tarapaty? - spytał niewinnie Silk. - Ja? Zakath podrapał się po szczeciniastym podbródku. - Ja również pojadę - powiedział. - Moja twarz nie przypomina już tej na monetach. - Rzucił krótkie spojrzenie na Belgaratha. - Jak możesz to wytrzymać? - spytał drapiąc się zawzięcie po twarzy. - To swędzenie doprowadza mnie do szału. - Po jakimś czasie przyzwyczaisz się - stwierdził Belgarath. - Czegoś by mi brakowało, gdyby mnie twarz nie swędziała. Miejsce, do którego wjechali, okazało się miastem handlowym niegdyś solidnie ufortyfikowanym. Było przycupnięte u wierzchołka wzgórza i otoczone grubym murem z potężnymi, wystrzelającymi ku niebu wieżami strażniczymi w każdym rogu. Ciągłe zachmurzenie, które zdawało się utrzymywać w całej Darshivie, sprawiało, że miasto wyglądało szaro i ponuro. Przy głównej bramie nie stały straże, więc Silk, Garion i Zakath wjechali bez problemu na coś, co wyglądało na zupełnie opustoszałą ulicę. - Zorientujmy się, czy uda nam się znaleźć tu żywego ducha - powiedział Silk. - Jeśli nie, możemy przynajmniej przetrząsnąć kilka sklepów w poszukiwaniu jedzenia. - Czy ty nigdy za nic nie płacisz, Kheldarze? - spytał nieco opryskliwie Zakath. - Jeśli nie musze, to nie płacę. Żaden uczciwy kupiec nie przegapi okazji skradzenia czegoś. Ruszajmy dalej, dobrze? - Ten mały człowiek jest niezwykle zepsuty

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • I Wypełniał też obywatel swój obowiązek względem rodu i rodziny poprzez potomstwo, które miało stanowić kontynuację rodu -201- oraz winne było przyjąć na siebie...
  •  Poka| ci jeszcze Warszaw tak, jaka bdzie w niedalekiej przyszBo[ci: wspaniaBa i zielona! A co do eksponatów naszego muzeum, to niewiele nam niestety pozostaBo pamitek z dawnych czasów, ale te, które si uchowaBy  musimy zabezpiecza i ochrania
  • Kiedy okrt znalazB si daleko na morzu, a pol[nie-wajca wyspa rozpBywaBa si w perBowej mgle upaBu na horyzoncie, wszystkich ogarnBo straszliwe przygnbienie, które nie opuszczaBo nas ju| przez caB drog do Anglii
  • Silniejsze efekty przeciwbólowe posiada Butapi-razol lub Butazolidyna, które jednak chorym podaje się niechętnie, posiadają bowiem działanie u-boczne toksyczne...
  • Rozpacz ostatnim jest skutkiem zbytecznej bojaźni lub cierpienia; wniść więc należy z uwagą w jej istność, w okoliczności, które ją poprzedzają, jej towarzyszą, skutki...
  • Jego pasja podróżnicza, a także zaangażowanie na rzecz ruchu obrońców pokoju i związane z tym wyjazdy zagraniczne sprawiły, że wydał wiele reportaży o ludziach i krajach, które...
  • Bada społeczności, instytuc i typy działalności, o których można czytać prawie codziennie w gazetac Jest jednak inny rodzaj odkrywczego podniecenia, które skłan ia...
  • Tym za[ urzeczywistnieniem doskonaBym, które my[l osiga, jest wiedza zupeBna, doskonaBa, dziki której poznaje si rzeczy w sposób wyodrbniony (distincte) i [ci[le okre[lony (determinate)
  • Jest to zagrożenie, które może mieć duże znaczenie dla ludności niezurbanizo- wanej Alaski, gdzie niezawodna łączność radiowa jest niekiedy sprawą życia i śmierci...
  • Kiedy opowiadała o tym Danowi, widziała siebie, małą dziewczynkę w biało--niebieskim pokoju, na wąskim dziecinnym łóżeczku, które przed laty należało do Romany...