Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Wkrótce potem Nina wstała, wymawiając się tradycyjnym: „jest późno, a jutro muszę wcześnie wstać, żeby wyjść z psem", wskoczyła do taksówki i dwadzieścia minut później była już przed domem. Ktoś stał przed wejściem. Gdy Nina wysiadła z taksówki, ten ktoś zaczął nerwowo podskakiwać w miejscu i energicznie machać ręką. — Ni-naa! Jestem! To była Claire. Ale przecież powinna być w Kalifornii! — O Boże! — pisnęła Nina. — Co ty tu robisz?! Objęły się, co nie było łatwe, bo Claire przewyższała Ninę wzrostem prawie o głowę. Z lubością przytuliły się do siebie. Claire odsunęła się pierwsza, przyjrzała się Ninie, utuliła ją jeszcze raz, obróciła ją w lewo i w prawo, cały czas się śmiejąc. Wreszcie Nina wyrwała się z jej objęć, niemal spychając przy tym przyjaciółkę ze schodów. — Wróciłaś! Ja cię! To dopiero! — No dobra. Daj mi je — powiedziała Claire, wyrywając Ninie klucze. Otworzyła drzwi. Weszły do budynku. — Miło wiedzieć, że ani trochę się nie zmieniłaś, kiedy mnie tu nie było. Jesteś taka jak zawsze. Ale, jak to mówią w Hollywood, to super dobrze. — Będziesz chciała wrócić do pracy? Claire jej nie słyszała. Zaczęła już wspinaczkę pod górę do mieszkania położonego cztery piętra wyżej. Nina wkrótce ją dogoniła i wspólnie, dysząc ciężko, zgodnym rytmem dotarły do celu. Nina wyjęła klucze z ręki Claire i otworzyła drzwi. — Pewnie będziesz chciała wyprowadzać psy, nie? Claire wpatrywała się w kompozycje Niny. Dotykała koralików, szkiełek, przyglądała się węzłom na całej wysokości. Powoli przechodziła od jednej konstrukcji do drugiej, każdą uważnie obchodząc dookoła, obserwując z uwagą, tak jak to robią prawdziwi przyjaciele. 80 81 — Nina, one są... niezwykłe. Sama je zrobiłaś? — Przecież to nic takiego. Zwykłe śmieci pozbierane z ziemi. — O nie! Są naprawdę super! Wspaniałe — zwróciła się w stronę Niny, która cały czas patrzyła na nią ponuro. Pochyliła się, żeby spojrzeć Ninie w oczy, i zapytała: — Co się dzieje? Powiedz. Nina nie odpowiadała. — No... Nina. Przecież nie chcesz wyprowadzać psów do końca życia — odezwała się Claire. Nina zmarszczyła brwi. — Nie chcesz, prawda? — No... nie — nie była przekonana — ale na pewno nie chcę pracy na etacie. — Musisz mieć jakąś pracę. Chyba że po moim wyjeździe na tyle się wzbogaciłaś, iż nie musisz myśleć o takich rzeczach. Nina uśmiechnęła się pogardliwie. — Ale nie prawdziwą posadę. Nigdy więcej. Chodzić do biura, mieć szefa, być dla wszystkich miłą. — To rozumiem. Bycie miłym cały czas to z pewnością nie jest coś, co człowiek chciałby robić codziennie — uśmiechnęła się Claire. Podeszła do lodówki i nalała sobie dietetycznej coli. — Poza tym, spotkałam go dzisiaj. To znaczy wczoraj. A potem znowu dzisiaj — powiedziała Nina. — Kogo? O czym ty mówisz? — No, zgadnij. — Daniela? Nina skinęła głową. — I co? — na twarzy Claire pojawił się uśmiech. Cisza. — No i? — I co? I co? A co ma być? Kąpałam się w jego cholernej wannie. — Nie krzycz na mnie. Ja nie... Co?! Co robiłaś? Nina nie potrafiła się zdobyć na powtórzenie tego wy znania. — A teraz jeszcze ty się zjawiasz. Właściwie, to co tu robisz? Nie dzwoniłaś, nie pisałaś. Nie uprzedziłaś mnie w żaden sposób. — Czekaj, czekaj. Nie tak szybko, dziewczyno. Tym razem, inaczej niż w ustach Daniela, słowo „dziewczyna" miało podkreślić brak dojrzałości. Bez żadnych odniesień do płci. — Kąpałaś się w jego łazience? — ciągnęła Claire. — W jego mieszkaniu? Jego mydłem? I on tam był? Wiedział, zaproponował: „Może byś się wykąpała?" — zaczerpnęła tchu. — Zaraz. Moment. Opowiedz mi wszystko po kolei. — Było gorąco. Byłam spocona, zmęczona. Mieszkanie było puste. No więc... Claire potrząsała głową. Jej złote włosy huśtały się na boki. — Niiii... naaa! Claire w szczególny sposób wymawiała to imię, z francuska, z naciskiem na końcówkę. — Pewnie chcesz wrócić do pracy? — Nie, jeszcze nie. Nie teraz. Może za kilka tygodni, miesiąc. Cieszę się, że mnie skreślili z obsady, ale teraz to trochę potrwa, zanim się znowu wdrożę do życia tutaj. No to jeszcze jakiś czas to pociągniesz? Nina wzruszyła ramionami. 82 83 — Tylko bez głupstw — dodała Claire — bo jeszcze się wpakujesz w kłopoty. Kilka tygodni. Nawet miesiąc. Tc o wiele za mało, ale musi wystarczyć. Nina objęła przyjaciółkę. — Cieszę się, że przyjechałaś. Masz ochotę na wino? — Ja też się cieszę. Poza tobą nie mam nikogo. — Wiem. Ja też. — WRÓCIŁAM! — WRÓCIŁAAAŚ! Obie wykrzykiwały jak dzieci, obejmując się i podskakując. W końcu zmęczyły się i ucichły. Nina wyjęła z lodówki butelkę białego wina. Claire przyglądała się kompozycjom. — Są naprawdę dobre — zauważyła i obróciła się w stronę Niny. Patrzyła na nią, tak jakby widziała ją po raz pierwszy. — Chodź — zawołała Nina, idąc na taras z butelką i dwoma kieliszkami. Tak oto dwie stare przyjaciółki wróciły do momentu, w którym się rozstały, jakby tej dwunastomiesięcznej rozłąki ani odległości pięciu tysięcy kilometrów nigdy między nimi nie było. 8 O trzeciej nad ranem wszystko przybiera niebieskawy odcień księżyca

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • 2/ I je[li zamierzaBby zrobi to samo z Shirin-Gol, kiedy ona doro[nie, mo|e sobie oszczdzi caBego zachodu, bo ona nie chce harowa przy synach - sami blizniacy przysparzali jej wystarczajco wiele trosk i obowizków - ani nie chce cierpie, w razie gdyby Allah zdecydowaB si uczyni z jej dzieci shahid
  • Sztuki, o których mowa, wystawiane były zasadniczo podczas święta Purim lub też w okresie bliskim temu świętu, kiedy zgodnie z powszechnym radosnym nastrojem łagodzone były...
  • Kiedy ju| mogBa (po 15 latach szlabanu) odwiedzi rodzin w USA - nie pojechaBa wcale podbija Ameryki, przeciwnie: pojechaBa przerabia si na kobiet domow
  • Tak więc mój skarb, który kiedy był zdrowy, to z wesołym śmiechem opowiadał, jak to w Polnej się topił, opowiadał o tym z zapałem tylko po 8 Balbinka - potoczna nazwa ulicy ks...
  • Kiedy okrt znalazB si daleko na morzu, a pol[nie-wajca wyspa rozpBywaBa si w perBowej mgle upaBu na horyzoncie, wszystkich ogarnBo straszliwe przygnbienie, które nie opuszczaBo nas ju| przez caB drog do Anglii
  • — Wiecie co, chybabym nie chciał mieć czegoś takiego w ogrodzie, kiedy już będę miał własny dom — powiedział Ron, podciągając gogle na czoło i ocierając pot z twarzy...
  • No i ten trzeci - prywatny, w którym bywam bardzo rzadko, ale intensywnie!" Sam si zreszt przyznaje bez bicia, |e kiedy wpada - na przykBad na obiad - krzyczy, |e nie ma chrzanu, tylko musztarda, albo |e woBowina twarda
  • Jednak po upływie długiego czasu, kiedy szansę obu zapaśników nadal były równe i oczekiwanie na jakąś nagłą zmianę w układzie sił nie przynosiło wyniku, tu i ówdzie dawały...
  • Tak, tylko on mógł uderzyć tak mocno, że piłka zmieniła się w maleńki punkcik szybujący coraz wyżej po bladoniebie-skim, wieczornym niebie nad moją głową; a kiedy zaczęła...
  • Wszystkie zmysły drgnęły nagle, kiedy Miya otworzyła dostęp, dopasowując system elek- tryczny mojego ciała do systemu maszyny...