Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Zapytałem ambasadora: „Jak mógł pan wymienić miejscowość, której pan nie zna?", na co ten odparł: „Nie mogłem przecież nie udzielić Jego Wysokości konkretnej odpowiedzi". Zgodziliśmy się na to, żeby bez wewnętrznego przekonania nie podejmować decyzji, ja zaś spisałem punkty, co do których osiągnęliśmy porozumienie. Każdy z nas miał zbadać wszystkie miejscowości korzystając z własnych możliwości, i w grudniu, kiedy przeprawię swoje okręty przez dok w Hongkongu (dok trzeba było zawsze zamawiać na dziewięć miesięcy z góry), chcieliśmy podjąć wspólnie decyzję, żeby wiedzieć, co chcemy objąć w posiadanie. Następnie popłynąłem do Cingtao, a stamtąd, żeby dać ludziom wypoczynek na północy, udałem się do Władywostoku. We Władywostoku natknąłem się znów na starego przyjaciela z Fiume, Fina Vireniusa, który dowodził rosyjskim okrętem flagowym. Kiedy się spotykaliśmy, zawsze prowadził mnie w odludne miejsca. Początkowo nie mogłem tego zrozumieć z mojąniemieckąmentalnością. Kiedy jednak pewnego razu w obecności admirała Aleksiejewa, późniejszego generała gubernatora Mandżurii, traktowałem Vireniusa jak znajomego, admirał zapytał szczególnym tonem: „Ach, tak, stary znajomy?", na co Virenius zbladł i do tego czasu wyraźnie trzymał się ode mnie z daleka. Aleksiejew nie ufał bowiem swo- 77 jemu własnemu oficerowi flagowemu. Innym razem, kiedy otrzymałem z Berlina wiadomość, że car został niemieckim admirałem, zaprosiłem do siebie na pokład międzynarodowe towarzystwo i władze Władywostoku. Zastukałem w szklankę i wzniosłem toast za zdrowie cara; obecny przy tym admirał francuski i jego ludzie zachowali rezerwę, Rosjanie musieli przyjąć to przyjaźnie. Aleksiejew był zaprzysięgłym frankofilem. Mimo to, jako człowiek morza wystawiłbym się na śmieszność, gdybym w czasie rozmowy nie przyznał otwarcie, że Niemcom potrzebna jest baza dla floty. Aleksiejew próbował skierować mój ą uwagę na archipelag Czusan, co z jego punktu widzenia było całkowicie zrozumiałe, gdyż wówczas bylibyśmy na zawsze przekreśleni w oczach Anglików. Dowiedziałem się ponad wszelką wątpliwość, że flota rosyjska rozważała możliwość nabycia Cingtao, porzuciła jednak tę myśl, uznając, że byłoby to zbyteczne z punktu widzenia potrzeb Rosji, ba, mogłoby stanowić dodatkowe obciążenie. Tę samą wiadomość przekazano mi z Pekinu, z tym jednak dodatkiem, że mimo to tamtejszy poseł rosyjski obnosił się z pretensjami do Cingtao. Heyking i odpowiednie władze w Berlinie skłonne były pójść jednak drogą najmniejszego oporu, decydując się na Amoy lub Gamzę. Naczelne Dowództwo powróciło nawet do pomysłu z wyspami Czusan, przy czym przez pewien czas rozważano możliwość ich wymiany na Kamerun lub Samoa. Ostrzegałem przed powtórzeniem się w Chinach niemiecko--brytyjskich sporów o Transwal w razie gdybyśmy zakotwiczyli w pobliżu Szanghaju, i w swoim sprawozdaniu wymieniłem Cingtao jako jedyne wchodzące w grę miej see, j eżeli zależy nam na pozyskaniu bazy w Chinach. Pod koniec listopada dostałem rozkaz z Berlina, żeby stanąć przed Amoy, odwołać dok, nie rozpuszczać załogi i przygotować się do akcji. Na moje pełne zdumienia zapytanie, Heyking odtelegrafował, że Berlin chciał wiedzieć, czy doszliśmy do porozumienia. Odpowiedział: „Tak, Amoy". Nieprzychylna postawa Chin w sprawie kolei żelaznej miała dać nam wolną rękę co do interwencji. Zrzekłem się odpowiedzialności za ten wybór. Nasze okręty nie były poza tym na tyle sprawne, żeby podjąć jakąkolwiek akcję. Przy pomocy armat Kruppa i kilku tysięcy osób załogi daliśmy sobie jakoś radę z kiepskimi umocnieniami chińskimi na Amoy; bardziej wątpliwe było zajęcie ludnego miasta. Przede wszystkim jednak, gdyby na dodatek doszło do nieporozumień politycznych z Anglią, Anglicy mogli odmówić 78 nam doku, i wówczas zostalibyśmy na lodzie z naszymi wymagającymi naprawy okrętami, od których zależał prestiż Niemiec w tej części świata. Dni mijały i wreszcie przyszedł rozkaz, że mam iść do doku zgodnie z własnym uznaniem. O Amoy nie było już więcej mowy. Moje sprawozdanie, w którym po zatonięciu „Iltisa" musiałem omówić sytuację, zadziałało w Berlinie jak bomba, a cesarz wezwał do siebie człowieka znającego te okolice, który przyznał mi rację. Opinia publiczna uznała później za punkt wyjścia do zakupienia Kiauczou techniczne ustalenia specjalisty od budowli wodnych, o którego przybycie do Cingtao usilnie prosiłem. Kiedy potem, pod koniec 1897 roku, mój następca, dowódca eskadry von Diederichs, podniósł tam niemiecką flagę4, Rosjanie wyciągnęli swoje legendarne już „prawo pierwszego zakotwiczenia" (w oparciu o które Anglia mogłaby zgłaszać pretensje nie tylko do Cingtao, ale i do całego świata, bo wszędzie już kotwiczyły angielskie okręty), zresztą nie po to, żeby stwarzać nam poważne trudności, lecz żeby możliwie ostrym protestem dyplomatycznym kupić dla siebie inne korzyści. Zrozumiałe, że Rosjanie woleliby przesunąć nas w angielską strefę działania, bardziej na południe, i niechętnie patrzyli na nasze usadowienie się w pobliżu Pekinu, gdzie wówczas grali pierwsze skrzypce; wycofali się jednak wobec zdecydowanej postawy cesarza. Będąc jeszcze w Azji Wschodniej obmyśliłem taką formę dzierżawy, żeby odebrać jej wszelkie pozory użycia przemocy i pozwolić Chińczykom zachować twarz. W końcu w Berlinie wspólnie z panem von Hol-steinem ułożyłem umowę dzierżawną5. Jako sekretarzowi stanu Urzędu Marynarki Rzeszy od roku 1898 przypadło mi z kolei w udziale zagospodarowanie nowego nabytku, usprawiedliwienie naszego kroku przez pokojową działalność kulturalną. Należało, przy niewielkim nakładzie kosztów, poruszyć wartości, o których istnieniu sami Chińczycy nie mieli pojęcia, i z wielkim rozmachem pokazać na skromnym, przykładzie do czego byłyby zdolne Niemcy

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • ROZDZIAŁ 18 CZEGO TY CHCESZ ODE MNIE, CZŁOWIEKU? — Czego ty chcesz ode mnie, człowieku? — powiedział ze znużeniem Beniamin Parker i spojrzał na Alexa niemal z niechęcią...
  • Jego nos zaś — oświadczył mi, kładąc owłosiony paluch na czubku owłosionego nochala — wygląda zapewne tak, jak inne nosy, nieprawdaż? Chciałem mu powiedzieć, że z jego dziurek...
  • A skd|e to si bierze? Gdy nauczyciel mówi o rzeczach bBahych, wprost pospolitych, powiedzmy nawet szorstko: tych ze [mietnika, pojtny uczeD sBucha najgorliwiej, wie, |e wówczas co[ zaczyna si, rodz si same z siebie sBowa mBode jak nowe dzieci
  • - Nie możemy tego wiedzieć, dopóki tego nie zrobi, ale z ośmioma procentami udziałów w ręku ma równie dużo do powiedzenia jak pan - powiedział nowy sekretarz...
  • Mistrz ów wyjawił im swą tajemnicę: - Ilekroć przebywasz z kimś, lub masz coś przeciwko komuś, musisz powiedzieć sobie: umieram i ta osoba również umiera...
  • Sumując można powiedzieć, że istotą wsparcia emocjonalnego osób uzależnionych i współuzależnionychjest emocjonalne wzmocnienie icn i pomoc w zmotywowaniu do podjęcia...
  • W mojej głowie aż buzowało od nadmiaru pytań i różnych ewentualności, lecz zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, do naszego stolika podszedł kelner z pytaniem, czy jest tutaj...
  • Ach! do stu piorunów, jemu w to graj, starłby w" tej chwili na proszek całą kolumnę Vendóme! — Nuże, zaczynaj! — powiedział Goujet umieszczając własnoręcznie w gwoździarce...
  • ROZDZIAŁ 23 DRUGA PRÓBA WYMIERZENIA SPRAWIEDLIWOŚCI – To twój ostatni posiłek, psie – powiedział jeden z dwóch strażników stojących obok celi Wulfgara...
  • Być może powinniśmy powiadomić o tym Komisję Sanitarną? - Komisja z pewnością zamknie lokal - powiedział wuj...