Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

- A mój brat będzie żądał naszych głów. Nikomu nie możemy o tym powiedzieć. - Skinął głową w stronę Dinesha. - No dalej, pozbądź się tego. Dinesh przeszedł obok Naseema i zaczął energicznie uderzać grzyby kijem. Gdy trafił w końcu w jedną z większych narośli, ta niespodziewanie pękła z trzaskiem, rozsiewając wokół chmurę zielonego pyłu. Wkrótce całe zaplecze oraz trójka mężczyzn zostali nim całkowicie pokryte. Dinesh kontynuował dzieło zniszczenia, dopóki wszystkie grzyby nie zniknęły całkowicie. Pozostał jedynie zielony pył. Jego resztki zamiótł i wrzucił do dużego pojemnika. Do trzeciej nad ranem nie został już żaden widoczny ślad po grzybach - zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Wzmagający się wiatr przesunął niewielką, zieloną chmurę dalej. Do godziny trzeciej trzydzieści nad ranem, rozsiał biliony cząsteczek nad całym West Endem... i dużo dalej. V Wtorek, 5.20 po południu Jak to się wszystko zaczęło... To był najszczęśliwszy dzień w życiu Jane Wilson. Gdy stała nieruchomo w laboratorium - tuląc w ramionach ogromny organizm - nie pamiętała, aby kiedykolwiek wcześniej doświadczyła podobnego uczucia. Nawet wtedy, gdy urodził się jej syn, Simon. Trzymała właśnie okaz agaricus bisporus, odmianę grzyba znaną bardziej pod nazwą „grzyb hodowlany". Nie był to jednak zwyczajny okaz. Jego kapelusz - który spoczywał właśnie na jej lewej piersi - miał przeszło stopę średnicy, a sam trzon - dwie stopy długości i siedem cali grubości. Całość ważyła prawie cztery funty. Jednak w odróżnieniu od zwykłych okazów agaricus bisporus, egzemplarz ten był niezwykle bogaty w proteiny. Zawierał ich tyle, co czyste, drobiowe mięso. Grzyb ten był rezultatem siedmioletniej, ciężkiej pracy badawczej, zakończonej wreszcie sukcesem. Dwie godziny temu ten gigantyczny grzyb, który tuliła teraz do piersi, był mikroskopijnych rozmiarów zarodnikiem, umieszczonym na tacy z galaretowatą pożywką. A teraz, dosłownie w chwilę później, był ogromny i wystarczająco bogaty w proteiny, by zapewnić pożywienie jednej osobie na cały dzień. Jane czuła spływające po twarzy łzy. Nikt nie powinien być aż tak szczęśliwy, powiedziała do siebie. - Kochanie... - szepnęła czule pod adresem grzyba, przytulając go mocniej. - Jesteś taki piękny... I jesteś mój... Wyłącznie mój... Nagle kątem oka dostrzegła własne odbicie na szklanej ścianie laboratorium, i ogarnął ją wstyd. - Do diabła, wyglądam jak Madonna z Dzieciątkiem - mruknęła pod nosem. - I to w dodatku tuż po beatyfikacji. Zdecydowała, że już czas przestać zachowywać się jak postrzelona nastolatka, a najwyższa pora, by powrócić do roli poważnego naukowca. Na gratulacje przyjdzie czas później. Jest jeszcze tyle do zrobienia... Położyła grzyb na pobliskim stoliku, umieszczając go troskliwie na ogromnej, emaliowanej tacy. Przy pomocy skalpela odcięła niewielki skrawek kapelusza. Nie było to dla niej łatwe. Musiała przecież okaleczyć swój perfekcyjny twór. Odwróciła trzymany w dłoniach skrawek na drugą stronę i spojrzała na umieszczone po spodniej stronie kapelusza blaszki. Poczuła, jak zamiera jej serce. Odcięty fragment był dostatecznie powiększony, by gołym okiem mogła dostrzec pokrywające blaszki hymenium. Hymenium jest narządem, na którym usytuowane są podstawki - właściwy organ rodny grzyba, wytwarzający zarodniki. Zwykły grzyb może wytwarzać zarodniki w tempie pół miliona na minutę w dwa lub trzy dni. Jednak na tym super okazie Jane mogła wyraźnie dostrzec, że hymenium znajduje się w zaniku. Nerwowo odcięła niewielki kawałek blaszki i umieściła wycinek pod mikroskopem. Obraz w okularze potwierdził jej najgorsze obawy. Hymenium nie produkowało żadnych komórek zarodnikowych. Westchnęła i podparła dłonią podbródek. A więc jej triumf nie był jeszcze stuprocentowym sukcesem. Udało jej się, co prawda, stworzyć olbrzymią, rosnącą niezwykle szybko i bogatą w proteiny odmianę grzyba, lecz okazało się równocześnie, że ten przekształcony genetycznie organizm, pozbawiony jest podstawowego cyklu rozwojowego. Początkowo Jane i jej niewielki zespół próbowali osiągnąć swój cel zmieniając genetycznie same komórki zarodnikowe grzyba, ale cztery lata wytężonych wysiłków nie zaowocowały żadnym znaczącym sukcesem. Rozplątywanie kodu genetycznego nawet tak prostego organizmu, jakim jest agaricus bisporus, było zadaniem ponad siły i Jane szybko zdała sobie sprawę, iż po prostu brakuje jej na to środków

Tematy

  • Zgłębianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • ROZDZIAŁ 18 CZEGO TY CHCESZ ODE MNIE, CZŁOWIEKU? — Czego ty chcesz ode mnie, człowieku? — powiedział ze znużeniem Beniamin Parker i spojrzał na Alexa niemal z niechęcią...
  • Jego nos zaś — oświadczył mi, kładąc owłosiony paluch na czubku owłosionego nochala — wygląda zapewne tak, jak inne nosy, nieprawdaż? Chciałem mu powiedzieć, że z jego dziurek...
  • Heyking opowiadał, że cesarz powiedział mu w Poczdamie, iż gdy wysłał swojego najlepszego ambasadora i swojego najlepszego admirała, ci chyba do czegoś dojdą; i zapytał, na co...
  • - Jesteście wyższą cywilizacją? - zapytałem, choć powinienem był zapytać „czy uważacie się za wyższą", ale, jak ci powiedziałem, zupełnie nie mogłem pozbierać myśli...
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • ł pkt 2 ustawy -Prawo o adwokaturze, adwokat nie może wykonywać zawodu, jeżeli jego małżonek pełni funkcje sędziowskie, prokuratorskie lub w okręgu izby adwokackiej, w...
  • — Wiecie co, chybabym nie chciał mieć czegoś takiego w ogrodzie, kiedy już będę miał własny dom — powiedział Ron, podciągając gogle na czoło i ocierając pot z twarzy...
  • A skd|e to si bierze? Gdy nauczyciel mówi o rzeczach bBahych, wprost pospolitych, powiedzmy nawet szorstko: tych ze [mietnika, pojtny uczeD sBucha najgorliwiej, wie, |e wówczas co[ zaczyna si, rodz si same z siebie sBowa mBode jak nowe dzieci
  • - Nie możemy tego wiedzieć, dopóki tego nie zrobi, ale z ośmioma procentami udziałów w ręku ma równie dużo do powiedzenia jak pan - powiedział nowy sekretarz...
  • Mistrz ów wyjawił im swą tajemnicę: - Ilekroć przebywasz z kimś, lub masz coś przeciwko komuś, musisz powiedzieć sobie: umieram i ta osoba również umiera...