Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Zakłada, za jego pie- niądze, niskonakładowe pisemka, które szybko padają. Żegna hucznie jedno bankrutujące pismo, witając jednocześnie następne. Za którymś razem musi się udać. I udaje się. Wymy- śliła sobie tytuł ZŁY i podtytuł (bez przebaczenia). Same przedruki. Zło tego świata w kap- sułce, zło i nic poza nim, zło bez usprawiedliwień i bez przebaczenia. Ludzie muszą poznać, zrozumieć i dobrze sobie wyobrazić cierpienia ofiar. Niech poznają, i niech nic im nie rozpra- sza uwagi. Nikt nie wierzy w powodzenie czegoś tak niezwykłego. Nikt normalny takich okropności czytać nie będzie poza sadystami, którzy potraktują „Złego” jak instruktaż. Natychmiast za- czynają się protesty, doniesienia do prokuratury, sprawy sądowe: jest skandal, a skandal to połowa powodzenia. „Zły” rozchodzi się nieźle, coraz lepiej. Gośka staje się kimś niezależnie od Urbana. Może to Urbana dobić. Albo i nie. Może ją teraz rzucić. Albo ona jego. Podobno Gośka żyje z naczelnym pisma, które wydaje. Były ich wspólne zdjęcia w jakimś szmatławcu. A co na zdjęciach? Nic takiego, idą sobie z tym naczelnym ulicą. E tam; sama nadała to szmatławcowi, wielu ludzi tak robi. Dobrali się z Urbanem jak w korcu maku: para ekscen- tryków, pijaków, smakoszy i skandalistów, złaknionych bezustannego rozgłosu wokół siebie. Z drugiej strony... Z drugiej strony, czy nie krzyczała Gośka niedawno do Urbana, przy ludziach: 170 ------------------------------------------------------------- page 171 – Zobaczysz, odejdę od ciebie! Odejdę, a wtedy pożałujesz! Zobaczysz, co to jest żyć z kobietą, która nawet nie umie posiekać śledzi! – ... no, czy tak nie krzyczała? Przezabawnie: jakby cały ich związek opierał się na SIEKANIU ŚLEDZI! A kiedy indziej, pamiętacie: to on jej przypomniał, jak to poprzedniej nocy mówiła, że nie może się doczekać jego śmierci... Ale ona wtedy zaczęła go strasznie całować, wołając: „Łysy, przecież ja cię kocham! Mało to się mówi w złości?” A w jej czterdzieste siódme urodziny (tym razem na zaproszeniach głowa Gośki została wmontowana w starą erotyczną pocztówkę, w jakąś stukilową babę w gorsecie, podtrzymującą oburącz pięćdziesięciokilowy biust: „Zapraszam do bufetu!”), w jej czterdzieste siódme urodziny, czy nie zatańczyli ze sobą, całując się bez przerwy, aż do chwili, kiedy kucharze w wielkich bia- łych czapach wnieśli na tacy młodego dzika? Pieczonego, oczywiście, ale w całości... A wtedy już wychodził „Zły”. I Urban go zareklamował w „NIE” tak, że trudno lepiej. Jak to on go zareklamował? Z kolorowym zdjęciem okładki i z tekstem: Oto strona tytu- łowa czasopisma, którego wydawanie rozpoczęła moja milutka i słodziutka żona, Małgorzata Daniszewska. Jest to pierwszy i jedyny w Polsce, a też na świecie, magazyn poświęcony okrucieństwu i obrazujący je ze szczegółami. (...) Jeżeli ktoś lubi coś pogodnego do poduszki, „Zły” jest akurat. Chwileczkę. Potem były dwa upiorne kawałki ze „Złego”, o egzekucjach, w Chinach i w USA, upiorne! I że Daniszewska zapewnia o swych szlachetnych humanitarnych celach, ale – zdaniem Urbana – kobiety, które naprawdę kierują się dobrem swoich bliźnich, za mąż nie wychodzą. No nie, cytujmy do końca, bo to śmieszne. Cały Urban. Wyciąga do czytelników „NIE” rękę, prosząc o współczucie. Oto redaktorka, z którą nadal ufnie mam dzielić łoże i spać bez lęku, że się obudzę z wy- dłubanymi oczyma. Oto z kim mam kopulować spokojnie, bo bez strachu, że będę biegał z odgryzionymi pamiątkami po mych młodzieńczych genitaliach. Oto z kim mam wciąż dzielić stół bez niepokoju, że ugotowana przez żonę grzybowa przyprawi mnie o śmiertelne drgawki. Oto wspólne gospodarstwo domowe, w którym jutro szafa może być zastąpiona szubienicą lub kołem do łamania kości, a parasol ustąpić miejsca pejczowi z żelaznymi haczykami na końcu. Któż bowiem zdoła przewidzieć, czy zajęta męczeniem czytelników Daniszewska – nade mną przestanie się dzięki temu znęcać. A jeśli przeciwnie: wdroży się do jeszcze okrut- niejszego sadyzmu niż ten, którego już zaznałem, i na mnie pospieszy sprawdzać, ile jakich cierpień wytrzyma bydlę zwane człowiekiem? Co za wyznanie miłosne! W stylu Urbana, oczywiście, bo niby w czyim? W dodatku każde jego poprzednie małżeństwo trwało dwanaście lat, i u nich też minęło dwanaście lat. I tak można bez końca. Albowiem był Urban zawsze nieprzewidywalny, i to właśnie w nim fascynowało: cieka- we, co teraz wymyśli! A wymyślić mógł wszystko. Zawsze wyglądał na faceta, który dla ka- wału, dla udanego Prima Aprilis, po św ię ci ma mę , c ioc i ę, i t rzy t uzi ny k uzy n ów . Cz y ż n ie spodziewano się po nim każdego dnia stanu wojennego, którego był heroldem, chorążym i rzecznikiem prasowym, że lada moment czmychnie do Ameryki, żeby tam sprzedać najtaj- niejsze sekrety Wrony i Generała w wysokonakładowych pamiętnikach, a potem zamieszkać w willi w Malibu? Trzeba by dużo czasu, żeby zrozumieć, że on naprawdę kochał Generała oraz Księżniczkę Burgunda. I chyba nikogo poza tym. Taki już był. Taki już jest

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Można więc wyobrazić sobie, że wędrowanie pośród wiosek indyjskich miałoby wiele z tych cech w przeciwieństwie do o wiele bardziej przypominających przestrzeń-enklawę...
  • Silniejsze efekty przeciwbólowe posiada Butapi-razol lub Butazolidyna, które jednak chorym podaje się niechętnie, posiadają bowiem działanie u-boczne toksyczne...
  • Mistrz ów wyjawił im swą tajemnicę: - Ilekroć przebywasz z kimś, lub masz coś przeciwko komuś, musisz powiedzieć sobie: umieram i ta osoba również umiera...
  • Z tego zakBopotania i pitrzcych si przeszkód nawet przestaB mnie interesowa krajobraz widziany z okna wagonu, a przecie| wjechali[my w krain sBoDca, bujnej zieleni, sadów i winnic z urodzajów sByncych
  •  Spójrzcie no, Carmody i Lavalina, wielki Arial Lavalina cho przecie| nie najwikszy z pisarzy takich jak ja to jednak bardzo znany, czarujcy itd
  • – Nu! – z najwyższym już zdumieniem zawołał Witebski – a dlaczego? Co ty masz przeciw córce mojej? – Ja, rebe, przeciw niej nic nie mam, ale mnie serce do niej nie ciągnie...
  • Indra nie rozumiała tego, bo nawet jeśli bardzo był wzburzony sensacją w związku z Okiem Nocy, to w jakiś sposób wyczuwała, że Ram zwraca się przeciwko niej...
  • Wręcz przeciwnie - kilka pnących gatunków wpełzło z zapałem na granitowy mur, nadając mu cudownie malowniczy wygląd, a południowa strona zamku Selerberg zaczęła...
  • Niemal z każdą chwilą wzajemne stosunki przybierają dawne nieprzyjazne i pełne nieufności usposobienie, z którego przecież młodzi narzeczeni nie zdają sobie sprawy,...
  • Oddziaływanie treści i organizacji pracy szkolnej nie kończy się przecież po opuszczeniu przez uczniów progów gmachu szkolnego...