Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

- Jeżeli to nie jest walka kogutów, to ciekawym, co jest walką kogutów, jak powiedział lord major, kiedy sekretarz Jego Królewskiej Mości zaproponował po obiedzie zdrowie jego żony. Tamte drzwi! Mam do niej polecenie i muszę koniecznie je spełnić! Jeszcze dzisiaj! - A! ! - powiedziała Mary. - Ale nie możesz zrobić tego teraz, bo panna wychodzi do ogrodu tylko wieczorem i zawsze na krótko, i nigdy bez starej damy! Sam zastanowił się chwilę, po czym ułożył następujący plan postępowania: wróci tu dziś wieczorem, kiedy Arabella z pewnością wyjdzie na przechadzkę. Mary wpuści go do swego ogrodu. Sam przejdzie przez mur i będzie mógł zza wielkiej gruszy obserwować, co robi panna Allen. Spełni polecenie i postara się, żeby wyznaczyła panu Winkle' owi spotkanie następnego wieczora, o tej samej porze. Ułożywszy to wszystko z wielkim pośpiechem, Sam pomógł Mary w trudnej czynności składania dywanu. Nie jest to rzecz tak niewinna, jak się z początku wydaje, to t rzepanie małych dywaników! Ostatecznie, jeżeli trzepanie nie jest niczym złym, to składanie w każdym razie należy do czynności zdradliwych. Dopóki trzepie się dywan i obie strony stoją od siebie na odległość długości dywanika, jest to zabawka wielce niewinna. Ale gdy się zacznie składanie i przestrzeń między składającymi maleje do połowy, potem do jednej czwartej, do jednej szesnastej albo i do jednej trzydziestej drugiej, gdy dywanik jest dostatecznie długi, natenczas składanie zaczyna być niebezpieczne! Nie wiemy dokładnie, ile dywaników złożono owego dnia, ale możemy śmiało twierdzić, że ile było dywaników, tyle razy Sam pocałował piękną Mary. Pan Weller chłodził się w pobliskiej oberży do zmroku, po czym wrócił na łączkę. Kiedy Mary wpuściła go do ogródka, nie szczędząc mu przestróg, żeby zważał na całość swoich nóg i rąk, Sam wdrapał się na gruszę i czekał przyjścia panny Arabelli. Czekał tak długo, że zaczynał wątpić, czy ów szczęśliwy moment nadejdzie, gdy nagle usłyszał na żwirze odgłos lekkich kroków i pokazała się panna Arabella, która w zadumie przechadzała się po ogrodzie. Gdy zbliżyła się do gruszy, Sam, chcąc ją uprzedzić o swojej obecności, zaczął wydawać ciche, diaboliczne dźwięki, zrozumiałe, być może, dla damy w pewnym wieku, która od wczesnego dzieciństwa cierpi na kombinację krupu, kokluszu i zapalenia gardła. Młoda dama rzuciła zaniepokojone spojrzenie w kierunku, skąd dochodziły te straszne dźwięki. Niepokój jej bynajmniej nie ustąpił, gdy zobaczyła między gałęziami męską postać. I byłaby z pewnością uciekła i zaalarmowała cały dom, gdyby strach nie odjął jej nóg. Upadła na ogrodową ławkę, która na szczęście stała w pobliżu. - Gotowa zemdleć! - zawołał Sam bardzo zaniepokojony. - Że też te młode damy zawsze muszę mdleć, kiedy nikt ich o to nie prosi! Pani! Pani! Panno Rzezignacka! Pani Winkle! Niech pani nie mdleje! Mniejsza o to, co przywołało do życia pannę Arabellę! Może był to magiczny dźwięk nazwiska pana Winkle' a, może świeże powietrze, a może znajomy głos Sama! Podniosła głowę i spytała omdlewającym głosem: 88 - Kto to? ? Czego pan tu chce? - Tss! - powiedział Sam, zeskoczył z muru i przycisnął się do niego, starając się zrobić jak najbardziej płaskim. - To ja, , panienko! - Służący pana Pickwicka! ! - poważnie powiedziała panna Arabella. . - Ten sam, proszę pani! - powiedział Samuel. - Pan Winkle schnie z rozpaczy! Faktycznie, proszę pani! - A! ! - zawołała panna Arabella i przysunęła się do muru. . - A jakże! - ciągnął Sam. - Zeszłej nocy tośmy myśleli, że trzeba go będzie związać! Tak szalał. I powiedział, że jeżeli nie zobaczy pani najdalej jutro wieczorem, to pozwoli nazwać siebie bardzo brzydko, jeżeli się w ogóle nie utopi! - Ach, , nie, nie, panie Weller! - zawołała Arabella, , załamując ręce. - Tak powiedział! - ciągnął dalej Sam. - A to człowiek honorowy, takie mam przynajmniej o nim mniemanie; jak coś powie - skończone! Dowiedział się o wszystkim od tych rzezignatów z obcęgami! - Od mego brata! ! - zawołała panna Arabella, , przypomniawszy sobie określenie Sama. - Nie wiem dokładnie, , który z nich jest pani bratem, czy ten brudniejszy? - Tak, , tak, panie Weller! - powiedziała Arabella. - Ale niech pan powie wszystko! ! - Więc proszę pani, dowiedział się wszystkiego od niego. A zdanie mego gubernatora jest takie, że jeżeli pani nie zechce widzieć pana Winkle' a, to rzezignaty wpakują mu do łba ekstraporcję ołowiu, co utrudni znacznie rozwój jego mózgu! - Och! w jaki sposób mogę przeszkodzić tym strasznym niej porozumieniom? ! - zawołała Arabella. - Jest podejrzenie, że dawniejsza miłość wpływa na upór pani - powiedział Sam. - Niech się pani lepiej zobaczy z panem Winkle' em. - Ale jak? Kiedy? - zawołała Arabella. - Nie śmiem sama opuścić tego domu! Mój brat jest taki niedobry, taki nierozsądny! Czuję, że się pan musi dziwić, iż w taki sposób z panem rozmawiam, panie Weller, ale. . . jestem bardzo nieszczęśliwa, bardzo! - tu panna Arabella zapłakała tak gorzko, że Sam poczuł przypływ rycerskich uczuć. - I pani dziwić się może, że mówię z nią tak otwarcie - powiedział Sam z przejęciem. - Ale zapewniam panią, że gotów jestem zrobić wszystko, by sprawa poszła gładko

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • ROZDZIAŁ 18 CZEGO TY CHCESZ ODE MNIE, CZŁOWIEKU? — Czego ty chcesz ode mnie, człowieku? — powiedział ze znużeniem Beniamin Parker i spojrzał na Alexa niemal z niechęcią...
  • Jego nos zaś — oświadczył mi, kładąc owłosiony paluch na czubku owłosionego nochala — wygląda zapewne tak, jak inne nosy, nieprawdaż? Chciałem mu powiedzieć, że z jego dziurek...
  • Heyking opowiadał, że cesarz powiedział mu w Poczdamie, iż gdy wysłał swojego najlepszego ambasadora i swojego najlepszego admirała, ci chyba do czegoś dojdą; i zapytał, na co...
  • - Jesteście wyższą cywilizacją? - zapytałem, choć powinienem był zapytać „czy uważacie się za wyższą", ale, jak ci powiedziałem, zupełnie nie mogłem pozbierać myśli...
  • — Wiecie co, chybabym nie chciał mieć czegoś takiego w ogrodzie, kiedy już będę miał własny dom — powiedział Ron, podciągając gogle na czoło i ocierając pot z twarzy...
  • A skd|e to si bierze? Gdy nauczyciel mówi o rzeczach bBahych, wprost pospolitych, powiedzmy nawet szorstko: tych ze [mietnika, pojtny uczeD sBucha najgorliwiej, wie, |e wówczas co[ zaczyna si, rodz si same z siebie sBowa mBode jak nowe dzieci
  • - Nie możemy tego wiedzieć, dopóki tego nie zrobi, ale z ośmioma procentami udziałów w ręku ma równie dużo do powiedzenia jak pan - powiedział nowy sekretarz...
  • Mistrz ów wyjawił im swą tajemnicę: - Ilekroć przebywasz z kimś, lub masz coś przeciwko komuś, musisz powiedzieć sobie: umieram i ta osoba również umiera...
  • Sumując można powiedzieć, że istotą wsparcia emocjonalnego osób uzależnionych i współuzależnionychjest emocjonalne wzmocnienie icn i pomoc w zmotywowaniu do podjęcia...
  • W mojej głowie aż buzowało od nadmiaru pytań i różnych ewentualności, lecz zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, do naszego stolika podszedł kelner z pytaniem, czy jest tutaj...