Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Stali pod wiekowym dębem. -Załatw jakąś spluwę spośród tych, które nie są dowodami w żadnej bieżącej sprawie. Wiem, że macie ich stosy. Propozycja nie zaskoczyła Sandersona. Właściwie był zadowolony, gdy ją usłyszał. - W porządku. Ale nie obawia się pan, że ktoś sprawdzi oznakowanie? Fraser potrząsnął głową. 192 (- Starkey widział pistolet o tym kalibrze z siedem razy. Spodziewa się, p zobaczy tę samą broń. Nie będzie jej zbyt uważnie badał wzrokiem. Chcę, jeby wyglądała zwyczajnie. - W niektórych raportach są podane numery seryjne. - Mel, wykonano już wszystkie testy balistyczne. Starkey przejrzał te sprawozdania. Wystarczająco często oglądał broń, by przyznać, że Reece i niej strzelał. Muszę mieć podobną spluwę, żeby pokazać ją w sądzie. Nikt nie będzie się zagłębiał w szczegóły. - A jeśli? - Musimy zaryzykować. Mamy do wyboru to albo umorzenie procesu, a wtedy runie lawina pytań. Sanderson błądził wzrokiem między konarami dębu. W końcu spojrzał na Frasera. - Zajmę się tym. Dwa dni później na świadka został wezwany policjant Edward Munoz. Siedział sztywno wyprostowany. Miał świeżo wyprasowany mundur. Był to pierwszy proces o morderstwo, w którym zeznawał, i cała rodzina czekała na wieczorne wiadomości, by zobaczyć bohatera w telewizji. Frazer zbliżył się do ławy dla świadków. - Podaję panu dziewięciostrzałowy pistolet automatyczny, kaliber dwadzieścia dwa. Czy pan go rozpoznaje, panie Munoz? Policjant spojrzał na bębenek i kolbę, jak wcześniej w biurze Frasera. Zwilżył usta, zanim odpowiedział ochrypłym głosem: - Tak, proszę pana. - Czy jest to broń, którą odebrał pan Charlesowi Reece'owi po jego aresztowaniu? - Tak, proszę pana. Fraser zabrał pistolet. - Po czym pan to poznał? Munoz wskazał na kolbę. - Tam jest numer mojej odznaki, a tam wydrapałem datę. I swoje inicjały. Fraser położył na stoliku pistolet, dostarczony wcześniej przez Sander-sona. Pobłyskiwał lekko między ubraniami, strzępami okrwawionej pościeli i fotografiami. 13 - Szaleństwo Temidy Rozdział osiemnasty Minęły trzy miesiące. Keddie siedział pod klonem, nie zwracając uwagi na ostatnie brązowe liście, które opadały mu na głowę. Z oddali nadchodził Paul Rudin, dygocząc z zimna. Wielki seter rzucił się przybyszowi pod nogi. Keddie zawołał psa ostro, kręcąc głową w udawanym gniewie. - Ty duży głuptasku - krzyczał. - Ty duży psi głuptasku! - Podniósł z ziemi patyk i rzucił go daleko. Seter pobiegł, szczekając jak szalony. - Może wejdziemy do środka? - poprosił Rudin. - Świeże powietrze dobrze ci zrobi. Spędzasz za dużo czasu w zamkniętych pomieszczeniach. Rudin przestępował z nogi na nogę. - Niedługo wezwą mnie na świadka. Starkey przypuszcza, że najdalej za dwa tygodnie. - Mówiłem mu, że twoje zeznanie będzie bardzo ważne. - O to chodzi. - Rudinem wstrząsały dreszcze. - Właśnie to mnie martwi. - Jak chcesz, omówimy wszystko ponownie, żebyś poczuł się pewniej. - A możemy zacząć dzisiaj? Bardzo się denerwuję. Pies wrócił w podskokach. W pysku triumfalnie niósł patyk. Keddie złapał za jeden koniec kijka i potrząsał łbem setera, mrucząc przyjaźnie. - Nie, dziś nie mogę, Paul. Nie mam czasu. Wyrwał patyk i znów rzucił. Pies szczekał, oddalając się pędem. - Potrzebuję pomocy - szepnął Rudin. - Na mnie możesz zawsze liczyć. Nie przejmuj się Starkeyem. Cieszę się, że przyszedłeś, ale naprawdę nie masz powodów do obaw. - Boję się. - Paul... - Głos Keddiego brzmiał bardzo łagodnie. - Prawnicy nie jadają świadków, zapewniam cię. Zeznawałem w pięćdziesięciu sprawach karnych. Nic złego się nie dzieje. To ty trzymasz ich w ręku. Wiesz, czego chcą, co dla nich ważne. Uwierz mi. To ty panujesz nad sytuacją. 194 Rudin kichnął, sięgnął po chustkę do nosa. Spojrzał na dom Keddiego, a potem na pola, gdzie hasał pies. - Nie spodziewałem się, że wciągną w tę sprawę tylu ludzi. Powinienem się domyślić. Reece próbuje uciec, matka przyznaje się do udzielenia pomocy

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • ROZDZIAŁ 18 CZEGO TY CHCESZ ODE MNIE, CZŁOWIEKU? — Czego ty chcesz ode mnie, człowieku? — powiedział ze znużeniem Beniamin Parker i spojrzał na Alexa niemal z niechęcią...
  • Jego nos zaś — oświadczył mi, kładąc owłosiony paluch na czubku owłosionego nochala — wygląda zapewne tak, jak inne nosy, nieprawdaż? Chciałem mu powiedzieć, że z jego dziurek...
  • Heyking opowiadał, że cesarz powiedział mu w Poczdamie, iż gdy wysłał swojego najlepszego ambasadora i swojego najlepszego admirała, ci chyba do czegoś dojdą; i zapytał, na co...
  • - Jesteście wyższą cywilizacją? - zapytałem, choć powinienem był zapytać „czy uważacie się za wyższą", ale, jak ci powiedziałem, zupełnie nie mogłem pozbierać myśli...
  • — Wiecie co, chybabym nie chciał mieć czegoś takiego w ogrodzie, kiedy już będę miał własny dom — powiedział Ron, podciągając gogle na czoło i ocierając pot z twarzy...
  • A skd|e to si bierze? Gdy nauczyciel mówi o rzeczach bBahych, wprost pospolitych, powiedzmy nawet szorstko: tych ze [mietnika, pojtny uczeD sBucha najgorliwiej, wie, |e wówczas co[ zaczyna si, rodz si same z siebie sBowa mBode jak nowe dzieci
  • - Nie możemy tego wiedzieć, dopóki tego nie zrobi, ale z ośmioma procentami udziałów w ręku ma równie dużo do powiedzenia jak pan - powiedział nowy sekretarz...
  • Mistrz ów wyjawił im swą tajemnicę: - Ilekroć przebywasz z kimś, lub masz coś przeciwko komuś, musisz powiedzieć sobie: umieram i ta osoba również umiera...
  • Sumując można powiedzieć, że istotą wsparcia emocjonalnego osób uzależnionych i współuzależnionychjest emocjonalne wzmocnienie icn i pomoc w zmotywowaniu do podjęcia...
  • W mojej głowie aż buzowało od nadmiaru pytań i różnych ewentualności, lecz zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, do naszego stolika podszedł kelner z pytaniem, czy jest tutaj...