Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Co do Christie, to najchętniej schowałaby się w mysią dziurę, żeby się odciąć od wszystkiego i od wszystkich, a w szczególności od Lea von Hesslera. W tej chwili ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę, była kolacja w mieście - bo­lesne przypomnienie innej kolacji, z mężczyzną, który ją zostawił pod drzwiami sypialni, rozpaloną i z bólem w ser­cu. A ten ból, początkowo tylko lekkie ukłucie, zatruł jej teraz całe życie. Christie broniła się przed tym uczuciem, a jednocześnie w głębi duszy wiedziała, że lęk, jaki ją ogarniał, wynikał nie tylko z tego, że jej reakcja na Lea stanowiła przekroczenie reguł, jakie sobie ustanowiła, żeby móc żyć tak, jak chciała. Jej lęk sięgał znacznie głębiej; wyrastał z ziarna rozpa­czy i pogardy dla siebie, zasianego jeszcze przez ojca, gdy ją odrzucił, wybierając Saula. Dawno temu, głęboko w jej psychice, narodził się ste­reotyp nie odwzajemnionej miłości do mężczyzny, odrzu­cenia przez niego tej miłości, i to była właśnie przyczyna lęku, który podsycał jej gniew; to, oraz przeświadczenie, że ją Leo oszukał, świadomie i z zimną krwią. Skoro zdała sobie z tego sprawę, powinno jej być ła­twiej uwolnić się od tej uczuciowej zależności, zamiast tego jednak popadała w nią coraz głębiej. Skoro nie chciał się z nią przespać, to po co sobie w ogóle zawracał głowę oszukiwaniem jej? To nielogiczne. Niezgodne z tym, co wiedziała na temat funkcjonowania męskiego umysłu, niespójne z charakterem, w jaki go wy­posażyła jej sycąca się gniewem i bólem wyobraźnia, by zagłuszyć wspomnienia tamtego wspólnie spędzonego wieczoru. Spójrz prawdzie w oczy, upominała siebie, słu­chając szczebiotu Cathy, ale było to równie skuteczne jak plaster na atak serca. Davina była w kuchni, kiedy zadzwonił telefon. Mimo że minęła szósta, przeszedł ją nagły dreszcz - przed oczami stanął jej jak żywy Saul Jardine. Musiała wysłuchać reprymendy na temat swojego idioty­cznego postępowania zarówno od Gilesa, jak i od Philipa Taylora. Z Gilesem poszło jej znacznie gorzej niż z Philipem, mimo że to ten ostatni był większym złośnikiem i nerwusem. Z oczu Gilesa wyczytała bowiem budzącą się świado­mość, że nie zasłużyła na piedestał, na którym ją ustawił. Słuchając go doszła do wniosku, że go zawiodła. Skrzyw­dziła go. Choćby tylko przez zaniedbanie. Poprzedniego dnia, po odejściu Saula, zadzwonił i bardzo sztywnym oraz oficjalnym tonem poinformował ją, że przez kilka dni nie będzie go w pracy. Powiedział, że w tym tygodniu przypada rocznica śmierci ich małego i wobec tego uważa, że należy się to zarówno Lucy, jak i ich wspólnemu dziecku, żeby te chwi­le spędzili razem. - Jest bardzo rozdrażniona - wyjaśnił i Davina po­chwyciła w jego głosie coś jakby poczucie winy, próbę usprawiedliwienia się. Giles musi wiedzieć, że się na nim polega. Wtedy czuje się silny i odpowiedzialny. To właśnie na nim polegała po śmierci Gregory'ego. Uśmiechnęła się pod nosem z lekką ironią, zastanawia­jąc się, czy Saul Jardine miał kiedykolwiek taką potrzebę - żeby czuć, że ktoś jest od niego zależny. Z góry znała odpowiedź: Saul nie był takim typem mężczyzny. Nie zadała sobie jednak pytania, jak to się stało, że tak krótko znając Saula tak wiele o nim wiedziała, a tym bar­dziej dlaczego tyle o nim myślała. I teraz, kiedy ostry dzwonek telefonu przeciął ciszę i serce skoczyło Davinie do gardła, również nie zadawała sobie pytań, na które wolałaby nie słyszeć odpowiedzi. Podniosła słuchawkę zmuszając się do uśmiechu, w nadziei, że może w ten sposób przynajmniej częściowo rozładuje napięcie. - Czy mogę mówić z Daviną James? Męski głos po drugiej stronie był nieznajomy, a jej roz­mówca posługiwał się tak nienaganną i pozbawioną akcen­tu angielszczyzną, że Davina zorientowała się natychmiast, że nie jest to jego ojczysty język. - Jestem przy telefonie - odpowiedziała i urwała, próbując zignorować nagłe ustanie dopływu adrenaliny, tak gwałtownego, kiedy podchodziła do aparatu. Leo wiele razy powtarzał sobie to, co zamierzał powie­dzieć Davinie, dlatego krótkie wyjaśnienie, że jego zda­niem ich ojcowie przyjaźnili się podczas wojny, poszło mu gładko, choć tylko z pozoru. Nawet nie widząc Daviny, wyczuwał jej zdziwienie i niepewność. Nie ulegało też wątpliwości, że jej zapro­szenie, na które tak bardzo liczył, wynikało raczej z dobre­go wychowania niż z rzeczywistej chęci zobaczenia się z nim. Jeśli zaskoczyła ją skwapliwość, z jaką jej pełne rezer­wy zaproszenie zostało przyjęte, nie dała tego po sobie poznać

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • - Jestem żywy, wszędzie, a jeśli idzie o ciebie, jak sama teraz wyczuwasz, jestem bardziej żywy niż kiedykolwiek...
  • III 1 • 3 Jest wiele rodzajów ludzi niewdzięcznych, podobnie jak złodziei, morderców, których wina jest jedna i ta sama, lecz wielka rozmaitość jej odmian...
  • A Rachela leczyła i uczyła leczyć, a uzupełniając tam doświadczenie sama uczyła się, poznała leki dotąd nie znane, w szczególności różne zioła czarnohorskie...
  • Tam sama nieraz dołączała swój ubożuchny głosik do pieśni pochwalnych, a na dole, w głównej nawie, stał Erlend, po brodę okutany w płaszcz, i oboje myśleli jedynie o tym, jak by...
  • Ja nie pozwalałam na nic, lecz mi to nie pomoże, doktor wiedziałby na pewno, ale mi to nie pomoże, a myśl, że Babcott czy jakiś inny doktor mógłby przeprowadzać na mnie tak intymne...
  • Podobnie moze sie zdarzyc, ze poszczególne zwiazki nie aprobuja ostatecznych wniosków, do których sama logika musialaby je doprowadzic, skoro nieuchronnie wyplywaja z zasad...
  • Więc moja matka zasiadła znowu przy swoim ślicznym biureczku, a służąca przejechała się po raz drugi dorożką, przed samą północą...
  • Dzieje, kultura - życie historyczne - nie jest żywiołem, w którym swoboda wykuwa samą siebie: dokonana, osiągnięta swoboda spływa w świat dziejów, wciela się weń, ale...
  • Tak bardzo pragnął natychmiast ruszyć do tego miejsca, gdzie powitałby go przyjazny uśmiech, ale bał się zostawić Emmę-Jean samą...
  • - Nie wiem - odpowiedział Partridge - ale to musi być ważne, bo nasza młoda pani nic nie robi bez powodu, zresztą jejmość wie to sama, mavourneen...