Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Wcześniej nie zastanawiał się jakoś nad znaczeniem tego faktu, przyzwyczajony raz w tygodniu zajeżdżać na stację benzynową. Pojawiły się cysterny. Bradleye i czołgi podjeżdżały parami, tankowały równocześnie, a następnie powracały na stanowiska, gdzie czekała na nie amunicja. Zauważył, że każdy niemal Bradley zaopatrzony był w zakupiony przez celowniczego z własnych pieniędzy klucz nasadowy, który ułatwiał przeładowanie magazynka Bushmastera. Działały lepiej niż specjalnie w tym celu zaprojektowane urządzenia. Temat na niezły program, pomyślał z nikłym uśmiechem. Dowódca oddziału, który z M1A2 przesiadł się teraz na HMMWV, przechodził od pojazdu do pojazdu, sprawdzając stan maszyn i załóg. Dziennikarza zostawił sobie na koniec. - Panie Donner, wszystko w porządku? Reporter upił łyk kawy przyrządzonej przez kierowcę Bradleya i skinął głową. - Zawsze tak to wygląda? - spytał młodego oficera. - Dotąd znałem to tylko z ćwiczeń, ale na razie wszystko przebiega bardzo podobnie. - A co pan myśli o całej sprawie? - indagował dziennikarz. - No wie pan, pan i pańscy ludzie zabiliście tak wielu nieprzyjaciół. Kapitan zamyślił się na chwilę. - Pisał pan kiedyś o huraganie i podobnych wypadkach? - Tak. - I pytał pan ludzi, jak to jest, kiedy nagle całe życie zostaje wywrócone do góry nogami? - Taki jest mój zawód. - Podobnie jest z nami. Wypowiedzieli nam wojnę, więc z nimi walczymy. Jeśli ich zaboli, może następnym razem się zastanowią. Wie pan, mam wuja w Teksasie, to znaczy wuja i ciotkę. Kiedyś grał zawodowo w golfa, uczył mnie trzymać kij i robić zamach, potem pracował dla Cobry, firmy produkującej sprzęt do golfa. Tuż przed naszym wyjazdem z Fort Irwin zadzwoniła matka, że oboje złapali tego pieprzonego wirusa ebola. Chce pan naprawdę wiedzieć, co o tym myślimy? - spytał oficer, który tej nocy zniszczył pięć czołgów. - Pora się zbierać, panie Donner. Czarny Koń rusza o dziesiątej. Przed świtem powinniśmy mieć kontakt. - Na horyzoncie pojawił się przytłumiony blask, a po długiej chwili doleciał do nich odległy grzmot. - Apache zaczynają wcześniej. Trzydzieści kilometrów na północny zachód, zniszczone zostało właśnie stanowisko dowodzenia 2. Korpusu. Operacja rozwijała się pomyślnie. 1. szwadron Czarnego Konia miał teraz zrobić zwrot i przetoczyć się na północ przez resztki 2. Korpusu. 3. szwadron powinien napotkać na mniejszy opór, gdy iść będzie na południe, by w ten sposób uzupełnić siły pułku przed pierwszym atakiem na lewe skrzydło 2. Korpusu. W odległości jedenastu kilometrów Hamm przesuwał artylerię, aby ta dopomogła w dobiciu 2. Korpusu, którego dowództwo właśnie wyeliminowały śmigłowce Apache. * * * Eddington nieustannie musiał upominać sam siebie, że najważniejsza jest prostota. Niezależnie od lat studiów i nazwy, którą wybrał dla swojej formacji, nie był Nathanielem Bedfordem Forrestem, a pole bitwy było o wiele za duże, aby mógł sobie pozwolić na improwizacje, jak często robił ten rasistowski geniusz podczas wojny secesyjnej. Kruk był teraz rozciągnięty szczególnie płytko, gdyż w ciągu ostatnich dziewięćdziesięciu minut czoło brygady poszerzyło się niemal dwukrotnie, co zmniejszyło tempo jej marszu. Może to i nieźle, myślał pułkownik. Musiał zachować ostrożność. Siły wroga nie mogły wykonać zbyt głębokiego manewru na wschód w obawie, że zderzą się z lewym skrzydłem Czarnego Konia - jeśli założyć, że w ogóle wiedzieli o jego istnieniu - z kolei teren na zachodzie był zbyt trudny, aby pozwolić na szybki manewr. Najeźdźcy próbowali środkiem i dostali lanie, logicznym przeto posunięciem ze strony 1. Korpusu ZRI byłoby wykonanie ograniczonego manewru oskrzydlającego, najpewniej z głównymi siłami przesuniętymi na wschód. Obrazy dostarczane przez Predatory zaczynały to potwierdzać. * * * Dowódca Nieśmiertelnych nie mógł już skorzystać z prawdziwego stanowiska dowodzenia, dlatego musiał zadowolić się tym, co pozostało po 1. Brygadzie. Płynęła z tego bezpośrednia nauka, że musi nieustannie uciekać. Najważniejsze było w tej chwili ponowne nawiązanie kontaktu z dowództwem 1. Korpusu, co nastręczało sporo trudności, ono bowiem właśnie przemieszczało się, gdy na drodze do Al-Artawija wpadł w zasadzkę Amerykanów. Teraz 1. Korpus z pewnością organizował stanowisko dowodzenia sztabu armii. Udało mu się połączyć z trójgwiazdkowym irańskim generałem, któremu, najszybciej jak potrafił, przekazał wiadomości. - To najwyżej jedna brygada - zapewnił go zwierzchnik. - Co teraz zamierzacie, generale? - Skupię siły, które mi pozostały i przed świtem zaatakuję z obu skrzydeł - odparł dowódca dywizji. W gruncie rzeczy nie miał zbyt wielkiego wyboru, o czym obaj dobrze wiedzieli. 1. Korpus nie mógł się cofnąć, gdyż wywołałoby to tylko gniew przywódcy, który posłał go do boju. Pozostanie w miejscu oznaczało czekanie na oddziały saudyjskie, które sunęły od granicy z Kuwejtem. Trzeba było zatem odzyskać inicjatywę, z zaskoczenia atakując blokujących drogę Amerykanów. Do tego właśnie celu przeznaczone były czołgi, a pod swoimi rozkazami miał ich ciągle ponad czterysta. - Aprobuję. Zapewnię wam wsparcie artylerii korpusu. Jeśli przełamiecie obronę nieprzyjaciela, przed zmrokiem powinniście stanąć w Rijadzie. Jeśli Allach pozwoli, dopowiedział w duchu dowódca Nieśmiertelnych. Nakazał 2. Brygadzie, aby zwolniła tempo, co pozwoliło 3. dogonić ją, przeformować się i wykonać manewr na wschód. Zwierciadlaną operację powinni na zachodzie przeprowadzić Irakijczycy. 2. Brygada zaatakuje przeciwnika z boku, podczas gdy 3. zajdzie go od tyłu. Centrum pozostanie puste. * * * - Zatrzymali się. Prowadząca brygada stanęła. Są o trzynaście kilometrów na północ - oznajmił S-2 brygady. - Za kilka minut powinniśmy otrzymać potwierdzenie od Kruka, który będzie ich miał w zasięgu wzroku. Wiedział, co robi nieprzyjaciel. Grupa zachodnia, nieco cofnięta, posuwała się wolno, najwyraźniej w oczekiwaniu na rozkazy, które zmienią jej rozlokowanie. Nieprzyjaciel potrzebował czasu na zastanowienie. Eddington nie mógł na to pozwolić. Jedyny prawdziwy problem z MLRS polegał na tym, że przy minimalnym zasięgu wyrzutnia była o wiele mniej precyzyjna niż przy maksymalnym. Po raz drugi tej nocy wyrzutnie, które nie zmieniły w ogóle swej pozycji, włączyły stabilizatory i podniosły platformy z kasetami, sterowane wyłącznie informacjami elektronicznymi. Po raz drugi tej nocy ciemność rozdarły smugi pocisków, tyle że tym razem poruszających się po o wiele bardziej płaskich trajektoriach

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • I Wypełniał też obywatel swój obowiązek względem rodu i rodziny poprzez potomstwo, które miało stanowić kontynuację rodu -201- oraz winne było przyjąć na siebie...
  • Ubrawszy się podszedł do lustra i znowu kichnął tak głośno, że indor, który podszedł w tej chwili do okna – okno zaś było bardzo blisko ziemi – zagulgotał mu nagle coś nader...
  • Szkoda więc było za- chodu, a zresztą marynarze mieli sporo roboty przed zawinięciem do portu i nie mieli zamiaru spełniać nadmiernych wymagań kapryśnych podróżnych i...
  • Ebou Dar było wielkim portem morskim, dysponującym pewnie największą zatoką znanego świata, a jego pirsy niczym długie szare palce wyciągały się od nabrzeża,...
  • Rok temu czytałem tom jego opowiadań i lektura ta zrobiła na mnie takie wrażenie, jakiego od bardzo dawna, od czasów intelektualnego głodu, nie dane mi było...
  • To były pierwsze dni po wejściu sił rozjemczych, w okopach po obu stronach siedziało jeszcze mnóstwo żołnierzy i trzeba było to całe bractwo rozpoznać, policzyć i...
  • Chyba właśnie dlatego, a nie przez wdzięczność za uratowanie siostry, Malgmal nie pozwalał go utrącić, chociaż prawie nie było obiegu, w którym nie próbowano by zniszczyć Hory...
  • Wychowany w Ravensburgu Roo wiedział, że zima może przyjść wcześnie i niespodzianie, ale śniegi mogą też się i spóźnić i tylko bogom było wiadome, jak będzie w tym roku...
  • - Czy żąda pan, abym popełniła pocałunek? Było to świetnie zagrane: figlarna dziewczyna z 1915 roku, która podkpiwa sobie z wiktoriańskiego żarciku; wyglądała absurdalnie i...
  • Tak było w teatrze greckim, w teatrze szekspirowskim i tak jest do dziś...