Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Przez okno wśliznęła się druga noga, a mężczyzna wiercił się na plecach i wciskał w otwór, kiedy pierwsza czarna wdowa wstrzyknęła mu jad do krwi. Roz- legł się straszliwy wrzask, który tak dobrze będziemy potem pamiętać. W świetle padającym z korytarza widzieliśmy, jak ogromne nogi w popłochu wycofują się, podczas gdy mała spo- łeczność pająków, zaalarmowana, rozbiegła się po jego spod- niach. Czuł je na sobie i usłyszeliśmy, jak przerażony, cierpiący, nie panujący nad swym ciałem stacza się z dachu i wali na ziemię pod naszym oknem. Wrzeszczał bez ustanku, tarzał się, walił wielkimi dłońmi po nogach i kroczu. Zerwał się, spojrzał na matkę patrzącą na niego ze zniszczonego okna i pognał do Cal- lanwolde, jakby uciekał przed ogniem. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, ile pająków go ukąsiło. Naza- jutrz psy zgubiły jego trop przy stacji benzynowej na Stillwood Avenus. Policja zaalarmowała wszystkie szpitale, ale nigdzie w Georgii nie prosił o pomoc lekarską siedmiostopowy olbrzym z rudą brodą pogryziony przez czarne wdowy. Zniknął równie tajemniczo i widmowo, jak się pojawił. W następny weekend przyjechał ojciec i tego samego dnia wróciliśmy na wyspę. Matka nie pozwoliła nam wspomnieć mu nawet słowem o człowieku, który tak wstrząsnął naszym życiem. Kiedy pytaliśmy dlaczego, wyjaśniła, że ojciec ma za sobą wojnę i ma prawo wrócić do szczęśliwej rodziny. Bardziej niejasna była jej sugestia, że ojciec może podejrzewać, iż zrobiła coś, co przy- 155 ciągnęło uwagę Callanwolde. Ojciec często powtarzał, że nigdy nie została zgwałcona kobieta, która się tego nie dopraszała. Powiedziała to rzeczowym, beznamiętnym tonem i dodała, że jest wiele rzeczy, których mężczyźni nigdy nie zrozumieją. Lukę, Savannah i ja następne trzy dni strawiliśmy na próbach wyłapania pozostałych pająków. Sześć było w naszej sypialni, dwa złapaliśmy na poddaszu, jeden schronił się w mojej tenisów- ce. Nigdy więcej nie spaliśmy w tym pokoju. Po naszym wyjeździe babka odnajdywała czarne wdowy w różnych miej- scach. Kiedy Papa John umarł, wysypała je wszystkie głęboko w lesie Callanwolde. Ani ona, ani żadne z nas nie zabiło odtąd żadnego pająka. Pająki stały się dla naszej rodziny pierwszym z gatunków świętych stworzeń. Wiele lat później przeglądając czasopisma w Atlanta Public Library, natknąłem się na fotografię i krótką notkę: „Otis Miller, lat 31, został zeszłej nocy aresztowany w Austell w stanie Georgia za próbę zgwałcenia i zamordowania Bessie Furman, miejscowej nauczycielki, żyjącej w separacji". Zrobiłem fotokopię informacji, a w poprzek zdjęcia napisałem jedno jedyne słowo: „Callanwolde". 6 W holu Plaza Hotel przeszliśmy obok bujnych palm i uważ- nych chłopców hotelowych, by skierować się do „Oak Room", gdzie czekał na nas w kącie zaciszny stolik. Dopiero po pięciu minutach pojawił się kelner, demonstrując niewzruszoną mie- szankę wyniosłości i wystudiowanej obojętności. Zamówień wy- słuchał z takim namaszczeniem, jak gdyby chodziło o konstruo- wanie portfelu akcji. Chciałem nawet zamówić befsztyk z wo- łowiny suszonej na słońcu albo marynowany ryj, nie wyglądało jednak na to, by kelner miał rozwinięte poczucie humoru. Kaza- łem sobie przynieść martini z lodem i z plasterkiem cytryny, wiedząc, że w drinku znajdzie się okrągła i obelżywa zielona 156 oliwka. W pewnej kategorii drogich hoteli „cytryna" jest zawsze przekładana na „oliwka". Doktor Lowenstein zamówiła Pouilly Fuisse. Drinki nadjechały, a ja natychmiast wyjąłem oliwkę i umie- ściłem ją w popielniczce. — Powiedział pan „z oliwką" — zauważył na odchodnym kelner. — Zawsze robię ten sam błąd. — Dlaczego nie lubisz nowojorskich kelnerów, Tom? — Bardziej już chyba wolę nazistowskich zbrodniarzy wo- jennych, chociaż nie jestem do końca pewien, gdyż nigdy jeszcze żadnego nie spotkałem. — Podniosłem szklaneczkę i dodałem: — Pani zdrowie, pocieszycielko dusz. Na Boga, pani doktor, jak może pani znieść to przebywanie jeden straszliwy dzień po dru- gim pośród ludzi tak udręczonych? Skosztowała łyk wina, zostawiając na kieliszku ślad szminki, i powiedziała: > . — Ponieważ zawsze mi się wydaje, że mogę im pomóc. — Ale czy pani sama nie popada wskutek tego w depresję? Nie czuje się pani po pewnym czasie podłamana? — Ich problemy nie są moimi. Tych mam pod dostatkiem, żeby trapić się cudzymi. — Ha, ha — zaśmiałem się. — Z chęcią zamieniłbym się z panią na kłopoty. — Tak to jest. Jesteś absolutnie pewien, że bez trudu poradziłbyś sobie z moimi problemami, podczas gdy nie możesz sobie poradzić ze swoimi. Podobnie i ja odnoszę się do swojego zawodu. Kiedy o szóstej opuszczam gabinet, wszystko zostawiam za jego drzwiami. Kończę dzień pracy i przestaję myśleć o swoich pacjentach. Nauczy- łam się dzielić życie na część zawodową i prywatną. — To brzmi dla mnie strasznie zimno i bezwzględnie — powiedziałem.—Nie mógłbym być psychiatrą. Historie, których wysłuchałbym w dzień, dręczyłyby mnie w nocy. — Wtedy nikomu nie mógłbyś dopomóc. Trzeba zachować odpowiedni dystans, Tom. Przecież" i tobie jako nauczycielowi musieli się przytrafiać uczniowie z problemami emocjonalnymi

Tematy

  • Zgłębianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • W jakiej zatem mierze cudowny wynalazek, twór ludzkiego geniuszu, potrafi pomóc, a w jakiej zaszkodzi idei zbudowania nowego szcz[liwego spoBeczeDstwa? Wynnyczenko, dajc na to pytanie ostro|n odpowiedz, nie cofaB si przed dramatycznym ostrze|eniem dotyczcym mo|liwych skutków socjalizmu
  • - Mogłaś wezwać pomoc wcześniej! Billy'emu nie stałaby się żadna krzywda i pan Sawicki by nie zginął! A ja bym nie musiała być taka strasznie głodna! Mogłaś! Mogłaś!...
  • Dzieci rosły tak szybko i były urocze, zupełnie jak ich matka: Prune o oczach koloru czekolady i kręconych włoskach i Ricot - wysoki, o aksamitnych policzkach, oboje tak radośni i...
  • Sumując można powiedzieć, że istotą wsparcia emocjonalnego osób uzależnionych i współuzależnionychjest emocjonalne wzmocnienie icn i pomoc w zmotywowaniu do podjęcia...
  • Więc moja matka zasiadła znowu przy swoim ślicznym biureczku, a służąca przejechała się po raz drugi dorożką, przed samą północą...
  • Na ten widok konwojent siedzący dotąd za stołem, wydobył zza pasa topór, przeciął nim łańcuch łączący go z więźniem i skoczył na pomoc towarzyszom...
  • Widzimy, jak ogrom-f na rolę spełniają członkowie rodziny (współmałżonek, dzieci i dalsii krewni), a jak stosunkowo niewielką - pomoc społeczna (w krajni mającym w tej...
  • Bracia spotkali się wzrokiem, informując się milcząco, że ojciec najpewniej stał tam dostatecznie długo, by być świadkiem wymiany zdań pomiędzy matką i synami...
  • Jestem przekonany, że matka Anna uczyniła doskonały wybór i pragnę tylko osobiście prosić Panią o objęcie tych obowiązków...
  • Ponieważ jednak na ogół ani oni nie zadawali się z nikim, ani nikt nie zawracał im głowy, nie miałem żadnych podstaw, by zwrócić się do nich po pomoc...