Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Lata zdecydowanie dawały mi się we znaki. A każde tysiąc mil pokonanych przez te posiniaczone zwłoki odzywało się teraz bólem. Dźwiganemu brzemieniu czasu zawdzięczam również charakterystyczną dla starców skłonność do zbaczania z tematu. Chłopak nawet na moment nie przestał paplać o Czarnych Ogarach, demonicznych famulusach, goblinach i hobgoblinach oraz innych stworzeniach nocy, których nigdy nawet na oczy nie widziałem. I bardzo dobrze. Te nieliczne, które zechciał nam pokazać, były co do jednego paskudne, śmierdzące, niemiłe i jakoś nazbyt chętne, by kopulować z ludźmi, niezależnie od ich płci i preferencji seksualnych. Synowie Umarłych zgodnie twierdzili, że uleganie kaprysom potworów bynajmniej nie jest dobrym pomysłem. Jak dotąd jednak nie przydarzyły się naruszenia dyscypliny. Noc była naprawdę zimna. Oba księżyce świeciły na niebie. Chłopczyk był w pełni. W czystych i jasnych przestworzach krążyła sowa, niepokojona przez ciemne kształty wyglądające niczym para nocnych gawronów. Śladem jednego z nich podążał zakosami jeszcze mniejszy czarny ptak, nerwowo polatujący tu i tam, jakby karany każdorazowo za jakieś krucze przewinienia. A może po prostu ulegał kaprysom, podobnie jak moja szwagierka przez całe swoje życie. Najprawdopodobniej żaden z tych lotników nie był prawdziwym ptakiem. Za najbliższym domem zamajaczyła jakaś ogromna sylwetka. Wydała z siebie parę chrapliwych odgłosów i ociężale usunęła się z drogi. Udało mi się wypatrzyć zarys kształtu przypominający może najbardziej łeb gigantycznej kaczki. Pierwsi Władcy Cienia, ci, którzy podbili te ziemie, musieli dysponować osobliwym poczuciem humoru. Ta wielka, powolna, zupełnie absurdalna istota była zabójcą. Oprócz niej zastępy groźnych paskud obejmowały między innymi olbrzymiego borsuka, krokodyla na ośmiu nogach i z parą ramion oraz niezliczone mutacje krów-morderców, koni- morderców i kucyków-morderców, z których większość przeczekiwała dzień schowana pod wodą. Najbardziej dziwaczne istoty stworzone zostały przez bezimiennego Władcę Cienia, obecnie znanego już tylko pod przydomkami: Pierwszy lub Władca Czasu. Za tworzywo posłużyły mu cienie z lśniącej równiny, które w Hsien znane są jako Zastęp Niepomszczonych Umarłych. Trudno się więc dziwić, że Hsien nosi miano Krainy Nieznanych Cieni. Przeciągły ryk wielkiego kota rozdarł noc. To z pewnością musiał być Wielkouchy albo jego siostra Cat Sith. Zanim dotarłem do domu Jednookiego, Czarne Ogary również dały znać o sobie. Dom Jednookiego wzniesiony został zaledwie rok temu. Przyjaciele małego czarodzieja przystąpili do budowy dopiero wówczas, gdy wykończyli własne siedziby. Wcześniej Jednooki wraz ze swoją kobietą, babką Tobo, Gotą, mieszkał w paskudnej, śmierdzącej lepiance. Nowy dom zbudowano z kamienia. Pierwszorzędna strzecha kryła cztery wielkie pomieszczenia, w jednym z nich musiała mieścić się destylatornia. Jednooki mógł być zbyt już stary i słaby, aby wywalczyć sobie pozycję na lokalnym czarnym rynku, jestem jednak pewien, że nie zaprzestanie destylacji mocnej gorzały, póki jego duch goreje w sfatygowanej powłoce. Ten człowiek był prawdziwym fanatykiem. Gota utrzymywała dom w nieskazitelnym stanie, posługując się znaną od starożytności metodą - mianowicie gnała nielitościwie swą córkę Sahrę do prac domowych. Gota, nadal przezywana Trollicą przez starych towarzyszy, była obecnie równie słaba jak Jednooki. Stanowili zaiste dobraną parę, jeśli brać pod uwagę upodobanie do mocnych trunków. Kiedy Jednooki wyzionie wreszcie ducha, zostawi jeszcze całe jezioro napojów wyskokowych dla swej najdroższej. Tobo wystawił głowę przez szczelinę w drzwiach. - Pośpiesz się! - Zdajesz sobie sprawę, do kogo mówisz, chłopcze? Do byłego militarnego dyktatora Wszech Taglios. Chłopak wyszczerzył zęby, nie bardziej przejęty niźli pozostali - cóż, takie czasy. Uwagi z rodzaju: "kim to ja nie byłem" nie są warte materii oddechu, która je przenosi. Ostatnio troszkę zbyt często zdradzałem skłonności do filozofowania na ten temat. Dawno, dawno temu byłem nikim i nie miałem żadnych ambicji stania się kimś więcej. Okoliczności sprzysięgły się, żeby złożyć w me ręce ogromną władzę. Gdybym wówczas zechciał, mogłem połowie świata wypruć flaki. Pozwoliłem jednak, by owładnęła mną inna obsesja. I tym sposobem znalazłem się tu, gdzie teraz jestem - zatoczywszy pełny krąg od miejsca, z którego wyszedłem - drapiąc stare blizny, nastawiając złamane kości i pisząc historie, których nikt zapewne nie przeczyta. Tylko że teraz jestem znacznie starszy i bardziej zbzikowany. Pogrzebałem wszystkich przyjaciół mej młodości prócz Jednookiego... Wszedłem do domu czarodzieja. Upał był przemożny. Jednooki i Gota nawet latem trzęśli się z zimna. Chociaż lata w południowym Hsien rzadko kiedy bywały prawdziwie gorące. Rozejrzałem się po wnętrzu. - Jesteś pewien, że naprawdę coś się stało? Tobo odrzekł: - Próbował mi coś powiedzieć. Nie byłem w stanie go zrozumieć, dlatego poszedłem po ciebie. Bałem się. On. Bał się. Jednooki siedział na koślawym krześle, które sam dla siebie zbił. Trwał w całkowitym bezruchu, jednak w kątach pomieszczenia coś się mrowiło - nieznaczne drgnienia, widoczne jedynie kątem oka. Podłogę zaścielały muszle ślimaków. Ojciec Tobo, Murgen, mówił na te stwory "skrzaty", przez pamięć o małym ludku, który znał w młodości. W okolicy zamieszkiwało dwadzieścia odmian "skrzatów", od nie większych niż kciuk do sięgających połowy wysokości człowieka. Naprawdę pomagały w domu, kiedy nikt nie patrzył. Co doprowadzało Śpioszkę do szaleństwa. Oznaczało bowiem, że musiała dodatkowo wysilać mózgownicę, aby wymyślać kolejne obowiązki, które utrzymałyby łobuzów z Kompanii z dala od kłopotów. Całe domostwo Jednookiego wypełniał przytłaczający smród. Jego źródłem był fermentujący zacier. Sam czort wyglądał jak efekt zabiegów preparatora głów, który na dodatek po skurczeniu głowy zapomniał oddzielić ją od ciała. Jednooki był obecnie dosłownie strzępem człowieka. Nawet w najlepszym okresie trudno byłoby określić jego posturę mianem szczególnie okazałej. W wieku dwustu i coś tam lat, stojąc nie jedną, ale obiema nogami w grobie i jeszcze sięgając doń ręką, bardziej przypominał wysuszone truchło małpki niźli żywą istotę ludzką. Powiedziałem: - Słyszałem, że znowu próbujesz zaleźć komuś za skórę, staruszku. - Uklęknąłem. Oczy Jednookiego otworzyły się. Utkwił we mnie spojrzenie. Pod tym względem czas okazał się dla niego łaskawy. Nie miał kłopotów ze wzrokiem. Otworzył bezzębne usta. Z początku nie potrafił dobyć z nich żadnego dźwięku. Spróbował unieść dłoń o palcach niczym nóżki mahoniowego pajączka. Nie starczyło mu sił. Tobo przestąpił z nogi na nogę, a potem mruknął coś pod adresem stworów w kątach

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Czy dzieło sztuki staje się mniej piękne przez to, że jest ukryte? Ja obejrzę ten film… a po mojej śmierci obejrzy go świat i uzna mój geniusz, nawet jeśli sposób w jaki go wyraziłem,...
  • -Jeśli on nie jest gotów skończyć z tymi głupstwami - ciągnął ponuro Rafę, nie spuszczając wzroku z Imogen, to zabiorę cię z Almack's natychmiast, nawet siłą, jeśli będzie...
  • - Oddaj mu, a będziesz odtąd wędrować w cieniu strachu aż po kres twego życia - a nawet i później! Tak jak teraz my dwaj musimy krążyć tutaj z powodu tego Przekleństwa! Puzderko i...
  • A skd|e to si bierze? Gdy nauczyciel mówi o rzeczach bBahych, wprost pospolitych, powiedzmy nawet szorstko: tych ze [mietnika, pojtny uczeD sBucha najgorliwiej, wie, |e wówczas co[ zaczyna si, rodz si same z siebie sBowa mBode jak nowe dzieci
  • #Czy zjawisko nawiedzenia z kosmosu dosięga dziedzin, jakich nawet nie podejrzewamy?# Zjawisko kontaktu dociera do waszego świata z wielu, wielu stron...
  • Ten nierozważny młodzieniec, skuszony płonną nadzieją osiągnięcia wyższej władzy, nawiązał stosunki z magami, tłumaczami snów, nawet z nekromantami?? - stosunki...
  • Z tego zakBopotania i pitrzcych si przeszkód nawet przestaB mnie interesowa krajobraz widziany z okna wagonu, a przecie| wjechali[my w krain sBoDca, bujnej zieleni, sadów i winnic z urodzajów sByncych
  • Informacja kończyła się prośbą do rodziny o zezwolenie na pogrzeb jej szczątków na planecie, by "nawet tak słaba i nieudana córka Wspanialej Rasy mogła spoczywać na ziemi, która...
  • Pomimo że kodeksy czy metody postępowania proponowane osobom z określonym piętnem będą się między sobą różnić, istnieją pewne argumenty, nawet najbardziej sprzeczne, co do...
  • Indra nie rozumiała tego, bo nawet jeśli bardzo był wzburzony sensacją w związku z Okiem Nocy, to w jakiś sposób wyczuwała, że Ram zwraca się przeciwko niej...