Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Mężczyzna chrząknął. - Nie jesteś jego nauczycielem, co? - Nie. - Myślisz, że ktoś mu już wytłumaczył...? - Nie. - Może byłoby dobrze, gdybym ściągnął tu któregoś z centurionów, żeby z nim pogadał? Byłbyś zdumiony, jak ci chłopcy opanowali właściwy język. - Bardzo by mu się to przydało - zgodził się Rincewind. Mężczyzna wziął hełm, westchnął, skinął na sierżanta i wygładził zmarszczki na swoim płaszczu. Był to brudny płaszcz. - Powinienem chyba jakoś cię ukarać albo co - stwierdził. - Za co? - Popsułeś bitwę. - Popsułem bitwę? Mężczyzna westchnął. - Chodź przejdziemy się kawałek. Sierżancie... wy i kilku chłopców, proszę. Kamień przemknął nad nimi ze światem i rozpadł się na kawałki. - Mogą nas tu trzymać jeszcze całe tygodnie - mruknął posępnie mężczyzna, kiedy już odeszli. Bagaż dreptał cierpliwie za nimi.- Jestem Lavaeolus. A ty? - To mój demon - wyjaśnił Eryk. - Lavaeolus uniósł brew, co miało wyrażać niezwykłe u niego zaskoczenie. - Doprawdy? No cóż, różni się trafiają. Jak sobie radzi z przedostawaniem się do zamkniętych miejsc? - Lepiej mu idzie z wydostawaniem. - No tak... Lavaeolus przystanął pod ścianą budynku, potem zaczął przechadzać się tam i z powrotem, pukając czubkiem sandała o bruk. - Chyba tutaj, sierżancie - stwierdził po chwili. - Tak jest, sir. - Widziałeś ich - powiedział Lavaeolus, gdy sierżant i jego ludzie zaczęli podważać kamienie. - Tych przy stole. Dzielni chłopcy, nie zaprzeczę, ale przyjrzyj się im. Zajęci pozowaniem do zwycięskich posągów i pilnowaniem, żeby historycy prawidłowo zanotowali ich imiona. Przez piekielne długie lata oblegaliśmy to miasto... Tak wypada, to bardziej po wojskowemu, mówili. Uwierzysz, że im się to podobało? A przecież kiedy wszystko już się skończy, kogo to będzie obchodzić? Załatwmy tę wojnę i wracajmy do domu... Zawsze to powtarzam. - Znalazłem, sir - zawołał sierżant. - Świetnie.- Lavaeolus nawet się nie obejrzał.- No dobrze...- Roztarł dłonie. - Zróbmy, co trzeba, a będziemy mogli wcześniej iść spać. Zechcesz mi towarzyszyć? Twój pieszczoszek może się przydać. - A co będziemy robić? - zapytał podejrzliwie Rincewind. - Mamy tylko spotkać się z pewnymi ludźmi. - Czy to niebezpieczne? Kamień przebił dach pobliskiego domu. - Nie, niespecjalnie - uspokoił Rincewinda Lavaeolus. - W porównaniu z pozostaniem tutaj. A jeśli tamci spróbują szturmu na mury, no wiesz, we właściwy, wojskowy sposób... Otwór prowadził do tunelu. Tunel, po kilku zakrętach, doprowadził do schodów. Lavaeolus powlókł się na górę, od czasu do czasu kopiąc kawałki cegieł, jakby miał do nich osobiste pretensje. - Ehm - chrząknął Rincewind. - Dokąd tędy dojdziemy? - To tylko tajemne przejście do cytadeli. - Wiesz, właśnie myślałem, że to pewnie coś takiego. Mam instynkt do tych rzeczy. I pewnie będą tam wszyscy najważniejsi Tsortianie? - Mam nadzieję - odparł Lavaeolus, wspinając się na kolejne stopnie. - I mnóstwo strażników? - Dziesiątki, jak przypuszczam. - Świetnie wyszkoleni? - Najlepsi - przytaknął Lavaeolus. - I tam właśnie zmierzamy - upewnił się Rincewind. Postanowił ocenić w pełni grozę sytuacji, tak jak się odruchowo dotyka językiem bolącego zęba. - Zgadza się. - Wszystkich sześciu. - I twój kufer, oczywiście. - A tak - mruknął Rincewind i skrzywił się w ciemności. Sierżant pochylił się i stuknął go lekko w ramię. - Proszę się nie martwić o wodza, sir - powiedział - To najlepszy wojskowy umysł na kontynencie. - Skąd wiesz? Czy ktoś go widział? - Wie pan, sir, on chce to wszystko załatwić tak, żeby nikt nie zginął. A zwłaszcza on sam. Dlatego wymyśla takie rzeczy jak ten koń, sir. I przekupywanie ludzi, i w ogóle. Wczoraj w nocy przebraliśmy się w cywilne łachy i upiliśmy się w barze z pałacowym sprzątaczem. Powiedział nam o tunelu. - No tak, ale to przecież tajne przejście... Na końcu będą czekać straże i w ogóle... - Nie, sir. Trzymają tu rzeczy do sprzątania. Coś brzęknęło w ciemności przed nimi: to Lavaeolus potknął się o miotłę. - Sierżancie... - Słucham, sir. - Otwórzcie te drzwi, dobrze? Eryk pociągnął Rincewinda za szatę. - Czego? - spytał niechętnie mag. - Wiesz chyba, kim jest Lavaeolus - szepnął chłopiec. - No... - To... to Lavaeolus! - Dasz mi spokój? - Nie znasz Klasyki? - To chyba nie te wyścigi konne, które mieliśmy zapamiętać? Eryk westchnął ciężko. - Lavaeolus doprowadził do upadku Tsortu, ponieważ był taki sprytny - wyjaśnił. - A potem dziesięć lat zajął mu powrót do domu i miał mnóstwo przygód z kusicielkami, syrenami i zmysłowymi czarodziejkami. - Widzę, że studiowałeś jego dzieje. Dziesięć lat, powiadasz? A daleko mieszkał? - Jakieś dwieście mil stąd - odparł Eryk z zapałem. - Gubił drogę, co? - Kiedy już wrócił, walczył z zalotnikami swojej żony i w ogóle, a jego ukochany stary pies rozpoznał go i zdechł. - Ojej... - Przez piętnaście lat nosił w pysku jego kapcie. To go zabiło. - Straszne. - I wiesz co, demonie? Wszystko to jeszcze się nie wydarzyło. Moglibyśmy oszczędzić mu kłopotów Rincewind zastanawiał się chwilę. - Na początek możemy mu poradzić, Żeby zabrał lepszego nawigatora. - stwierdził. Coś zgrzytnęło - to żołnierze otworzyli drzwi. - Wszyscy do szeregu, czy jak tam brzmi ta durna komenda - rzucił Lavaeolus. - Magiczna skrzynia przodem, jeśli można. Nikogo nie zabijać, póki nie będzie to absolutnie konieczne. Starajcie się niczego nie potłuc. Wszystko jasne? Naprzód.. Drzwi wychodziły na korytarz zdobiony kolumnami. Usłyszeli stłumione głosy. Oddział posuwał się w tamtą stronę, aż dotarł do ciężkiej zasłony

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • W jakiej zatem mierze cudowny wynalazek, twór ludzkiego geniuszu, potrafi pomóc, a w jakiej zaszkodzi idei zbudowania nowego szcz[liwego spoBeczeDstwa? Wynnyczenko, dajc na to pytanie ostro|n odpowiedz, nie cofaB si przed dramatycznym ostrze|eniem dotyczcym mo|liwych skutków socjalizmu
  • i „orny" nie tworzą przysłówków i nie odpowiadają ecyzm został spleciony z trudną metaforą: „gwiezdnie" :iemia, przy czym czasownik „pojąć" gra - jak często nością: „pojąć"...
  • lła granicy ze ścianą tylna(sutkową)znajduje się często nieregularna, zmiennej wielkości w yni os łoś ć ryle o w at a(prominentia s(woidea), odpowiadająca górnemu końcowi...
  • Znam role Arsinoe, Araminty, toteż oswoiłam się z odpowiedzią, jaką mogę usłyszeć; ale dziś mam nadzieję, że człowiek taki jak pan nie osądzi mnie źle za to, żem mu szczerze...
  • W trakcie tych wszystkich frustracji własnego Planu, „oskarżony" słyszy Powtarzany wielokrotnie plan reformatora, odpowiadający jego |reformatora) ideologii...
  • Po prostu przyjęliby bardziej im odpowiadającą wersję, bo żądanie zwrotu Trevor Star może faktycznie zostać uznane za sensowny pretekst do wznowienia dziatań z ich strony...
  • Z kolei większość obszaru Grenlandii znajduje się pod lodową czapą i nawet okolice dwóch najbardziej odpowiednich do życia fiordów ledwie nadawały się do produkcji żywności...
  • Jawna treść snu analogiczna jest do zewnętrznego wyglądu osobnika; treść ukryta odpowiada jego charakterowi...
  • ? zamknięta 88 •'' ' strukturalizm 40 ?,» • ? struktury symboli 504 < : ? • styl odpowiadania 476 ? -?- - ??•?...
  • Maria-Magdalena grzesznica; nawrócona, oczyszczona z demonów, pokutująca i unoszona siedem razy dziennie do Nieba — czy nie odpowiada to schematowi inicjacji, prowadzonej...