Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

We troje złożyli mu wizytę i czymś go zdenerwowali, mimo że lekarz nas wszystkich ostrzegał. Jedno z nich zamknęło zmarłemu oczy, a *toś inny otworzył zaraz skrytkę i wyjął z niej kopertę. Przypuszczam, ze pan von Fuchs zabrał dokument do Berlina, by tam spokojnie go przeczytać i w razie potrzeby zniszczyć. Żeby nie wzbudzać niczyich Podejrzeń, panie poczekały aż do wyjazdu Kurta w gabinecie, a potem rociły do swoich apartamentów, wiedząc, że ja wrócę i odnajdę pana 7 Skowronek już nieżywego. Powiedziały nawet jednemu z lokajów, żeby nie prze- szkadzać jaśnie panu, bo chce się zdrzemnąć. Oto, co myślę, panie dyrektorze. Musiałem to wyrzucić z siebie, bo także dzisiejszej nocy przyśnił mi się pan Manfred. Podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy i rzekł: „Czemu się wahasz, Franciszku? Przecież tak było naprawdę!" Jestem tylko prostym człowiekiem, panie Lundstróm, ale jeżeli przeby- wa się w czyimś domu przez tyle lat, to zna się domowników lepiej niż najlepsi nawet przyjaciele. Powiedziałem o wszystkim tylko panu, gdyż dobrze pamiętam, co mówił mi pan Hallerstedt: „Jeżeli zdarzy się, że nie będziesz wiedział co robić, idź do pana Lundstróma i poproś go o radę". Proszę tylko nie myśleć, że wymyśliłem tę historyjkę, by oczernić panią von Seebach i zemścić się za zwolnienie ze służby. Nie, bo poszedłbym z tym prosto do notariusza. Chcę jedynie, żeby wykonano wolę mojego pana. Gunnar zamyślił się. W opowieści lokaja rzeczywiście było wiele sugestii i przypuszczeń, które nie pozwalały na jasny osąd podanych również faktów. Po chwili rzekł: — Dziękuję za wielkie zaufanie do mnie, Franciszku, ale zanim podejmę jakąkolwiek decyzję, muszę wszystko jeszcze raz przemyśleć. Nie z powodu podejrzeń, że chce pan dokuczyć pani von Seebach, ale nie mogę wprost uwierzyć, że tak straszna rzecz mogła się zdarzyć naprawdę. Poczekajmy więc jeszcze kilka dni. Jedno jest pewne, że testament zginął w tajemniczych okolicznościach, bo że był, to już nie mam żadnych wątpliwości. — Ani ja. Wiem nawet, że były w nim zapisane odprawy dla mnie i jeszcze kilku ze służby, w tym także dla starej Kunertowej, która ze względu na reumatyzm chciała już odejść na rentę. Wspomniał mi o tym sam jaśnie pan. A jak już mówiłem, miał on zwyczaj głośnego myślenia, więc wyraźnie słyszałem, że i dla pana przewidział coś szczególnego. • Gunnar uniósł obie ręce, jakby się bronił. — Za życia dał mi już tyle dobrego, Franciszku, że nawet się nie spodziewam, żebym miał jeszcze coś otrzymać po jego śmierci. Żal mi tylko jednego: listu, który —jak mi wiadomo — znajdował się w żółtej kopercie i był przeznaczony dla mnie. Nie mogę znieść myśli, że nigdy go nie przeczytam i gotów jestem zrobić wszystko, żeby go odzyskać. 7 nim jednak cokolwiek postanowię, muszę się zastanowić. Bardzo się . 6 ze panna Anita wyręczyła mnie i zatroszczyła się o pana. Życzę wszystkiego najlepszego, drogi Franciszku — dodał ściskając serdecznie dłoń starego lokaja. Następnego dnia punktualnie o dziesiątej Anita i Gunnar wyjeżdżali do Frankfurtu przez Moguncję. Siedzieli obok siebie, głęboko zamyś- leni, w ogóle się nie odzywali. Anita otrząsnęła się pierwsza i patrząc na współpasażera rzekła: — Wydaje mi się, że limit na milczenie już wyczerpaliśmy. Drgnął, jakby zbudził się ze snu. — Przepraszam, panno Anito, że zaniedbałem swój obowiązek, ale po głowie krążą mi przedziwne myśli. — Tego się nie da ukryć. Zastanawia się pan nad zniknięciem testamentu, nieprawdaż? — Właśnie. — Mówiłam już panu, że musimy porozmawiać i umówiłam się w biurze. — Tak, pamiętam. — Pomyślałam jednak, że skoro traci już pan czas na wyjazd ze mną, wykorzystam go na zaplanowaną rozmowę. — Zatem już pani wie, co chce mi powiedzieć. — Tak, już jestem pewna, że gdybym nie podzieliła się z panem moimi wątpliwościami, stałabym się współwinna wielkiej krzywdy. — Prószę więc mówić, panno Anito. Chętnie pomogę na miarę moich możliwości, oczywiście. — Uprzedzam od razu, że mogę panu sprawić przykrość. — Mnie? — Tak, panu. Nagle złapała go za rękę. — Drogi Gunnarze, czy pan wie, dlaczego wuj Manfred tak pana lubił? Zbladł, ale odważnie popatrzył jej w oczy. Czy to znaczy... że pani wie dlaczego? Skinęła głową i mocniej ścisnęła jego dłoń. — Tak, wiem. 99 98 — Czy mój... czy pan Hallerstedt powiedział to pani osobiście? Potrząsnęła głową. — Nie, ale... mimo woli słyszałam słowa Kurta, który rozwścieczo- ny i wyprowadzony z równowagi rozmawiał z matką. Nie wiedziałam, że słowo to dotyczy pana. Nie chcę go powtarzać, bo jest bardzo obraźliwe i sprawi panu ból. Mimo to wolałabym, żeby znał pan całą prawdę. Gunnar zacisnął zęby, ale po chwili rzekł spokojnie: — Zatem ja wypowiem to słowo. Jest obelżywe, ale nie dla mnie. Kurt von Fuchs nazwał mnie bękartem, czyż nie? Skuliła się i znowu chwyciła dłoń Gunnara. — W ten sposób wyraził się o człowieku, którego wuj Manfred wyznaczył na głównego spadkobiercę

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Trochę później pan Aldaya wezwał policję i z pomocą swoich ustosunkowanych przyjaciół wsadził mnie do domu wariatów w Horta, twierdząc, że nikt mnie nie zna i że jestem...
  • I Wypełniał też obywatel swój obowiązek względem rodu i rodziny poprzez potomstwo, które miało stanowić kontynuację rodu -201- oraz winne było przyjąć na siebie...
  • Ja chciałbym już być z powrotem, o czym Pani chyba nie wątpi, i kontent jestem, że los zrządził, iż jedziemy we czwartek; a więc do czwartku, a jutro, jeżeli Pani pozwoli,...
  • Leoz ja jestem pisarzem - stwierdziłem, czując natychmiast fałsz i butność tego zdania - i dla mnie badanie ludzkich twarzy bywa, proszę mi wierzyć, bardzo pouczające...
  • Ambassador Club na razie był stosunkowo pusty, bowiem przez trzy godziny obsługa naziemna stanowczo odmawiała wpuszczenia każdego, kto nie mógł okazać czerwonej karty...
  • O rozmiarach jego głupoty niech świadczy fakt, że potrzebował sporo czasu, żeby sobie uświadomić, iż stanowiłbym znacznie łatwiejszy cel, gdyby mnie uwiązał...
  • W końcu Mohawk zwrócił się do swego towarzysza: – Co mój brat sądzi o tym? Sasay’ga jeszcze przez chwilę patrzył na odległy brzeg jeziora, wreszcie wyrzekł tylko jedno...
  • Dla Billiga wyrażenie osobistych poglądów lub postaw jest nie tyle wyrazem jakiegoś uwewnętrznionego, fundamentalnego przekonania, ile raczej stanowiskiem, którego...
  • - Nie jestem przez to ani trochę mniej samurajem, za to mogę łatwiej przechodzić przez wszystkie zapory, no nie? - Masz rację...
  • Oto jak ku swej własnej udręce znalazłam się następnego dnia na grzbiecie przerażającej bestii, która bryzgając błotem spod podków, cwałowała po okręgu na końcu długiej...