Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Ludzie, którzy usłyszeli tę krótką charakterystykę, bez pro-
blemu kreślili resztę portretu psychologicznego. Zakładali, że
człowiek ten jest także osobą uczciwą, uprzejmą, mądrą, lu-
bianą, towarzyską i twórczą, słowem - porządnym facetem.
Myślę, że gdybym ja była na ich miejscu, bez trudu mogłabym
sobie wyobrazić włamywacza o tych samych cechach, jakie
24
wymienił Asch, lecz uczestnikom eksperymentu najwyraźniej
nic takiego nie przyszło do głowy.
Asch zaczął się więc zastanawiać, w jakiej mierze niewiel-
kie zmiany w spisie cech wpływają na wrażenie, jakie tworzy
sobie człowiek, i dlatego w drugim wariancie tego samego
eksperymentu przeczytał swój spis innym badanym, zastępu-
jąc słowo "ciepły" określeniami: "zimny", grzeczny lub "bezce-
remonialny". Ani "grzeczny", ani "bezceremonialny" nie wpły-
nęły zbytnio na proces tworzenia wrażenia, lecz kiedy człowie-
ka tego opatrzono etykietą "zimny", natychmiast przekształcił
się w nieprzyjemnego faceta. Został uznany za osobę nielubia-
ną, kłótliwą i skąpą. Zmiana w jego temperaturze psycholo-
gicznej była elementem przepisu zmieniającego Dr. Jekylla
w Mr Hyde'a.
Ciepło i chłód mówią bardzo wiele o naszym usposobie-
niu i wpływają na to, jak ludzie będą się wobec nas zachowy-
wać w sytuacjach społecznych. W procesie tworzenia pierw-
szego wrażenia cechy te mają największe znaczenie. Można
uchodzić za błyskotliwego i przedsiębiorczego, ale cechy owe
bledną wobec tego, że jest się osobą ciepłą lub chłodną.
Lodowaty Internet
Wskazówki, na podstawie których powstaje u kogoś wraże-
nie na temat ciepła innej osoby, są przeważnie natury niewer-
balnej. Wskazówką taką może być wyraz twarzy: często obser-
watorowi do wydania oceny wystarcza czyjaś chmurna mina.
Tembr głosu, postawa, gestykulacja i kontakt wzrokowy rów-
nież przechylają szalę bądź w stronę ciepła, bądź chłodu. Krzy-
żowanie ramion na piersiach i rozglądanie się na boki wywołu-
ją wrażenie chłodu, natomiast przysuniecie się do rozmówcy
sprawia, że osoba ta wydaje się cieplejsza. Przeprowadzono wie-
le badań na temat komunikacji niewerbalnej oraz jej roli w two-
rzeniu wrażenia i nie ulega wątpliwości, że nasze słowa - to, co
faktycznie mówimy - mają drugorzędne znaczenie wobec in-
nych wskazówek, na podstawie których obserwatorzy wyciąga-
ją wnioski na temat tego, czy jesteśmy ciepli bądź chłodni.
25
W wielu zakątkach Internetu na pierwszym planie są sło-
wa, które piszemy, a obserwatorzy do oceny naszej temperatu-
ry mają niewiele ponad ciąg znaków w kodzie ASCII. Spora
część wczesnych badań na temat wyrażania społecznych emo-
cji w sieci, czyli tego, co prowadzi do powstania wrażenia, że
jakaś osoba jest ciepła lub chłodna, wykazywała, że wszyscy
sprawiamy wrażenie chłodniejszych, bardziej skoncentrowa-
nych na zadaniu i bardziej wybuchowych, niż jesteśmy w rze-
czywistości. W latach siedemdziesiątych Starr Roxanne Hiltz
i Murray Turoff jedni z pierwszych przeprowadzili badania,
w których porównali to, jak ludzie wyrażają siebie w kontak-
tach za pośrednictwem komputera i w spotkaniach twarzą
w twarz, a wyniki, które otrzymali, nie wróżyły dobrze temu
młodemu środkowi przekazu10. Analizując to, jak ludzie wypo-
wiadają się w obu tych sytuacjach, badacze ci stwierdzili, że
w grupach, które kontaktowały się ze sobą twarzą w twarz,
panuje większa zgoda. Zwykłe "aha", którym ktoś daje znać,
że rozumie to, co do niego mówi rozmówca, i zgadza się z nim,
0 wiele rzadziej pojawiało się w spotkaniach za pośrednictwem
sieci. Nie byłoby w tym nic dziwnego: w końcu taka wypo-
wiedź na piśmie wygląda dość dziwacznie, choć jest zupełnie
naturalna w mowie. Bardziej zaskakujące było to, że w gru-
pach komunikujących się za pomocą komputera padało więcej
uwag będących wyrazem niezgody, a mniej mogących rozła-
dować napięcie. Wyglądało to tak, jakby ludzie specjalnie dzia-
łali sobie na nerwy i robili wszystko, by zaognić, a nie zaże-
gnać konflikt. Różnice te bez trudu można by wytłumaczyć
powstawaniem wrażenia lodowatości.
Wielu z nas miało choćby przelotny kontakt z testem osobo-
wości MBTI (Myers Briggs Type Inventory). Podobnym, choć
nieco krótszym testem posłużył się Rodney Fuller z Bellcore,
który zajmuje się badaniami interfejsów człowiek-komputer.
Chciał on lepiej poznać proces powstawania wrażenia w sieci
1 stwierdził, że pomyłki związane z oceną ciepła i chłodu wy-
stępują dość powszechnie11. W swoim eksperymencie zamie-
rzał sprawdzić, czy osoby, które kontaktują się tylko za po-
średnictwem Internetu, potrafią się dobrze poznać. W tym celu
prosił badanych, by odpowiedzieli na pytania zawarte w jego
krótkim teście, ale nie po swojemu, lecz tak, jak ich zdaniem
26
odpowiedziałby na nie ich e-mailowy partner. Owi partnerzy,
grupa docelowa, również wypełniali arkusz testowy, lecz od-
powiadali po swojemu12. Grupą kontrolną były dobrane w pary
osoby, które znały się osobiście, i jedna z nich odpowiadała na
pytania testowe, przyjmując punkt widzenia drugiej.
Na ile trafnie osoby grające rolę swoich kolegów potrafiły
odgadnąć ich odpowiedzi? Tym, którzy znali się osobiście, uda-
wało się to dość dobrze, lecz partnerzy znający się wyłącznie
z kontaktów e-mailowych wykazywali intrygującą nietrafność
spostrzeżeń. Mylnie sądzili, że ich partnerzy wolą podejście
logiczne i analityczne - "rozumowe" - nie brali zaś pod uwagę,
że mogą oni preferować podejście bardziej zorientowane na
człowieka - "uczuciowe"