Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Teraz było za późno, a myśliwcy z "Hurricane'ów", chociaż mieli dobre chęci i ducha walki, nie mieli doświadczenia i w pierwszym starciu z Japończykami utracili sześć samolotów, niszcząc tylko dwa bombowce nieprzyjaciela. Małego Szkota nie obchodził jednak w tej chwili los "Hurricane'ów". Zbyt był przejęty wiadomością, jaką właśnie otrzymał z dowództwa. Mclochlon miał już tylko dziesięciu pilotów, włącznie z nim samym, i dziesięć "Buffalo", bowiem przed trzema dniami zginął starszy sierżant Summerhill, a przed dwoma podporucznik Ian Kirby, który nie doczekał się powrotu do Glasgow. Dywizjon nadal pracował z niesłabnącą energią i skutecznie przeciwstawiał się wrogowi w powietrzu. Na tablicy w baraku, na liście zwycięstw, przy nazwisku Shannona figurowało szesnaście małych czerwonych kółek, symbolizujących strącenie szesnastu samolotów. Konto Mclochlona wynosiło czternaście zestrzałów, Stanleya White'a trzynaście. Ogółem jednostka zniszczyła do tej pory siedemdziesiąt pięć bombowców i myśliwców japońskich, ze stratą własną dwudziestu sześciu pilotów. Mimo więc niezwykle trudnych warunków, przeciwności i przewagi nieprzyjaciela, dywizjon w stu procentach wypełniał nałożone nań zadanie. Dzisiaj jednak ktoś w dowództwie zdecydował, iż mało jeszcze było poświęceń, mało krwawej pracy, mało... strat. Mclochlon, trzymając przy uchu słuchawkę telefoniczną, wściekał się i pienił, nie zważając na wysoki stopień wojskowy rozmówcy używał najgorszych, najdosadniejszych wyrażeń, których poniechał przed miesiącem. Czasem milkł i notował coś na kartce papieru, czasem walił pięścią w stół, spierał się i protestował. - Taka robota to rzeźnia dla nas - wrzeszczał, gryząc cybuch fajki. - To szaleństwo, wymysł człowieka niepoczytalnego! Co? Nie mam dla pana poszanowania, pułkowniku? Prawda! Nie mam! Wydaje pan idiotyczny rozkaz, bezsensowny, za który zapłacimy drogo! Co? Sąd polowy? Wypchaj się pan polowym sądem, wsadź go pan sobie w tyłek! My tutaj robimy prawdziwą robotę, nie dekujemy się, do stu tysięcy pustych butelek po mleku! Że co? Rozkaz generała? A czy generał zna się na pracy myśliwców? Mówię panu, że się nie zna! Nie dałby takiego durnego rozkazu. Co? - Szkot słuchał przez długą chwilę, tym razem nie przerywał rozmówcy, nie miotał obelg. Westchnął ciężko, odłożył rękę na stół. Gdy się odezwał, mówił zupełnie innym tonem, spokojnym i zrezygnowanym: - Tak, rozumiem. Trzeba tym ludziom pomóc. Tak, za godzinę wyślę sześć maszyn, pułkowniku. Odłożył słuchawkę, zapatrzył się w okno baraku, za którym w falującym od gorąca powietrzu widniały na tle kauczukowego lasu przysadziste sylwetki samolotów. Automatycznie napełnił fajkę tytoniem, zapalił, używając do tego kolejno ośmiu zapałek. Długo stał przed oknem, rozważał coś, decydował, zmagał się z sobą, walczył. Gdy odwrócił się do oczekujących pilotów, na jego twarzy malowała się powaga i skupienie, ale na ustach pojawił się dawno nie widziany uśmiech. Powzięta decyzja musiała wydać mu się słuszna i jedynie możliwa, przywróciła mu więc spokój i opanowanie. Dowódca konającej jednostki odzyskał równowagę wewnętrzną, szykował się do postawienia jedynego możliwego w tej sytuacji kroku. - Powiem krótko. W południowo_wschodnim Johore trwają zaciekłe walki. Wróg następuje, broniący się pułk australijski wezwał przez radio pomocy, domaga się natychmiastowego wsparcia lotniczego. Ludzie giną, wsparcia udzielić możemy tylko my... Chodzi o zaatakowanie z powietrza kolumny czołgów, specjalnie dokuczających Australijczykom. Mclochlon powoli podszedł do dużej ściennej mapy i pokazał na niej omawiany teren, po czym kontynuował odprawę. Zadanie było nad wyraz trudne, ale należało je wykonać. Atakowanie na nie opancerzonych myśliwcach czołgów, kryjących się w gąszczach i dysponujących ogromną siłą ognia, wystawiało lotników na wielkie niebezpieczeństwo. Szanse powodzenia wyprawy i powrócenia z niej były mizerne. Niemniej odmówić nie było wolno. Mclochlon posiadał dziesięć maszyn i dziesięciu pilotów, żądano od niego wysłania sześciu "Buffalo". I dlatego Szkot zdecydował się na raczej niecodzienne wyjście z sytuacji

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • Suwerenność struktury dzieła względem struktury rzeczywistości, z jakiej się cegły dla budowy dzieła wyszarpnęło, jest tezą do udowodnienia, a nie przysięga do...
  • ł pkt 2 ustawy -Prawo o adwokaturze, adwokat nie może wykonywać zawodu, jeżeli jego małżonek pełni funkcje sędziowskie, prokuratorskie lub w okręgu izby adwokackiej, w...
  • Jedynie bowiem przez przydział bogatej prowincji, przez jej eksploatację mogli spłacić długi zaciągnięte celem uzyskania sum potrzebnych na kupienie głosów przy wyborach,...
  • i „orny" nie tworzą przysłówków i nie odpowiadają ecyzm został spleciony z trudną metaforą: „gwiezdnie" :iemia, przy czym czasownik „pojąć" gra - jak często nością: „pojąć"...
  • Już przy pierwszym, wstępnym omawianiu zadań kompanii Pług oświadczył: - Ustaliłem w Kedywie, że kompania nasza będzie używana wyłącznie do akcji na gestapo i SS...
  • W jakiej zatem mierze cudowny wynalazek, twór ludzkiego geniuszu, potrafi pomóc, a w jakiej zaszkodzi idei zbudowania nowego szcz[liwego spoBeczeDstwa? Wynnyczenko, dajc na to pytanie ostro|n odpowiedz, nie cofaB si przed dramatycznym ostrze|eniem dotyczcym mo|liwych skutków socjalizmu
  • — „Ja mysłałem”! Patrzcież, on myślał! Czemuś nie telefonował? Czemu nie zapytałeś, co masz pisać? A wy, panie Kosztial? Jak pan może zamieszczać coś podobnego? Pan także pewno...
  • W Bruku czekają mnie hańba i poniżenie, może już nigdy nie będzie mi dane zająć się uczciwą pracą, ale żadną miarą nie mogę podejmować zobowiązań w imieniu mojego pana...
  • Jednak po upływie długiego czasu, kiedy szansę obu zapaśników nadal były równe i oczekiwanie na jakąś nagłą zmianę w układzie sił nie przynosiło wyniku, tu i ówdzie dawały...