ZgĹÄbianie indiaĹskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle â najczÄĹciej boli od tego gĹowa.
Przymknšłem oczy. Powiedziała my. Nigdy wczeniej nie posunęła się aż tak daleko. Ja
też właciwie nie mylałem w tych kategoriach. Nie mylałem tak od wielu lat. Od ostatniego
razu.
Powinienem był jako do tego nawišzać. Pokazać, że rozumiem, co z tych słów wynika.
Wiedziałem, że wynika, i ona wiedziała, że to zauważyłem. Milczała, czekajšc.
Zamiast tego powiedziałem:
- Nie bardzo umiem się ukrywać. Ty też nie.
Westchnęła i poczułem, że lekko zesztywniała. Nie patrzšc na niš, wiedziałem, że koszulę
będę miał mokrš od łez.
- Masz rację - powiedziała po chwili. Głos jej drżał. - Wiem, że masz rację. Ale boję się,
Harry. To znaczy, mam wiadomoć, że nie bylimy ze sobš tak naprawdę blisko. Przyjaciele i
kochankowie, ale...
- Praca - dopowiedziałem.
- Praca - przytaknęła, zaciskajšc palce na mojej koszuli. Spojrzała na mnie ciemnymi
oczami pełnymi łez. Spływały wzdłuż łagodnych linii jej policzków.
- Nie chcę cię teraz stracić. Nie chcę, żeby poza pracš nie zostało już nic.
Bardzo się starałem wymylić jakš mšdrš odpowied. Co, co by dało jej pewnoć,
pomogło jej poczuć się lepiej, zrozumieć, co do niej czuję. Ale sam nawet nie byłem pewien, co
czuję.
Zorientowałem się, że jš całuję, a moje nieogolone policzki i broda drapiš jej delikatnš
skórę. Jej poczštkowa sztywnoć ustšpiła rozkosznej kobiecej uległoci, znikł dystans i zostało
tylko jej ciało, smagłe i piękne, wtulone w moje. Pocałunek przedłużał się, nabierajšc mocy,
erotyzmu, sprawiajšc, że wszystko inne przestało się liczyć. Ważny był ruch naszych warg,
ciepło naszych złšczonych ciał. Lekki jak puch dotyk moich palców na jej twarzy.
Jej palce zaciskajšce się na mojej koszuli. Serce mi waliło i słyszałem, że jej również.
Pierwsza przerwała pocałunek, a ja zachwiałem się, bez tchu. Podprowadziła mnie do
krawędzi łóżka i posadziła mnie tam. Znikła na chwilę w łazience, by pojawić się znowu z miskš
ciepłej wody, mydłem i myjkš.
Rozebrała mnie. Powoli. Delikatnie. Zmieniła mi bandaże, pomrukujšc łagodnie, kiedy
mnie bolało i całujšc mnie w oczy i czoło, żeby mnie ukoić. Umyła mnie ciepłš wodš, która
spłukała zaschnięty pot i krew, i trochę bólu. Cierpliwie, łagodniej niż deszcz, obmywała mnie do
czysta, a ja dryfowałem z zamkniętymi oczami. Słyszałem, jak mruczę raz za razem w
odpowiedzi na jej dotknięcia.
Poczułem, że przyszła do mnie. Poczułem jej nagš skórę przy swojej, goršcš i gładkš.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem srebrnš powiatę księżyca na odległym horyzoncie, po drugiej
stronie jeziora. Zobaczyłem Susan, słodkie, kobiece linie jej ciała, piękne cienie. Pocałowała
mnie znowu, a ja odwzajemniłem jej pocałunek, który był jak nurt rwšcej rzeki. Jej wargi
wędrowały po mojej skórze, wieżo umytej przez niš, a kiedy spróbowałem jej dotknšć,
delikatnie przytrzymała moje ręce, mówišc mi bez słów, żebym się nie ruszał.
Leżałem więc, cały skupiony na łagodnych dotknięciach, westchnieniach i biciu serca, a
wtedy ona znalazła się nade mnš. Poruszała się ostrożnie i delikatnie, obawiajšc się sprawić mi
ból. Poruszalimy się razem, mocš naszego pragnienia, głodni siebie nawzajem, czujšc pożšdanie
i ciepło, i zauroczenie, i niewiarygodnš bliskoć, przejmujšcš do głębi. Potem nastała cisza, w
której odczucia zdawały się jeszcze intensywniejsze, złšczone usta, zmieszane oddechy.
Leżała przy mnie, dopóki rytm naszych serc nie spowolniał. Wtedy uniosła się i
powiedziała:
- Nie wiem, czy chcę się w tobie zakochać, Harry. Nie wiem, czy mogłabym to
wytrzymać.
Otworzyłem oczy i odpowiedziałem łagodnie:
- Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Nie wiem, co jest słuszne.
- Ja wiem, co jest słuszne - powiedziała i jeszcze raz mnie pocałowała, a potem zaczęła
dotykać mojego czoła, unoszšc głowę, żeby mi się przyjrzeć łagodnym, współczujšcym
wzrokiem.
- Widzisz tyle cierpienia. Chciałam ci tylko przypomnieć, że na wiecie jest co jeszcze.
Jestem całkiem twardym facetem. Wystarczy na mnie spojrzeć. Wiele mogę wytrzymać.
Sš jednak sprawy, wobec których nie potrafię być twardy. Rozpłakałem się, a Susan tuliła mnie i
kołysała, aż płacz minšł. Chciałem już zostać tam, gdzie było ciepło, gdzie byłem czysty i gdzie
nikt nie umierał. Nie było tam krwi, warczšcych zwierzšt i nikt nie chciał mnie zabić. Wolałem
pozostać tam z Susan, w jej ramionach, i nie wychodzić na srebrne wiatło księżyca w pełni,
który wznosił się nad horyzont, otoczony mglistš aureolš.
Zamiast tego jednak odsunšłem się trochę od Susan i usiadłem. Była pełnia.
Ona wstała z łóżka i wróciła za chwilę z torbš podróżnš, z której wyjęła moje czarne
dżinsy, czarne mokasyny, skarpetki, grubš, ciemnoszarš koszulę, ciemne slipy, żeby już
utrzymać się w tonacji kolorystycznej i, niech Bóg błogosławi jej dobre serce, ibuprofen.
Chciałem wstać, żeby się ubrać, ale ona przytrzymała mnie za ramię, sadzajšc z powrotem na
łóżku. Następnie sama mnie ubrała, powoli i ostrożnie, skupiona na tym zadaniu. Żadne z nas nie
odezwało się ani słowem.
Czy zdarzyło wam się kiedy być ubieranym przez pięknš nagš kobietę? Mówię o
przygotowywaniu przed bitwš. Było w tym co nieopisanie kojšcego, a zarazem podniecajšcego.
Moje ciało odprężało się, byłem go coraz bardziej wiadom, zmysły dostroiły się do otoczenia