Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Molly, zbesztana za to, że jeszcze nie leży w łóżku, pożegnała się z Danem i wróciła do swojego pokoju. Po wyjściu Peg wydobyła z kryjówki pana Browna i razem z nim opatuliła się kołdrą Kiedy zasypiała, usłyszała ciche drapanie do drzwi. Uśmiechnęła się j do poduszki. Nie otworzyła; Phoebe nie może się dowiedzieć, że Puchatka ma wstęp do jej sypialni. Ale i tak miło było wiedzieć, że ktoś za [ nią tęskni. Rozdział 10 Patrząc na kasetę wideo leżącą na siedzeniu pasażera, Phoebe doszła do wniosku, że takie niezapowiedziane odwiedziny w domu Dana I Calebowa to najgłupsza rzecz, jaką mogła wymyślić. Ale zamiast zawrócić cadillaca i pojechać do domu, jechała dalej; w świetle reflektorów obserwowała pobocze, próbując wypatrzyć drewnianą skrzynkę na listy, której kazała jej szukać Kry stal Greer. Jednocześnie układała sobie w myśli, co powie, kiedy dotrze na miejsce. Od niechcenia, swobodnym tonem oświadczy Danowi, że Paul zjawił się z kasetą niedługo po jego wyjściu. Wiedziała, że Dan chciał obejrzeć taśmę, zanim pójdzie spać, i postanowiła mu ją podrzucić, skoro dziś taki piękny wieczór na przejażdżkę. Naprawdę żaden kłopot. Zmarszczyła brwi. Była pierwsza w nocy, więc może powinna sobie darować to o pięknym wieczorze. Może po prostu powie, że nie chciało jej się spać i postanowiła się przejechać dla relaksu. A prawda była taka, że chciała się z nim zobaczyć jeszcze raz, zanim straci odwagę. Tamta chwila, kiedy poczuła nieprzepartą ochotę, by go '' pocałować, wstrząsnęła nią do głębi. Teraz musiała spotkać się z nim i sam na sam, gdzieś, gdzie nikt im nie przeszkodzi, i sprawdzić, co zna-'/ czyły jej uczucia. Mogłaby podać setki powodów, dla których Dan nie powinien jej pociągać, ale w żaden sposób nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego dziś poczuła się przy nim tak, jakby jej ciało powoli wracało do życia. To uczucie jednocześnie przeraziło ją i rozradowało. Dan przecież zupełnie nie krył, że jej nie lubi, jednak mimo to wyczuwała, że coś go do niej ciągnęło. 111Nagle jej oczy wypełniły się łzami. Od lat już nawet nie śniła, że coś takiego mogłoby się jej przydarzyć. Czy kolejny raz robiła z siebie idiotkę, czy może naprawdę dojrzała do odzyskania swojej kobiecości? Zmrużyła oczy, kiedy światła wyłowiły z mroku drewnianą skrzynkę pocztową. Nie było na niej nazwiska, ale numer się zgadzał; Phoebe zahamowała i skręciła w wąską, wysypaną żwirem alejkę. Noc była pochmurna, w słabym świetle księżyca z trudem rozpoznała sad. Przejechała przez mały, drewniany mostek, minęła łagodny zakręt i zobaczyła światła. Kamienna, wiejska chata zupełnie nie przypominała eleganckiego, kawalerskiego domu, jaki sobie wyobraziła Phoebe. Była zbudowana z drewna i kamienia, miała trzy kominy i boczne skrzydło. Schodki od frontu prowadziły na staromodny ganek, otoczony balustradą z kolumienek. W zapraszającym świetle padającym z frontowych okien Phoebe widziała, że okiennice i drzwi wejściowe są pomalowane na perłowo-szary kolor. Opony zazgrzytały na żwirze, kiedy podjechała pod dom i wyłączyła zapłon. Nagle zewnętrzne lampy zgasły, a zaraz po nich światła we wnętrzu domu. Phoebe zawahała się. Złapała go widocznie w chwili, kiedy kładł się do łóżka. Ale z drugiej strony -jeszcze nie spał. Nie czekając, aż opuści ją odwaga, wzięła kasetę wideo, otworzyła drzwiczki i wysiadła. Gdzieś daleko zahukała sowa i ten niesamowity dźwięk sprawił, że Phoebe poczuła się jeszcze bardziej niepewnie. Ruszyła powoli w stronę ganku. Wolałaby, żeby nie było tak ciemno. Kładąc rękę na poręczy, ostrożnie wspięła się na cztery kamienne schodki. W gęstej ciemności cykanie świerszczy nie brzmiało wcale przyjaźnie, raczej złowróżbnie, jak skrzypienie zawiasów w nawiedzonym domu. Zamiast dzwonka Phoebe znalazła ciężką, żelazną kołatkę. Uniosła ją i aż się wzdrygnęła, kiedy drzwi zadudniły głucho. Mijały sekundy, ale nikt nie otwierał. Coraz bardziej zdenerwowana, zastukała jeszcze raz i natychmiast tego pożałowała, bo zrozumiała, że popełniła okropny błąd. To było żenujące. W żaden sposób nie mogła wyjaśnić swojej obecności tutaj. Co ona sobie myślała? Miała zamiar oddalić się cichcem i... Zachłysnęła się z przerażenia, kiedy czyjaś dłoń zakryła jej usta. Nim zdążyła zareagować, potężne ramię chwyciło ją od tyłu w pasie. - Zabieram cię do lasu - wyszeptał jej do ucha groźny głos. Była sparaliżowana ze strachu; próbowała krzyczeć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Wrócił koszmar tamtej nocy, kiedy miała osiemnaście lat. Napastnik zniósł ją ze schodków, jakby nic nie ważyła. Ciem- 112 ość i panika zapierały jej dech. Mężczyzna wlókł ją między drzewa, :yciskając usta do jej ucha. - Walcz ze mną- szepnął. - Walcz z całej siły, nawet jeśli wiesz, że ic ci z tego nie przyjdzie. Mimo paniki do świadomości Phoebe dotarł znajomy akcent, zo-'entowała się, że porwał ją Dan! Myśli zawirowały jej w głowie. To się działo znowu! Spodobał jej się, więc zaczęła z nim flirtować, a teraz miał zamiar ją zgwałcić! Paraliżustąpiłjakrękąodjął. Nie pozwoli, żeby Spotkało ją to drugi raz. Zaczęła wyrywać się desperacko; wierzgała, próbowała trafić go łokciem. Ale był silny, o wiele silniejszy od niej; jego twarde jak stal mięśnie były wyrzeźbione przez lata fizycznych ćwiczeń. Próbowała krzyczeć, ale dłoń, przyciśnięta do jej ust, była bezlitosna. #. - Dobrze. Uczciwie ze mną walczysz, skarbie. Zmuszasz mnie do wysiłku. ! Szarpnęła się i spróbowała krzyknąć, ale trzymał ją mocno. W mrozku zobaczyła niewyraźnie okrągłą, drewnianą altanę. i - Zrobię ci naprawdę dobrze - wyszeptał. - Dokładnie tak, jak lu-'bisz. Zadam ci ten ból, którego tak bardzo pragniesz. - Wciągnął japo schodach, przez furtkę w zarośniętej bluszczem ścianie. Nawet się nie zadyszał. - Będziesz zupełnie bezradna. Mogę z tobą zrobić co tylko zechcę, a ty nie będziesz w stanie mnie powstrzymać. Ogarnęło ją przerażenie, tak samo jak w tamtej nagrzanej, ciemnej szopie, dawno temu. Dan wciąż trzymał jedną dłoń na jej twarzy, drugą wsunął jej pod sukienkę i złapał za gumkę majtek. - Najpierw zedrę z ciebie to. Boże, nie, proszę cię, Boże - modliła się w duchu - nie pozwól, by jeszcze raz mi się to przydarzyło. Znów usłyszała ten straszny szept tuż koło ucha. - A może raczej od tego powinienem zacząć. Tego właśnie chcesz? Odsłonił jej usta i złapał górę sukienki. Rozerwał ją jednym silnym szarpnięciem

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Ubrawszy się podszedł do lustra i znowu kichnął tak głośno, że indor, który podszedł w tej chwili do okna – okno zaś było bardzo blisko ziemi – zagulgotał mu nagle coś nader...
  • Uderzył mnie fakt – którego w pierwszej chwili nie potrafiłem sobie wytłumaczyć – że choć aszocy przekazywali tę legendę z pokolenia na pokolenie przez całe tysiąclecia, to...
  • Nie tylko odczuwał ogromne pragnienie, ale przede wszystkim głód, dopiero teraz bowiem zdał sobie sprawę, że od chwili lądowania na Kadarze - co nastąpiło dobrych kilka...
  • Otworzył szufladę, wyjął z niej pęk kabli, którymi podłączył aparat do komputera, załadował do drukarki rolkę papieru do drukowania fotografii i po chwili, z cichym szumem...
  • Ballantine i jego zausznicy przypisywali sobie w tej chwili zasługi jego i jeszcze dwóch innych nieobecnych na konferencji lekarzy...
  • Ach! do stu piorunów, jemu w to graj, starłby w" tej chwili na proszek całą kolumnę Vendóme! — Nuże, zaczynaj! — powiedział Goujet umieszczając własnoręcznie w gwoździarce...
  • Jeżeli w chwili, gdy o coś prosisz, jesteś przekonany, że dostaniesz to, o co prosisz...
  • Czyżby przestała kochać swojego brata, że czekała aż do tej chwili, by znienawidzić tego człowieka, który był jedyną przyczyną ich nieszczęścia? jej biedny brat, to...
  • - Dlaczego? - spytał zdumiony, a oczywista odpowiedź przyszła mu w tej samej chwili, gdy Eryk jej udzielił: - Żeby całymi dniami pracować w haremie! Wypowiedzieli to...
  • Od chwili zaś, gdy Republika Haven ujawniła ekspansjonistyczne skłonności, Imperium odkryło dodatkowy powód do opanowania: Królestwo Manticore stanowiło skuteczną...