Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Paszko pokłonił się i rzekł:
- Będzie tak, jak wasza wielmożność sobie życzy. Proszę do chaty, chcę słowo rzec waszej wysokości.
Dowódca zsiadł z konia i udał się za gospodarzem do izby. Rozsiadł się na ławie, a Paszko opowiedział, jak to przybył do niego niby to żołnierz, który to wszakże zmienił ubiór żołnierski na wieśniaczy, a jechał na ośle i zwał siebie... - tu Paszko zająknął się i podrapał w głowę, co mu widać trochę pomogło, bo wykrzyknął:
- Wiem! Powiedział, że jest ostroróg, czy jakoś tak podobnie. Może to będzie ten, którego gonicie?
- Ten! - krzyknął dowódca. - Zatrzymałeś go?
- Nie, proszę waszej wielmożności. Nie było sposobności, ale wmówiłem mu, by krył się w lesie. Za wsią jedna droga wiedzie w las, tamtędy poszedł. Żołnierze łatwo go odkryją, bo las rzadki. Osła zatrzymałem, żeby wasza wielmożność poznała, że prawdę mówię.
- Pokaż no tego osła!
Paszko raźno ruszył do stodoły, gdzie ukrył Kasztanka i wyprowadził go na podwórze.
- Toż to osioł czarownika! - wykrzyknął jeden z wojaków. -Widziałem go kiedyś jeszcze w grodzisku.
- Na koń! - krzyknął dowódca i oddział pomknął przez wieś, potem drogą do lasu.
A Paszko czekał i zacierał ręce. - Jeśli go złapią, a złapią na pewno - mówił do siebie - książę pan złotymi dukatami mnie obsypie, w zamku zamieszkiwać będę, ważną osobą będę... może na urzędzie jakim... - Tak cieszył się na zapas łotr Paszko. Po godzinie zatętniły znów kopyta na wiejskiej drodze. Paszko wybiegł przed wrota. Dowódca zatrzymał konia, rzucił mu dukata i powiedział:
- Masz zapłatę za przysługę.
- Złapaliście go, panie? - spytał niecierpliwie Paszko.
- A jakże, żołnierze go przydusili i wpakowali do worka, cha, cha, cha. Widzisz ten tłumok na koniu? To twój „ostroróg". Wieziemy księciu pokazać.
- Czy mogę jechać z wami do księcia pana? - spytał zdrajca. -Nagrody się spodziewam.
- Co ty sobie wyobrażasz, hultaju! Dostałeś zapłatę i siedź cicho, ciemięgo. A będziesz się pchał na dwór, to cię batem pogonię albo i ściąć każę.
Spiął konia i odjechał. Jakże przeklinał go Paszko! Tyle trudu i tylko jeden marny dukat!
- Nie mielibyście go, gdyby nie ja! - Paszko potrząsnął zaciśniętą pięścią za znikającą w dali rotą. - Zwodziłby ich ten czarownik jeszcze długo. A może to jakiś wielki zbrodniarz, że go wszystkie roty tropiły? Tym większa moja zasługa, a oni mi jednego dukata! Dowódca nazywa się... kutwa! Powsinoga! - wykrzykiwał w wielkiej złości.
Gdy się nieco uspokoił, pomyślał, że złoty dukat jest jednak lepszy niż nic, no i osioł. Przyda się. Potem wpadł na pomysł, żeby sprzedać osła, a będą z tego też pieniądze. Jak pomyślał, tak i zrobił. Nie zwlekając, wziął Kasztanka na postronek i powiódł na koński targ. Dotąd osiołek był dość potulny, ale znalazłszy się wśród ciżby, a nie widząc swego pana, zaczął strzyc uszami, wierzgać, nawet gryźć. Mimo to Paszko zachwalał go, wykrzykiwał zalety osła, kłócił się z kupcami i właścicielami innych zwierząt. Gdy tak hałasował, spojrzał w pewnej chwili nad głowami gapiów i... zaniemówił z przerażenia. Włosy na głowie zjeżyły mu
59
się tak, że podniosły czapkę do góry, ręce się zatrzęsły, cały zadygotał. Wreszcie odzyskał głos i zaczął krzyczeć:
- Duch, duch nieczysty! Trup wstał z grobu, idzie po mnie! Ludzie! Ratujcie! Uciekajcie! - Puścił Kasztanka i dalej wrzeszczał: - Potępieniec, siła nieczysta! Ratujcie mnie!
Zrobiło się zamieszanie: jedni uciszali Paszka, inni szukali maszerującego trupa czy ducha, ale nie było ani jednego, ani drugiego. Zaczęto śmiać się i pokrzykiwać:
- Rozum mu odebrało! Nienormalny jakiś, pewnie zwariował! Tymczasem Kasztanek, poczuwszy wolność, wymknął się
i wybiegł na ulicę.
- Łapać osła! - wołano z placu.
Ale Kasztanek nie dał się złapać. Wierzgnął i pomknął ulicą. Ludzie za nim. A osioł spokojnie zatrzymał się i wsadził pysk pod pachę jakiegoś wysokiego, brodatego człowieka.
- Kasztanek!!! - ten gromki okrzyk był jeszcze głośniejszy od wrzasku Paszka. Któż mógł tak zawołać? Tylko Bum. Ku zdumieniu wszystkich ludzi brodaty człowiek objął głowę osła, całując ją i zlewając łzami.
- Patrzcie! - zawołał ktoś z tłumu. - Mamy drugiego wariata, całuje osła.
A Paszko wyciągnął rękę, wskazując na Buma i dalej wołał:
- To zbrodniarz, trup. Zabili go w lesie żołnierze, wsadzili do worka, sam widziałem. Ożył! To czarownik, zabijcie tego trupa -wykrzykiwał.
Wtem odezwał się silny, młody głos:
- Ej, Paszko, sameś może zbrodniarz, a żeś złodziej to pewne, bo cudzego osła sprzedajesz. Słyszycie? Potwarze rzuca na tego szlachetnego pana. A to najzacniejszy człowiek na świecie. Życie mi uratował, nie bacząc na własne bezpieczeństwo. Poznajesz mnie, panie?
Bum przyjrzał się młodzieńcowi i wykrzyknął:
- Przemek!
- Tak, to ja