Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Ale ja bogactw i pieniędzy ani wina nieszczęsnego
131
nie pożądam, ja jeno o dobre imię padyszacha dbam i o sławę Mahometa stoję! Jeżeli więc, jak nasze ustawy przykazują, każdemu z pięciuset sześćdziesięciu ludzi moich po jednej okka chleba i po okka mięsa, zaś pięciuset koniom 10 moim po miarce obroku dacie i resztę tego, czego nam do jadła potrzeba, dostarczycie, tedy zgoda będzie. Gdybyście zaś na ustawy nasze nie zważali i nas źle potraktowali, to ja w tej miejscowości nawet przez dziesięć lat siedzieć będę ze wszystką służbą moją, sokiem z daktyli wyciskanym i syropem cukrowym ją karmiąc oraz wszystką ją w brokaty, jedwabie, altembasy strojąc, a gdy wielkiemu wezyrowi dokładnie opiszę, jak wy mojemu honorowi uchybiacie, wtedy waszego posła w Islambole mniej niż za psa mieć będą i zgoła żadnego mu poszanowania, czci ani poważania nie-okażą! Wtedy będzie on w karczmach na Galacie jadał plugastwo różne: kraby, raki, krewetki, małże, ostrygi i ślimaki, wszelakie mięczaki, żółwie i ośmiornice!
Po tych zaś słowach dodał pasza zaraz:
- Wołajcie mi tu prędko sekretarza dywanu mojego, aby wezyrowi wielkiemu znać dał, jak my się tu mamy, i żeby tam wojska całego i żołnierza tatarskiego nie rozpuszczano!
Gdy pasza kanclerzowi swojemu taką relację pisać rozkazał, wnet dragoman i komisarz od zmysłów odchodząc paszy do nóg przypadli, a tak mówili:
- Zmiłujże się, nasz sułtanie, łaskę tę uczyń, abyś relacji nie pisał, a my pójdziemy i raz jeszcze z cesarzem naradzimy się.
- Ach, wy przeklęci, wy bezbożni! - powiedział pasza. - To, gdy do słów przyjdzie, mówicie o cesarzu, że taki on "przewspa-niały", "majestatyczny" i tak dalej, i tak dalej, a teraz czyż jest tu o czym z cesarzem konferować? Czyliż nie ma pośród was nikogo krom cesarza, kto by się na rzeczach znał i mówić rozsądnie potrafił? Nasi osmańscy wezyrowie sami wszystko robią, sami zamki zdobywają i burzą, króla siedmiogrodzkiego u, hospodarów wołoskiego i mołdawskiego władzy pozbawiają, sami siedmiogrodzkie zamki - Jeno 12 i Yarad 13 - zabierają, a pady-szach o niczym nie wie, aż go potem listem z relacją o zwycięstwie i o wszystkim tym powiadamiają; wy zaś z cesarzem kon-
132
ferujecie o tym, czy posłowi o jeden bochen chleba i o jedną okkę mięsa więcej dać można! A nadto imaginujecie sobie, żeście Os-manom równi!...
Giaurzy wszyscy, którzy zwykle więcej przepraszają, niżeli nabroją, słysząc te słowa zamilkli. Po wielu tedy takich oto przekomarzaniach się i targach pasza nasz i poseł - chwała Ałła-hoWi - giaurom nędznym ani na krzynę nie ustępując i nie ulegając, we wszystkich punktach na swoim postawił. Po tygodniu sporów zawziętych cesarz tak oto powiedział:
- Na wszystko, czego pasza-poseł żądał, przyzwolenie swoje monarsze daję. Witajcież mi, a zdrowiż mi bywajcie i jak u siebie się czujcie! Jeno gdy przez zamek w orszaku przeciągać będziecie, zniżcie nieco swoje chorągwie...
Tak to prosił on. Więc gdy przedtem mówili, by chorągwi nie rozwijać i by je całkiem na dół opuścić, to teraz prosili, by je tylko nieco obniżyć.
- Przenigdy! - odpowiedział na to pasza bez namysłu.- Niech trupem padnę, jeśli chorągwie zniżę!
Po owej przysiędze jeszcze wiele razy próbowano skłonić go do ustępstw, ale koniec końców giaurzy nikczemni i cesarz ich niecny bezradni się okazali, bo ani jedna ich prośba skutku nie odniosła.
O PORZĄDKU UROCZYSTEGO WJAZDU NASZEGO DO ZAMKU WIEDNIA
Nazajutrz rano przyszedł do paszy Michał - główny dragoman, a z nim komisarz naczelny i drugi minister. Ucałowawszy ziemię u stóp paszy, tak oto mówili oni:
- Cesarz pozdrowienia wam śle. Pozwólcie więc: wjazd wasz paradny może się odbyć tak, jak sobie sami życzycie.
Przywieźli oni też drogimi kamieniami obsypaną i w osiem koni zaprzężoną karetę, powóz prześliczny, który niechybnie do samego cesarza-króla należał. Na jego widok oczy się ludziom od zachwytu zaświeciły, aliści pasza ozwał się tak:
- Nie pojadę ja powozem! Myśmy Osmanowie i mamy w zwyczaju na kohejlanach harcować, dzirytem się zabawiać, a na wojny
133
chodzić. Takimi powozami w Islambole naszym białogłowy jeżdżą, a mnie on niepotrzebny 14.
- Wasza wola, nasz sułtanie! - powiedzieli na to giaurzy.
Potem usunęli się i całe wojsko muzułmańskie tudzież kapela, w której* po siedmiu muzykantów na jednego rodzaju instrumencie grało, w szyki się pięknie ustawiła - wszyscy w zbrojach i w pełnym rynsztunku - i tak w gotowości stali.
W sobotę, dnia...... miesiąca zilkade roku 1074 15, zawiózł kwatermistrz z wielką ceremonią buńczuki paszyńskie do Wiednia, a cała służba nasza kwatery pozajmowała i tam już na nas czekała. Służba wszystka w pełnym uzbrojeniu była. Z podskarbim, który pięknie przybrany jechał, ruszyli agowie najbliżsi jego w stal zakuci, ale po swojsku ubrani i z kołczanami, potem zaś karawana mułów, wozów i wielbłądów skarbem objuczona. Zwierzęta pobrzękiwały dzwonkami przeróżnymi, a siodła na każdym z nich proporczykami były przybrane. Wszyscy podczaszowie i klucznicy jechali uzbrojeni na kohejlanach, w bębny bijąc, a lance, które dzierżyli w ręku, proporczykami z jedwabiu różnobarwnego były ozdobione. Wszystkie wozy, przez Austriaków do przewiezienia ciężarów dane, też chorągiewkami były przyozdobione. Tak oto jechało się do kwater, gdzie też rzeczy wszystkie złożone zostały.
Przenosiny te trwały jeszcze drugiego dnia, to jest w niedzielę