Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Nicholas potarł brodę, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. W tym momencie do pertraktacji wtrącił się Ghuda: - Cóż... myślę zatem, że możemy po prostu pójść tropem tych opryszków i odebrać im to, co oni zabrali twemu panu. I zatrzymać sobie. Teraz Tuka zrobił minę, jakby poraził go grom. - Och, potężny kapitanie, jeśli tak uczynisz, ja znów zostanę ciśnięty w odmęty rozpaczy i beznadziei. Nie. Jakoś musimy się ułożyć. Rzecz rozstrzygnął Amos, który do tej pory przysłuchiwał się tylko pertraktacjom. - Wiecie... prawa dotyczące uratowania czyjegoś majątku są niemal wszędzie takie same. - Być może na morzu - odwrócił się doń Nicholas - ale w... u nas wieszamy tych, którzy przejmują skradzione dobra, pamiętasz? - Aaa... zapomniałem - rzekł drwiąco niegdysiejszy pirat. - Prawne zawiłości cywilizacji. - Postanowiłem - rzekł Nicholas. - Najpierw pójdziemy tropem tych opryszków i zobaczymy, co się da zrobić, a jeśli uda się cokolwiek odzyskać, weźmiemy zwykłą opłatę. W oczach Tuki pojawiło się jednak coś na kształt nadziei. - Encosi, ilu wojowników masz na twe rozkazy? - Trzydziestu trzech, oprócz mnie - odpowiedział książę. - Wliczając w to i dziewczynę? - spytał malec, wskazując na Brisę. I nagle pomiędzy jego stopami wyrósł z ziemi drżący lekko sztylet. Brisa uśmiechnęła się chyba najpaskudniej, jak potrafiła. - Wliczając dziewczynę - ucięła. - Kobieta wojownikiem... - rzekł Tuka, uśmiechając się lekko drętwymi wargami. - Cóż, jestem człowiekiem postępowym. Trzydziestu trzech wojowników i ty, Encosi, stąd do Shingazi, z premią za walkę oczywiście. To będzie sześćdziesiąt sześć khajpurskich cerlanderów i... Nie czekając, aż malec skończy, Ghuda okręcił go ku sobie, chwycił za koszulę na piersiach i podniósł w górę. - Chcesz nas okpić! - Nie! Ojcze uprzejmości, ja dopiero zaczynam rachunki! - Tuka wyglądał tak, jakby lada moment miał zemdleć. - Sześćdziesiąt sześć cerlanderów za każdy dzień, plus jedzenie, trunki i premia dla kapitana, gdy dotrzemy na miejsce! Nicholas potrząsnął głową. - Chciałeś rzec, kiedy dotrzemy do Miasta nad Wężową Rzeką i do twego pana. Tuka zbladł i zrobił minę, jakby chciał złożyć inną ofertę, Ghuda jednak potrząsnął nim w powietrzu, jak brytan potrząsa szczurem, aż nogi malca zadyndały raptownie. - Eeep! - wydobył z siebie pełne wyrazu sieknięcie. - Jeśli tak sobie życzysz, Encosi, to pewien jestem, że i mój pan się zgodzi. - Ależ zgodzi się, zgodzi - rzekł dobrodusznie Ghuda. - Chyba, że nie chce odzyskać towarów. Tuka wyglądał, jakby tańczył na gorących węglach. Przez chwilę przestępował z nogi na nogę, wreszcie jednak rzekł: - Zgoda! - Wyjaśnię wszystko Calisowi - podjął się Ghuda. Nicholas kiwnął głową. Zaraz potem zwrócił się do Marcusa: - Przypilnuj ludzi, by raz jeszcze przeczesali te trawy i upewnij się, że nie zapomnieliśmy niczego, co może się przydać. - Tuce zaś zadał pytanie: - Czy pomiędzy Shingazi a miejscem, w którym teraz jesteśmy, znajdzie się jakiś zakątek, gdzie te opryszki mogą rozładować to, co zabrali na łodziach? - Nie, Encosi. Zresztą były to małe łódki. Gdyby mieli większe, byliby już w Przystani Shingazi. - To tam właśnie się udamy - postanowił Nicholas. Podczas pospiesznej narady z Amosem książę ocenił siły podległego mu oddziału. Na uzbrojenie kompanii składały się obecnie jeden łuk, pięć mieczy i dość sztyletów, by każdemu dać po jednym. Wszyscy, którzy przeżyli katastrofę, byli doświadczonymi żołnierzami lub żeglarzami, którzy w niejednym abordażu udowodnili swą wartość. Książę omówił z Amosem kilka rozmaitych planów, czynił to jednak głównie dla utrzymania w ryzach własnych nerwów, ponieważ niewiele wiedział o rzemiośle wojennym, wyjąwszy oczywiście to, co opowiadał mu niegdysiejszy pirat. W teorii był mocniejszy niż ktokolwiek z jego towarzyszy, nie miał jednak prawdziwego doświadczenia bojowego. Marcus ścierał się u boku ojca z goblinami, a nawet Harry, zanim przybył do Krondoru, ścigał z ojcem ludlandzkich opryszków. Około południa wrócił Calis. Oparłszy się o łuk, wyjaśnił: - Ghuda ma na nich oko. Był tam transport wina i piwa. - Doskonałe trunki - wtrącił Tuka. - I ci, którzy wzięli wozy, postanowili że - zanim dołączą do kompanów - wypiją niemal wszystko. Zjechali z drogi i rozpoczęli gigantyczną pijatykę. - Kiwnął na Nicholasa, by ten odszedł z nim poza zasięg uszu tubylca i dodał: - Jest coś jeszcze. Mają więźniów. - Więźniów? - Kobiety. Nicholas rozmyślał przez chwilę o tym, co usłyszał, potem zaś wielce dramatycznym gestem wyciągnął miecz. Ruszył groźnie na Tukę, który, ujrzawszy idącego nań młodzika, zbladł jak giezło. - Encosi? - kwiknął rozpaczliwie. Przyłożywszy ostrze miecza do krtani malca, Nicholas rzekł tylko jedno słowo: - Kobiety... Tuka z płaczem runął na kolana. - Oszczędź mnie, panie wielki i wspaniały, bom okazał się głupcem, usiłując zełgać tak podobnemu bogom jak ty kapitanowi. Powiem ci wszystko, jeśli zostawisz mi choć chwilkę czasu, zanim Pani Kał weźmie moje życie. - Mów! - zagrzmiał Nicholas, robiąc co w jego mocy, by wyglądać przekonująco i groźnie. Chyba mu się udało, bo Tuka wybuchnął potokiem słów. Kobieta była córką jakiegoś wielmoży o tytule Ranjana (Nicholas nie miał pojęcia, co to znaczy) i podróżowała w towarzystwie czwórki panien służebnych. Jechała z miasta Kilbar do kogoś zwanego Namiestnikiem, władcy Miasta nad Wężową Rzeką. Miała zostać jego żoną. Pan Tuki, Andres Rusolavi, otrzymał znaczna sumę pieniędzy jako swat tego mariażu. Miał też dostarczyć dziewczynę z Khajpuru do Miasta nad Rzeką Wężową. Tuka przysięga, iż bandyci byli ludźmi wysłanymi po to, by zasiać zarzewie niezgody pomiędzy Namiestnikiem i Dhiznasi Bruku - Nicholas dopiero teraz domyślił się, że Bruku było czymś w rodzaju stowarzyszenia handlowego lub gildii kupieckiej - i wbicia pomiędzy nich klina. - Komuż mogłoby na tym zależeć? - spytał Ghuda. Tuka zdumiał się głupocie pytania. - Nie pochodzicie chyba z tak zapyziałej i odległej dziury, że nie wiedzą tam o tym, iż Namiestnik ma licznych i wpływowych wrogów? Najpewniej jest to dzieło Radży Maharty, władcy, z którym Namiestnik obecnie toczy wojnę. - Cóż... - odparł Nicholas. - Uwierz nam na słowo. Pochodzimy z bardzo odległego miasta. - Mój pan i jego wspólnicy poszukiwali sposobu, by zaskarbić sobie łaski Namiestnika. Posłali mu więc liczne dary... i małżonkę... - Niewątpliwie - rzekł kpiąco Ghuda - posyłają dary i temu Radży... Tuka uśmiechnął się szeroko. - Mój pan znany jest szeroko jako człowiek, który niewiele zostawia przypadkowi, Sab

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • ł pkt 2 ustawy -Prawo o adwokaturze, adwokat nie może wykonywać zawodu, jeżeli jego małżonek pełni funkcje sędziowskie, prokuratorskie lub w okręgu izby adwokackiej, w...
  • Ja nie pozwalałam na nic, lecz mi to nie pomoże, doktor wiedziałby na pewno, ale mi to nie pomoże, a myśl, że Babcott czy jakiś inny doktor mógłby przeprowadzać na mnie tak intymne...
  • — „Ja mysłałem”! Patrzcież, on myślał! Czemuś nie telefonował? Czemu nie zapytałeś, co masz pisać? A wy, panie Kosztial? Jak pan może zamieszczać coś podobnego? Pan także pewno...
  • Doznane rozczarowanie skłoniło mnie do ustanowienia anty-antropologii, na wzór psychiatrów, którzy wymyślili anty-psychiatrię, aby uporać się z ograniczeniami...
  • I wobec tych potęg czuł się taki mały i zagubiony: zdało mu się, że najlepsze, co może teraz zrobić, to zaszyć się gdzieś, gdzie go nikt nie odnajdzie i modlić się o szybki koniec...
  • Gdyby maszyny te przybyły do Singapuru przed dwoma miesiącami, a chociażby przed miesiącem, może zdołałyby wpłynąć na przebieg walk powietrznych...
  • Tych, którzy kształtowali nie tyle może poglądy, ile emocje i „pewniki" dotyczące doświadczanego przez nich świata tradycyjną drogą przekazu ustnego, perswazji...
  • IV Świat, gdzie Justyna może bezpiecznie trwać przy swoim dzieciństwie – to ogród inny: siedem wysokich wiązów czy grabów, resztka starego parkanu, otoczonego zamiast...
  • Tak, rzeczywiście, w półkilogramowej masie uranu reakcja łańcuchowa pod wpływem strumienia neutronów nie może się zacząć, ale w kilogramie uranu rozpocznie się bez wątpienia...
  • Okres trwa- nia takiej roślinności może być bardzo krótki (jak w przypadku roślinności sege- talnej); jedynie łatwo się przystosowują- ce, wielostronne, szybko...