Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
— Czy wiesz, czego ja sama byłam świadkiem w zeszłym tygodniu… co widziałam na własne oczy? — panna Potter podkreśliła to bardzo dobitnie. Pani Anna Cyrilla nie mogła mieć wątpliwości, że były to własne oczy panny Potter.
— Nic mnie już nie zdziwi — zachichotała pani Anna Cyrilla. — Podobno zeszłego wtorku przebrała się za chłopca i wzięła udział w kociej muzyce pod oknem Johnsona.
— To całkiem prawdopodobne. Ale mam na myśli coś, co się wydarzyło na moim podwórku. Zjawiła się razem z Jennie Strang, która przyszła po zaszczepkę perskiej róży dla matki. Zapytałam Ilzę, czy potrafi szyć i piec, a także o kilka innych rzeczy, o których moim zdaniem należało jej przypomnieć. Ilza odpowiadała „nie” na każde pytanie, dość bezczelnie zresztą, a potem powiedziała… jak myślisz, co ta dziewczyna powiedziała?
— Co takiego? — szepnęła w napięciu pani Anna Cyrilla.
— Powiedziała: „A czy pani potrafi stanąć na jednej nodze i unieść drugą na wysokość oczu, panno Potter? Bo ja tak”. I… — tu panna Potter zniżyła głos do przesiąkniętego grozą szeptu — zrobiła to!
Emilka w szafie stłumiła wybuch śmiechu, wtulając twarz w szarą bluzę Jima. Ta postrzelona Ilza uwielbiała gorszyć pannę Potter!
— Dobry Boże, czy byli w pobliżu jacyś mężczyźni? — spytała błagalnym tonem pani Anna Cyrilla.
— Na szczęście nie. Ale święcie wierzę, że zrobiłaby to bez względu na czyjąkolwiek obecność. W pobliżu biegnie droga… każdy mógł nią przechodzić. Płonęłam ze wstydu. Za moich czasów młoda dziewczyna prędzej by umarła, niż zrobiła coś podobnego.
— Jeszcze gorsze było to, że Ona i Emilka kąpały się w świetle księżyca zupełnie nago — oznajmiła pani Anna Cyrilla. — To było po prostu skandaliczne. Słyszałaś o tym?
— O tak, cała Perlista Woda o tym mówi. Tylko Elżbieta i Laura o niczym nie wiedzą. Nie mam pojęcia, skąd wszyscy się dowiedzieli. Czy ktoś je widział?
— Och nie, aż tak źle nie było. Opowiadała o tym sama Ilza. Myślała zapewne, że to nic nadzwyczajnego. Wydaje mi się, że ktoś powinien powiadomić Elżbietę i Laurę.
— Sama im powiedz — podsunęła panna Potter.
— O, nie, nie chcę narażać się sąsiadom. Dzięki Bogu to nie ja jestem odpowiedzialna za wychowanie Emilki Starr. Gdyby to ode mnie zależało, nie pozwoliłabym jej także zadawać się z Krzywym Priestem. On jest największym dziwakiem wśród tych zdziwaczałych Priestów. Z pewnością ma na nią zły wpływ. Te jego zielone oczy przyprawiają mnie o dreszcz. Nie wiem, czy on wierzy w cokolwiek.
(Emilka, ponownie z uszczypliwością: „Choćby w diabła?”)
— O nim i o Emilce krąży dziwna historia — powiedziała panna Potter. — Nie bardzo wiem, o co tu chodzi. Widziano ich w zeszłą środę wieczorem, o zachodzie słońca, na wzgórzu… i zachowywali się wręcz niezwykle. Szli wpatrzeni w niebo, a potem nagle zatrzymali się, chwycili za ręce i coś sobie pokazywali. Powtórzyli to kilka razy. Pani Price obserwowała ich przez okno i nie mogła zrozumieć, co właściwie robią. Było zbyt wcześnie na gwiazdy, a ona nic na niebie nie zauważyła. Przez całą noc nie mogła zasnąć, tak ją to męczyło.
— Cóż, wszystko wskazuje na to, że Emilką Starr trzeba się zająć — stwierdziła pani Anna Cyrilla. — Czasami wydaje mi się, że Muriel i Gladys nie powinny przebywać z nią zbyt często.
(Emilka gorąco: „Bardzo bym tego pragnęła. One są tak głupie, a przy tym nie odstępują mnie i Ilzy na krok”.)
— Mimo wszystko żal mi jej — oświadczyła panna Potter. — Jest tak niemądra i wyniosła, że zraża do siebie każdego i żaden przyzwoity, rozsądny mężczyzna nigdy nie zechce zawracać sobie nią głowy. Geoff North mówi, że raz odprowadził ją do domu i to mu wystarczyło.
(Emilka z naciskiem: „Wierzę! W tej uwadze Geoff wykazał niemal ludzką inteligencję”.)
— Ale ona prawdopodobnie nie dożyje dwudziestki. Wydaje się podatna na suchoty. Doprawdy, Anno Cyrillo, żal mi tego biedactwa.
Była to przysłowiowa ostatnia kropla dla Emilki. Ona, córka Starra i Murrayówny, ma być przedmiotem politowania Beulah Potter! Nieważne „matka Hubbard” czy nie „matka Hubbard”, to było nie do zniesienia! Drzwi szafy otworzyły się raptownie i stanęła w nich Emilka w swojej podomce, na tle roboczych bluz i butów. Jej policzki pałały, a oczy były prawie czarne. Pani Anna Cyrilla i panna Potter otworzyły usta i zamarły, ich twarze okryły się czerwienią i aż zaparło im dech w piersiach.
Emilka przyglądała im się przez chwilę w pogardliwym, wymownym milczeniu. Później z miną królowej przeszła przez kuchnię i zniknęła za drzwiami salonu dokładnie w chwili, gdy na schodach pojawiła się ciotka Elżbieta z pełnymi godności przeprosinami, że kazała paniom czekać. Panna Potter i pani Anna Cyrilla były tak oszołomione, że z trudem zmusiły się do rozmowy o sprawach Koła Kobiet i wyszły zakłopotane po kilku niespójnych pytaniach i odpowiedziach. Ciotka Elżbieta nie rozumiała, co im się stało, i pomyślała, że zapewne obraziły się na nią, gdyż musiały czekać. A potem zapomniała o całej sprawie