Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Tłoku w terminalu to specjalnie nie rozluźniło, za to wewnątrz klubu zrobiło się wyraźnie ciasno. Prawie natychmiast spontanicznie zorganizowany komitet lekarski zajął większą część klubu, by założyć tam punkt pomocy dla rannych i chorych, pozostali zaś, tacy jak Harry Malibert, musieli się przenieść do baru. Rozpoznał go jakiś mężczyzna z obsługi naziemnej, który zamawiał przy barze gin z tonikiem więcej dla zawartych w nim kalorii niż dla alkoholu. - Pan nazywa się Harry Malibert - powiedział. - Słyszałem raz pana wykład, na Northwestern. Malibert skinął głową. Zwykle w takich sytuacjach odpowiadał uprzejmie: "Mam nadzieję, że wykład się panu spodobał", ale tym razem uprzejmość wydała mu się nie na miejscu. A i sytuacja nie były zwykła. - Pokazywał pan slajdy Arecibo - mężczyzna wspominał w rozmarzeniu. - Mówił pan, że tamtejszy radioteleskop potrafi przekazać sygnały aż do Wielkiej Mgławicy Andromedy, na odległość dwóch milionów lat świetlnych... o ile znajdzie się tam równie potężny radioteleskop, by je odebrać. - Ma pan dobrą pamięć - odparł Malibert, zaskoczony. - Zrobił pan ogromne wrażenie, profesorze Malibert. - Facet spojrzał na zegarek, zamyślił się, potem pociągnął kolejny łyk. - To naprawdę brzmiało fantastycznie: wykorzystanie wielkich teleskopów do nasłuchu sygnałów wysyłanych przez obce cywilizacje znajdujące się gdzieś w Kosmosie. Może byśmy jakieś usłyszeli, może nawiązalibyśmy kontakt, może by się okazało, że nie jesteśmy sami we Wszechświecie. Po pana wykładzie zacząłem się zastanawiać, dlaczego dotąd nie widzieliśmy "tamtych", albo choć nie słyszeliśmy ich sygnałów, ale teraz - zakończył wyglądając z goryczą przez okno, na stojące pod strażą rzędy samolotów - teraz chyba znamy już odpowiedź. Malibert z ciężkim sercem patrzył za odchodzącym mężczyzną. To, czemu poświęcił całą swą karierę zawodową, Program SETI, , czyli Poszukiwania Cywilizacji Pozaziemskich, wydawał się teraz mało ważny. Jeśli bomby spadną, a wszyscy byli zdania, że to nieuniknione, oznaczało to koniec Programu, przynajmniej na dłuższy czas... Po drugiej stronie baru rozgwar się nasilił; Malibert odwrócił się, spojrzał na ekran, wytężył słuch. Napis "Prosimy o uwagę" zniknął; młoda Murzynka o wypomadowanych włosach drżącym głosem odczytywała ostatnie wiadomości, - ... Prezydent potwierdził doniesienia o ataku jądrowym. Nad Arktyką wykryto nadlatujące pociski. Wszyscy winni udać się do schronów i tam oczekiwać na dalsze polecenia... Tak, to koniec Programu, pomyślał Malibert, przynajmniej na bardzo długi czas. Ciekawe, że wiadomość o tym, iż "to" się zaczęło, nie zmieniła właściwie niczego. Nie było żadnej paniki, żadnej histerii. Polecenie udania się do schronów nie miało sensu na lotnisku Kennedy'ego, gdzie nie istniały żadne schrony poza budynkami, w których wszyscy i tak się znajdowali. A bez wątpienia nie były to za dobre schrony. Malibert przypomniał sobie szczególny aerodynamiczny kształt dachu. Jakikolwiek wybuch w pobliżu z pewnością go zerwie i poniesie nad zatoką - a wraz z nim wielu ludzi, którzy się pod nim schronili. Ale nie było dokąd uciekać. Telewizja wciąż jeszcze pracowała, Bóg jeden wie po co. Na ekranie pojawiały się obrazy tłumów na Times Square i w Newarku, korek samochodowy na Moście Waszyngtona powiększający się z każdą chwilą, bowiem kierowcy porzucali swe pojazdy i pieszo kierowali się ku wybrzeżu. Co najmniej setka ludzi w barze wyginała szyje, by ponad głowami innych dojrzeć choć kawałek ekranu, ale jedyne słowa padały wtedy, gdy ktoś rozpoznał jakiś budynek czy ulicę. Rozległy się polecenia: - Wszyscy muszą się natychmiast odsunąć! Potrzebujemy więcej miejsca dla chorych i rannych! Szukamy chętnych do pomocy przy pacjentach! - Malibert zgłosił się od razu i powierzono mu opiekę nad małym chłopcem, całym w gorączce. Chłopiec szczękał zębami. - Podałam mu tetracyklinę - powiedziała lekarka, która przekazała mu chłopca. - Niech pan zrobi z nim porządek, dobrze? Nic mu nie będzie, chyba że... Chyba że zdarzy się najgorsze, pomyślał Malibert. Co to miało znaczyć: "zrobić z nim porządek"? Wszystko stało się jasne, kiedy jego wyrok zatrzymał się na spodniach chłopca, a węch powiedział mu, dlaczego są mokre. Ostrożnie ułożył dziecko na skórzanej kanapce, po czym zdjął mu przemoczone spodenki i bieliznę

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Litwy Środkowej z Polską, uznanie Litwy Kowieńskiej jako państwa na arenie międzynarodowej, pogrzebały wyznawaną przez Romera koncepcję tworzenia państwowości Litwy...
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • Kroniki donoszą, że na rozkaz królowej Marii Luizy „generał Velasco wyprawił do Lugo 1500 wozów złota -zdaniem jednych, a 300 wozów ciągniętych przez woły -zdaniem...
  • Ktoś wreszcie wycofał się z przetargu, a ktoś inny przycisnął gruby kciuk do ekranu terminalu Jakiś niewolnik poprowadził ją przez puste korytarze l przypiął jej linkę do kółka...
  • Czy dzieło sztuki staje się mniej piękne przez to, że jest ukryte? Ja obejrzę ten film… a po mojej śmierci obejrzy go świat i uzna mój geniusz, nawet jeśli sposób w jaki go wyraziłem,...
  • Pracował jako prosty robotnik w dokach okrętowych, włóczył się po świecie jako marynarz i komiwojażer, póź- niej przez jakiś czas ujeżdżał konie dla cyrku, był...
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • Uderzył mnie fakt – którego w pierwszej chwili nie potrafiłem sobie wytłumaczyć – że choć aszocy przekazywali tę legendę z pokolenia na pokolenie przez całe tysiąclecia, to...
  • Kierowany przez Himalayan Institute Hospital Trust, szpital, centrum medyczne i program rozwoju wsi są uważane za wzór opieki medycznej w całych Indiach...
  • Wedle prawa musiano winnego wydać ojcu chłopca, ale to mogło nastąpić dopiero za tydzień, gdyż handlarz jako gość miał przez czternaście dni być pod naszą opieką...