Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Zgaduję,
że oznacza to, iż mogę wam pomóc
zapaść w błogi, dający odprężenie sen. Zapewne niektórzy z was
tego potrzebują, więc nie powinienem wam w tym
przeszkadzać. Jeżeli potrzeba wam snu, śpijcie".
Wystąpienie skończyło się dyskusją na temat patentów
oprogramowania, tematu o coraz większym znaczeniu dla obu
stron: firm programistycznych i społeczności wolnego
oprogramowania. Koncepcja patentów, wymyślona i napisana
dla świata realnego, okazała się nieporęczna i niedostosowana
do kruchego świata technologii informatycznych, tak jak nie
pasowała do działalności Napstera. Różnica między ochroną
programu za pomocą copyrightu i praw patentowych jest
subtelna ale znacząca. W przypadku copyrightu twórca
programu może ograniczać kopiowanie kodu źródłowego, ale
nie powielanie idei i funkcji programu. Inny twórca
oprogramowania, jeżeli nie ma ochoty na używanie programu
zgodnie z narzuconymi warunkami, może dokonać inżynierii
wstecznej, tzn. skopiować funkcjonalność, pisząc kod od nowa.
Takie powielanie pomysłów jest powszechnie stosowane w
przemyśle programistycznym, gdzie firmy izolują grupy
zajmujące się inżynierią wsteczną, aby zabezpieczyć się przed
oskarżeniami o szpiegostwo przemysłowe i nieuczciwe hokuspokus.
W żargonie informatycznym takie postępowanie jest
określane jako clean room engineering16.
Ochrona patentowa działa odmiennie. Według Biura
Patentowego Stanów Zjednoczonych (U.S. Patent Office) firmy i
osoby indywidualne mogą za pomocą patentów chronić
innowacyjne algorytmy i zgłaszać swe skargi do publicznego
rozpatrzenia. Teoretycznie pozwala to właścicielom patentów
czerpać korzyści z udostępniania chronionej informacji, a ich
prawa wyłączności obowiązują w okresie ograniczonym zwykle
do 20 lat. Praktyczna wartość tej ochrony jest dość
problematyczna, gdyż często działanie programu ujawnia
tajemnicę pomysłu. W przeciwieństwie do copyrightu, patent
umożliwia jego właścicielowi tamowanie niezależnego tworzenia
oprogramowania opartego na tym samym pomyśle lub o takiej
samej funkcjonalności.
W przemyśle informatycznym, gdzie okres dwudziestoletni to
cała rynkowa epoka, patenty mają znaczenie strategiczne. Tam
gdzie takie firmy jak Microsoft i Apple niegdyś toczyły boje o
copyright oraz "wygląd i odczucie" (ang. look and feel) różnych
technologii, dzisiejsze firmy internetowe starają się otaczać
patentowym płotem pojedyncze aplikacje i modele biznesowe,
czego najlepszym przykładem jest próba Amazon.com, która w
roku 2000 usiłowała opatentować proces dokonywania zakupu
jednym kliknięciem (ang. oneclick
online shopping process).
Jednakże dla większości firm patenty chroniące
oprogramowanie są bronią defensywną, której użycie w
licencjach wzajemnych, umowach "krzyżowych" itp. służy
wyrównaniu sił i międzyfirmowemu odprężeniu, złagodzeniu
wzajemnych napięć. Jednakże nadal w kilku istotnych
przypadkach algorytmów komputerowego szyfrowania i
tworzenia obrazów graficznych dostawcy oprogramowania z
powodzeniem tłumią poczynania rywali.
Według Stallmana, praktyka chronienia oprogramowania za
pomocą patentów dramatycznie wzmaga potrzebę zwiększenia
hakerskiej czujności i uwydatnia polityczne korzyści, jakie
niesie istnienie konkurencyjnego wolnego oprogramowania.
Wskazuje, że patenty programistyczne czynią niedostępnymi
pewne regiony rynku i twierdzi, że dzięki konkurencyjnej
wydajności i cenie wolne oprogramowanie, takie jak
GNU/Linux i FreeBSD, zaczęło już zdobywać swoje miejsce,
wypierając z rynku oprogramowanie z prywatnymi prawami
własności. Niestety, wydajność i cena są dla ludzi ważniejsze
niż podstawowa kwestia wolności użytkowników i twórców
oprogramowania17.
"To nie brak zdolności nie pozwala nam tworzyć lepszego
oprogramowania mówił
Stallman. Nie
możemy tego robić, bo
nie mamy do tego prawa. Ktoś zakazał nam działać dla dobra
społeczeństwa. Co się dzieje, gdy użytkownicy odkrywają
spowodowane tym luki w wolnym oprogramowaniu? Jeżeli z
tego, co głosi ruch zwolenników oprogramowania open source
utkwiła im w pamięci obietnica tworzenia programów
wydajnych i godnych zaufania, powiedzą: ŤNie daliście takiego
produktu, jaki obiecywaliście. Ten program nie jest tak
funkcjonalny, ani tak niezawodny, jak obiecywaliście. Brak mu
takiej to a takiej funkcji. Okłamaliście nas.ť Jeżeli natomiast
zgadzają się z naszą opinią, że wolność jest wartością samą w
sobie, powiedzą: ŤDlaczego ci ludzie ośmielają się pozbawiać
nas tej funkcji programu? Dlaczego ośmielają się ograniczać
naszą wolność?ť I dzięki takim odpowiedziom możemy wytrwać
pod gradem ciosów wymierzanych przez odłamki
eksplodującego pocisku z patentami".
Tego rodzaju komentarze oczywiście powodują sporo
zamieszania. Większość obrońców oprogramowania open
source sprzeciwia się prawom patentowym jeszcze głośniej niż
Stallman. Jednakże nikt nie podważa jego opinii, że adwokaci
oprogramowania open source kładą nacisk głównie na korzyści
utylitarne a nie polityczne. Zwykle, zamiast podkreślać
polityczne znaczenie wolnego oprogramowania, mówią o
integralności jego konstrukcji opartej na hakerskim modelu
rozwoju. Cytując oceny równorzędnych programów, malują
obraz GNU/Linuksa lub FreeBSD jako lepiej skonstruowanych,
lepiej sprawdzonych i, co z tego wynika, dla przeciętnego
użytkownika bardziej godnych zaufania.
Nie oznacza to, że pojęcie "oprogramowanie open source" nie
niesie żadnych politycznych implikacji. Termin ten przez jego
adwokatów jest używany z dwóch powodów. Po pierwsze,
eliminuje zamieszanie wokół słowa "wolny", które biznes
interpretuje zwykle jako "o zerowych kosztach". Po drugie,
pozwala firmom na rozpatrywanie zagadnienia wolnego
oprogramowania raczej z technicznego niż etycznego punktu
widzenia. Eric Raymond, jeden z twórców Open Source
Initiative18 i doskonały haker, poparł używanie terminu
"oprogramowanie open source" w eseju z roku 1999 "Zamknij
się i pokaż im kod" (ang. Shut Up and Show Them the Code),
gdzie efektywnie podsumował frustracje płynące z kroczenia
polityczną drogą Stallmana.
Retoryka RMS potrafi uwieść wielu z nas. My, hakerzy,
jesteśmy skłonnymi do rozmyślań idealistami, do których łatwo
trafiają takie słowa jak "zasada","wolność" i "prawa"