Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Małgosia miała zresztą kochanka, niemieckiego oficera, a później innego jeszcze. Sama ginie w knajpianej szamotaninie. Pojawia się wprawdzie gestapo w akcji, ale to tylko epizod. Na ogół stosunki z okupantem są zupełnie zwyczajne i niemal koleżeńskie, razem się popija, robi interesy etc. I autor rezygnuje z jakiegokolwiek potępienia – demonstruje wydarzenia, jak czynił i przedtem, i potem. Promiński nie był jednak całkiem odosobniony – podobne sceny znajdziemy i u Skierskiego, i u Hołuja, tyle że prezentowane bez tego lodowatego chłodu. Dalej wypadnie wspomnieć o powieściach środowiskowych, jak Cyrk przyjechał (1953) czy Marynarze (1964), i o nowelach – uważanych przy tym za najlepszą cząstkę spuścizny Promińskiego. To trochę niepokojące, że o większej części polskich prozaików, z Iwaszkiewiczem włącznie, mówi się właśnie w ten sposób; na ogół nowela wymaga mniejszego potencjału intelektualnego niż powieść. Mann także pisał znakomite nowele, lecz czym byłby bez swych wielkich powieści? Z licznych nowel Promińskiego dwie były chyba najsłynniejsze. A więc Bramkarz „Świętej Barbary” z Opowieści sportowych (1952) to opowieść o genialnym południowoamerykańskim bramkarzu, którego genialność opiera się na złożonej sobie przysiędze, że jeśli puści bramkę, to popełni samobójstwo. I rzeczywiście w końcu tak się dzieje. Inna nowela, Salamandra, opublikowana w „Życiu Literackim” w 1954, była jednym z ważnych znaków politycznej odwilży i wywołała ogromną dyskusję. Jest to opowieść o młodym robotniku, trochę nieporadnym i nieszczęśliwie zakochanym, który popełnia samobójstwo skacząc w czeluść wielkiego pieca. I nikt tego nie zauważa. Jedyną konsekwencją interesującą pozostałą załogę jest to, że w wytopie znaleziono „jakieś przyprószenie. Podejrzanie niedobre: fosfor”, a więc produkcję trzeba odrzucić. W tamtych latach tego rodzaju opowieść była rzeczywistym ewenementem. Promiński pisał i wystawiał także dramaty, publikował reportaże, ale prawdziwe uznanie przyniosła mu dopiero powieść Sezon w Górach Jowiszowych (1962), rzecz wzorowana na Czarodziejskiej górze Manna, zresztą ze świadomymi odniesieniami. W fikcyjnych Górach 212 Jowiszowych, w uzdrowisku Casta Madura, w pensjonacie „Bellevue” gromadzi się międzynarodowe, wytworne towarzystwo, dyskutujące o sztuce i cywilizacji. Tu przybywa słynny pianista Amadeusz Eryk Null i przeżywa wielką miłość do młodej aktorki, Giny Cheroni, kobiety bezwzględnej i lesbijki na dodatek. Konfrontuje się tu młodość i starość, co wypada bardzo smutnie i niedobrze. Książka została bardzo ciepło przyjęta, zauważono, że jest właściwie wielką parabolą. Przyznam, że w swoim czasie pisałem o niej dość chłodno, przeczytana teraz znacznie bardziej mi się podobała. Z pewnością jest najlepszą książką Promińskiego, precyzyjną, z dużą galerią typów, książką o nieuchronnym przegrywaniu życia. Promiński napisał: „To, co człowiek może z życia uratować, rzadko jest szczęściem, najwyżej głębszą świadomością jego przelotnej pozycji w świecie”. Szerzej miała rozbudowywać tę tezę nie dokończona, pośmiertnie wydana powieść Bardzo długa podróż (1971). Jest to opis rejsu „ pasażera A.J.”, płynącego poprzez porty europejskie i Morze Czerwone. Rzecz zaczyna się realistycznie, a miała się ostatecznie przeobrazić na końcu w metaforę. Wiadomo było, że „pasażer A.J.” zginie, bo ten rejs to przecież parabola życia, które dla wszystkich kończy się jednako. Promiński to pisarz rzeczywiście bardzo rzetelny. Dodatkowo dowiodła tego jego eseistyka, zebrana pośmiertnie przez Michała Sprusińskiego w tomie Świat w stylach literackich (1977). Ale z pewnością bardzo chłodny i zdystansowany, co nie ułatwia zjednania czytelnika. W rezultacie bardziej się podobał krytykom niż przeciętnemu czytelnikowi – zresztą z wyjątkiem Sezonu i nowel Cyrku. Ale to pozycja na tle naszej literatury intelektualnie mocna i należy żałować, że nie tak wielu twórców dałoby się pod tym względem postawić z nim w jednym rzędzie. W każdym razie zapomnienie, w którym zdaje się powoli pogrążać po śmierci, wydaje się trochę niezasłużone. Jalu Kurek Do Krakowa po niebytności wojennej powrócił także Jalu Kurek (1904-1983), by spędzić tu jeszcze, aż do śmierci, płodnych czterdzieści lat. Aż za płodnych: niestety, nigdzie tak jak w literaturze ilość i jakość nie kłócą się ze sobą

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Litwy Środkowej z Polską, uznanie Litwy Kowieńskiej jako państwa na arenie międzynarodowej, pogrzebały wyznawaną przez Romera koncepcję tworzenia państwowości Litwy...
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • Kroniki donoszą, że na rozkaz królowej Marii Luizy „generał Velasco wyprawił do Lugo 1500 wozów złota -zdaniem jednych, a 300 wozów ciągniętych przez woły -zdaniem...
  • Ktoś wreszcie wycofał się z przetargu, a ktoś inny przycisnął gruby kciuk do ekranu terminalu Jakiś niewolnik poprowadził ją przez puste korytarze l przypiął jej linkę do kółka...
  • Czy dzieło sztuki staje się mniej piękne przez to, że jest ukryte? Ja obejrzę ten film… a po mojej śmierci obejrzy go świat i uzna mój geniusz, nawet jeśli sposób w jaki go wyraziłem,...
  • Pracował jako prosty robotnik w dokach okrętowych, włóczył się po świecie jako marynarz i komiwojażer, póź- niej przez jakiś czas ujeżdżał konie dla cyrku, był...
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • Uderzył mnie fakt – którego w pierwszej chwili nie potrafiłem sobie wytłumaczyć – że choć aszocy przekazywali tę legendę z pokolenia na pokolenie przez całe tysiąclecia, to...
  • Kierowany przez Himalayan Institute Hospital Trust, szpital, centrum medyczne i program rozwoju wsi są uważane za wzór opieki medycznej w całych Indiach...
  • Wedle prawa musiano winnego wydać ojcu chłopca, ale to mogło nastąpić dopiero za tydzień, gdyż handlarz jako gość miał przez czternaście dni być pod naszą opieką...