Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

33 – Patrzaj, tatuńcio – skądeś rozlega się kresowy zaśpiew – do wilii będzie i pół roku, a oni jak chuinki! Tramwaj pęcznieje zdrowym, plebejskim śmiechem tłumu, omal nie chowam się za plecy konduktora, lecz Lucjan znosi tę zniewagę, jak ktoś, kto czytał Marka Aureliusza i Senekę, jak ktoś, dla kogo brak pieniędzy na taksówkę nie jest tematem godnym rozważenia, zwłaszcza w letnim wagonie tramwaju linii numer dwa. Tymczasem wóz rozpędza się Grunwaldzką w dół i wchłania schyłkowe ingrediencje lata: gęstą jak smoła woń asfaltu, kurz brukowanych przedmieść, zapach arbuzów ze straganu, pyłki pożółkłych traw i przedwczorajszą bryzę, bez której miasto zetlałoby na popiół, a ludzie – niczym żona Lota – zamarliby w pół kroku, oblani żarem z nieba. Wreszcie tramwaj przetoczył się z hukiem przez Złotą Bramę i wjechał w ocieniony wąwóz Długiej, Lucjan wyskoczył pierwszy, podał mi dłoń, szliśmy przez most na drugą stronę rzeki, gdzie pośród chwastów i łopianów, wśród gigantycznych pokrzyw, lebiody i tymianków porastających każdy załom muru, trwały ruiny spichrzów. – I tak się właśnie kończy świat – mamrotał Lucjan do siebie. – Oto, co pozostało z dumy Hanzy, która niegdyś... Lecz nie dokończył, potknąwszy się o cegłę, którą następnie podniósł i badał najuważniej wzrokiem. – Tu oto widzisz ślady ognia, mniej więcej sprzed lat dwustu, lecz sama cegła jest średniowieczna, czy wiesz, mój drogi, po czym to poznałem? Tu widać ślady merku, wytwórca stawiał znak na ukończenie każdej setki, by na budowie mogli łatwiej liczyć. Doszliśmy wreszcie do zmurszałych pali, kiedyś zapewne podtrzymujących pomost; ja uzbrajałem wędki, Lucjan rozkładał stołeczki i parasol, kończąc swój wywód: – Tak, mój drogi, to nie Payerne, gdzie kamień na katedrę spławiano rzeką z ruin rzymskiego Aventicum, tutaj jesteśmy w kraju gliny, sztokfisza, kartofli, wódki i kapusty. Wiedziałem, że nie cierpi śledzi, ziemniaków, okowity i bigosu, lecz czyż strzeliste wieże Najświętszej Marii Panny, świętego Mikołaja, Piotra i Pawła, Katarzyny, Jana, Józefa, Bartłomieja zasługiwały na to samo? Ich ciemne, z czerwonej cegły wywiedzione bryły mieliśmy przed oczami: północny gotyk przepływał w leniwym nurcie rzeki, jak czas pozatapianych dzwonów, między spławikiem moim a Lucjana. Lecz nie na tafli wody spoczywał wzrok mego kuzyna. W migotających plamach słońca, podnosząc pył z pożółkłej trawy, chłopcy brali kilkumetrowy rozbieg i odbijając się od progu nabrzeża, skakali w głąb ciemnozielonej wody. Ich opalone na brąz ciała wynurzały się po chwili na powierzchnię tylko po to, by paroma silnymi ruchami nóg i ramion dopłynąć do poleru. Tutaj następowało prawdziwe przedstawienie – nielicznym tylko, najzręczniejszym, dane było pokonać śliską od wodorostów, obłą wysokość pala. Wspinali się do góry, gdzie na poprzecznej belce mogli postawić stopy: smukli, błyszczący kropelkami wody, w pozie zwycięzców trwali tak przez chwilę, by wreszcie przegiąć swoje ciało i w jednym, naprężonym susie znów runąć w dół, jak rozpędzony brzeszczot światła, tym razem z dużej wysokości. Lucjan, w bezruchu i milczeniu, śledził zabawę z najwyższym uniesieniem, bo przecież na sopockim czy orłowskim molo podobny spektakl nie był już tym samym: tam chłopcy wyławiali małże i monety w poklasku wczasowiczów, dla paru nędznych groszy, szmerku uznania, czasem nawet brawa, tu byli naturalni, sami dla siebie, nie doświadczeni grą cudzych spojrzeń. Kto wie, czy dla Lucjana ta właśnie okoliczność nie była istotnie najważniejszą; nawet nie zbrązowiałe w słońcu karki, nie smukłe uda, obojczyki, nawet nie wilgoć płótna, opinająca tak szczególnie zapowiedź ich męskości, wprawiały go w ekstazę, ale własne przekonanie, że robią to dla niego, wyłącznie, niepodzielnie, przy tym tak bardzo nieświadomie. Tumult i całkowite spustoszenie musiała w jego duszy czynić owa sekretna żądza, ale na zewnątrz kuzyn Lucjan stanowił kartezjański wzór opanowania: jedynie parę kropel potu, nabrzmiała żyłka 34 tuż przy skroni czy nieco szybszy niż zwyczajnie ruch grdyki, gdy przełykał ślinę, zdradzały silną ekscytację zmysłów

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Litwy Środkowej z Polską, uznanie Litwy Kowieńskiej jako państwa na arenie międzynarodowej, pogrzebały wyznawaną przez Romera koncepcję tworzenia państwowości Litwy...
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • Kroniki donoszą, że na rozkaz królowej Marii Luizy „generał Velasco wyprawił do Lugo 1500 wozów złota -zdaniem jednych, a 300 wozów ciągniętych przez woły -zdaniem...
  • Ktoś wreszcie wycofał się z przetargu, a ktoś inny przycisnął gruby kciuk do ekranu terminalu Jakiś niewolnik poprowadził ją przez puste korytarze l przypiął jej linkę do kółka...
  • Czy dzieło sztuki staje się mniej piękne przez to, że jest ukryte? Ja obejrzę ten film… a po mojej śmierci obejrzy go świat i uzna mój geniusz, nawet jeśli sposób w jaki go wyraziłem,...
  • Pracował jako prosty robotnik w dokach okrętowych, włóczył się po świecie jako marynarz i komiwojażer, póź- niej przez jakiś czas ujeżdżał konie dla cyrku, był...
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • Uderzył mnie fakt – którego w pierwszej chwili nie potrafiłem sobie wytłumaczyć – że choć aszocy przekazywali tę legendę z pokolenia na pokolenie przez całe tysiąclecia, to...
  • Kierowany przez Himalayan Institute Hospital Trust, szpital, centrum medyczne i program rozwoju wsi są uważane za wzór opieki medycznej w całych Indiach...
  • Wedle prawa musiano winnego wydać ojcu chłopca, ale to mogło nastąpić dopiero za tydzień, gdyż handlarz jako gość miał przez czternaście dni być pod naszą opieką...