Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Usłyszano tylko okrzyk: "Gott strafe England!" - wzniesiony przez przedstawiciela rządu, gdy już tkwił po brodę w wodzie. 274 Teraz poślą tam niezawodnie wojsko, żeby Eskimosów nauczyło moresu. Rzecz prosta, że' walka z nimi będzie bardzo trudna. Najbardziej przeszkadzać będą naszemu wojsku tresowane białe niedźwiedzie. - Jeszcze tego brakowało! - roztropnie zauważył kapral. -- I tak już jest za dużo wynalazków wojskowych. Na przykład maski do zatruwania gazami. Naciągniesz sobie taką rnaskę na głowę i jesteś zatruty, jak nam ~wvykładali w Unteroffiziersschule'. - Straszyli was tylko - odezwał się Szwejk - Żołnierz nie powinien się bać nigdy i niczego. Gdyby w zapale walki wpadł nawet do latryny, to się tylko obliże i dalej pędzi do gefechtu. A co do gazów trujących, to każdy łatwo przyzwyczaja się do nich w koszarach, gdy dają groch z kaszą i świeży komiśniak. Ale teraz wrnaleźli Rosjanie podobno jakiś specjalny sposób na podoficerów... --- A tak, specjalny prąd ełektryczny - uzupełnił słowa Szwejka jednoroczny ochotnik. - Prąd ten łączy się z gwiazdkami na kołnierzu i gwiazdki te wybuchają, ponieważ są z celuloidu. Dopieroż będzie ofiar! Chociaż kapral jako parobek miał w cywilu do czynienia pn.eważnie z wołami, to jednak zrozumiał, że kpią sobie z niego, i oddalił się od kpiarzy na czoło patrolu. Zresztą zbliżano się już do dworca, gdzie obywatele Budziejowic zebrali się, aby pożegnać swój pułk. W pożegnaniu tym nie było nic urzęduwego , ale plac przed dworcem był przepełniony publicznością wyczekującą na wojsko. Ciekawość Szwejka skupiła się na sżpalerze publiczności. I jak to już zawsze bywa, tak było i tym razem, że porządni żołnierze pozostałi na szarym końcu, a ci, których trzeba było prowadzić pod bagnetami, szli pierwsi. Porządni żołnierze zostaną następnie powpycha~ti do wagonów bydlęcych, a Szwejk z jednorocznym ochotnikiem pojadą sobie wygodnie wagonem aresztanckim, który bywa przyczepiany tuż za wagonami szlabowymi. W takim wagonie aresztanckim miejsca jest aż nadto. Srwejk nie mógł się powslrrymać, aby nie krzyknąć do publiczności: "Na zdar!", i nie pomachać~ ezapką. Podziałało to tak zaraźIiwie na wszystkich, że cały tłum powtarzał głośno jego wołanie, słowa "Na zda r!" biegły coraz dalej i grzmiały przed dworcem, a z ust do ust podawano sobie: "Już idą!" Kapral z eskorty czuł się wprost nieszczęśliwy i wrzasnął na Szwejka, ' Szkeła podoficerska. (niem.) 275 aby zamknął gębę. Ale ókrzyk leciał dalej jak wichura. Żandarmi spychali tłum na chodniki, aby zrobić drogę dla eskorty, lecz tłum wołał dalej: "Na zdar!" wymachując czapkami i kapeluszami. Była to manifestacja jak się patrzy. W hotelu naprzeciwko dworca stały w oknach jakieś dwie panie, powiewały chusteczkami i wołały: "Heil!" Oba okrzyl_:: "Na Zdą_rl" i "Heil!"; mieszały się z sobd coraz bardziej, ale gdy jakis entuzjasta skorzystał ze sposobności, aby zawołać: "Nieder mit den Serben!" -- ktoś podstawił mu zgrabnie nógę, a publicznośe podeptała go zdrowo w sztucznym zamieszaniu. Niby iskra elełctryczna z ust do ust lecisła wieść: "Już idą." Ąle na razie szedł tylko Szwejk, przesyłający publiczności dłonią cał usy na łew~ i na prawo, oraz jednoroczny óchotnik, salutujący z wielką pow,agą. Weszli na dworzec i skierowali się ku przeznaczoneinu pociągowi wojskowemu, i w tej właśnie chwiłi arkiestra artylerii, zdezorientowana nićocrekiwan,t mai;ife:;ta~j,!, o mały łigiel nie zagrała hymnu państwowego. Na szczęście, bardzo w porę, ukazał, się starszy kapelan wojskowy, pater Lacina, z 7 dywizji kawalerii i za<;zął robić porządek, chociaż ubrany hył po cywilnemu i miał na głowie sztywny, czarny kapelusz-melonik. Historia jego jest bardzo prosta. Przyjechał wczoraj wieczo~em do Budziejowic, on, postrach i pogromca wszystkich jadłodajni oficerskich, nienasycony żarłok i smakosz, i jakby nigdy nic, przyplątał się na aficerski bartkiet odjeżdżającego pułku. Jadł, pił za c~żiesięciu i w stanie mniej ~ięcej nietrzeźwym szwendał się po kuchni óficerskiej restauracji, aby wycyganić od kućharzy jaki smaczny kąsek. Pożerał resztki sosów z knedlai~i, jak drapieźnik ogryzał kości i dobrał się wreszcie w kuchni do rumu, a gdy się go nażłopał więcej, niż trzeba, znowu wrócił na pożegnalny wiećźorek, urządzony przez oficerów odjeżdżającego pułku, gdzie spił się- jak be la. Miał w tej dziedzinie bardzo bogate doświadczenie, a w 7 dywizji kawalerii otic;erowie dopłacali do _jego rachunków za picie i ~idzenie. iZano, strzcliło mu do głowy, że musi robić porządek przy odjeździe pierwszych pociągó w z wojskiem, ~ dlatego szwendał się wzdłuż całego szpaleru' publicznośoi, a na dworcu rządził i ględził tak natrętnie, że oticerowie kierujący transporte pułku zamknęli się prżed~nim w kancełarii zawiadowcy stacji. Ukazał się znów przed dworcem i akurat w porę złapał za batutę kapelmistrza orkiestry strzelców kurkowych, który dawał właśnie znak do zagrania hymnu austriackiego. 276 -- Halt! -- zawołał. -- Jeszeze nie, dopiero jak dam znak. Teraz: spocznij! Ja za chwilę wrócę. Poszedł na dworzec i ruśzył za eskortą, którą zatrzymał energicznym: - Halt!... - Dokąd to? -- surowo zapytał kaprala, który nie wiedział, co ma robić w nowej sytuacji. Zamiast niego odpowiedział poczciwie i zacnie Szwejk: Do Brucku nas wiozą. Jeśli pan feldkurat raczy, to może pojćchać razem z nami. -- Żebyś wiedział, że pojadę -- oświadczył pater Lacina i obracając s ię~ do eskorty dodał: - Kto tam mówi, że nie mogę pojechać z wami? Vorwarts! Marsch! ` Gdy oberfetdkurat znalazł się w wagnnie aresztanckim i wyci~gnął się na ławie, poczciwy, jak zawsze, Szwejk c~ijął z si:bic płaszcz i podłoży ł go patrowi pod głowę. Kapral przygłądał się temu okicm wystraszonym, a1e jednoroczny ochotnik uspokoił go słowy: -- dberfeldkuratami riależy opiekować się troskłiwie. Pater Lacina, wygodnie w,wiągnięty na ławie, zaczął wywodzić: -- Ragout na grzybkach, moi panowie, jest tym lepsze, im więcej jest grLy.bków, ale grzybki należy przedtem usmażyć z cebulką i dopiero potenn dodaje się listek b~bkowy i cebułę .. - Cebulę raczył pan feldkurat wymienić już przedtem --- odez 'vał się jednoroczny ochotnik ku wielkiemu przerażeniu kaprala, który w kapcla-- nie widział swego zwierzchnika, chociaż ten zwierzchnik był mocno pija~ny. Położenie kaprala było doprawdy rozpaczliwe. --- Tak jest --- wtrącił Szwejk - pan oberfeldkurat ma zupełną rację

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Wszystkie mają standar- dowe rozmiary - małe krążki: dwa krążki 0 średnicy 16 mm, dwa o średnicy 22 mm, zaś duży krążek pomiędzy 21 a 51 mm średnicy 1 nie więcej niż 5 mm...
  • We wszystkich literackich kompozycjach wymaga si zatem, by pisarz posiadaB jaki[ plan lub cel; i chocia| porywy my[li mog go od niego odciga, jak na przykBad w odzie, lub ka| go nagle porzuca, jak w li[cie czy eseju, to przynajmniej na pocztku pisania, je[li nie w caBo[ci dzieBa, musi mu przy[wieca jaki[ cel lub zamiar
  • I dlatego ten nieszczęsny pociąg jechał, wciąż jechał, dlatego ten wagon i wszystkie inne były zatłoczone, dlatego Francję i cały świat od najdalszych krańców...
  • Wszystko to było pewne, jednak aby odpierać padające zewsząd ciosy, trzeba było mieć więcej sił niż kiedykolwiek, posiadać pieniądze, gromadzić fortunę, szybko i...
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • Cmoktając fajkę i patrząc na tego rumianego, nażartego junaka o rozpalonych uszach, Stalin myślał o tym, o czym zawsze myślał na widok swoich gorliwych, gotowych na wszystko,...
  • Kiedy okrt znalazB si daleko na morzu, a pol[nie-wajca wyspa rozpBywaBa si w perBowej mgle upaBu na horyzoncie, wszystkich ogarnBo straszliwe przygnbienie, które nie opuszczaBo nas ju| przez caB drog do Anglii
  • Nie tylko odczuwał ogromne pragnienie, ale przede wszystkim głód, dopiero teraz bowiem zdał sobie sprawę, że od chwili lądowania na Kadarze - co nastąpiło dobrych kilka...
  • Bogumił mówił: - Więc odłożyć wszystko na po wakacjach - ale pani Barbara twierdziła, że dzieci przez chorobę panny Celiny i tak dużo czasu zbałamuciły, nie można sobie w...
  • Wszystkie zmysły drgnęły nagle, kiedy Miya otworzyła dostęp, dopasowując system elek- tryczny mojego ciała do systemu maszyny...