Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Po herbacie zaprowadził Gildę
do Henryki. Zabrał się do pracy,
lecz nie mógł wytrzymać przy
biurku. Był szalenie
zdenerwowany, i wciąż
nadsłuchiwał, czy Gryzelda nie
nadchodzi. Wreszcie zerwał się i
wyszedł z gabinetu. Polecił,
żeby mu osiodłano wierzchowca i
po chwili pojechał konno do
Dalheimu.
Niespokojnie rozglądał się
wokoło, lecz nie spotkał po
drodze Gryzeldy. Wreszcie, w
pobliżu dworu, zatrzymał konia
na skraju lasu. Przez chwilę
patrzył na dwór, nie wiedząc, co
czynić. Wreszcie ujrzał z daleka
barona Fryderyka. Wtedy hrabia
Harro przeciągle zagwizdał - był
to sygnał, który jego przyjaciel
dobrze znał.
Baron spostrzegł hrabiego i
natychmiast pośpieszył do niego.
- To ty, Harro! Jakże się
cieszę, że nareszcie
przyjechałeś do mnie!
- Nie, Fryderyku, nie
przyjechałem, żeby cię
odwiedzić. Sprowadza mnie coś
innego. Powiedz mi, czy panna
bon Ronach była dziś w
Dalheimie?
- Nie, Harro, nie było jej. Po
cóż miałaby tu przyjeżdżać, w
jakim celu?
- Podobno prosiła Beatę, żeby
ją zwolnić na całe popołudnie.
Mówiła, że wybiera się do
Dalheimu...
- Nie ma jej tu jednak.
- To bardzo dziwne!
- Czy cię to niepokoi, Harro?
- Mówiąc otwarcie, jestem
bardzo niespokojny. Powiem ci
szczerze, Fryderyku, jak rzeczy
stoją. Otóż panna von Ronach
postanowiła ujawnić moją
niewinność. Czyni na własną rękę
jakieś poszukiwania, o których
mi nic nie mówi. Jej zapał jest
wzruszający, lecz wątpię czy uda
się jej osiągnąć jakieś
rezultaty. To naturalnie nie
objaśnia mego niepokoju. Dlatego
wyznam ci, że kocham tę młodą
dziewczynę i że po długich
walkach zdobyłem się na odwagę i
poprosiłem o jej rękę. Wyznała
mi, że kocha mnie także, lecz
nie zgodziła się zostać moją
żoną. Prosiła mnie o cztery
tygodnie zwłoki, twierdząc, że w
przeciągu tego czasu uda się jej
dowieść, że jestem niewinny. Nie
wierzę w to co prawda, lecz nie
chcę rozwiewać jej złudzeń.
Gryzelda nie chce, żeby
ktokolwiek wiedział o mojej
miłości dla niej. Tobie jednak
musiałem to powiedzieć, abyś
zrozumiał mój niepokój.
Przypuszczałem, że może uda się
do ciebie, żeby przeprowadzić
jakieś badania, bo dziś musiałem
jej pokazać flakonik oraz
skrytkę w biurku. Sądziłem, że
chce pomówić z tobą na ten
temat.
- Teraz rozumiem cię, Harro.
Może panna von Ronach poszła
gdzie indziej, a umyślnie
powiedziała, że wybiera się do
Dalheimu.
- Być może! Ale to tylko
zwiększa mój niepokój. Mam
przeczucie, że Gryzelda naraża
się na jakieś niebezpieczeństwo.
- Panna von Ronach wydaje mi
się bardzo energiczną, przezorną
i odważną dziewczyną. Nie
obawiaj się o nią. Kto wie, może
uda się jej dowieść, że jesteś
niewinny. Nie sądzę, że naraża
się na niebezpieczeństwo.
Przecież może tylko szukać
dowodów, że twoja żona popełniła
samobójstwo. NIc jej przy tym
nie grozi. Zapewne już od dawna
powróciła do Treuenfelsu.
- Spodziewam się tego,
Fryderyku, i jadę zaraz do domu.
- Tak, Harro. Ale najpierw
muszę ci powinszować. Życzę ci
szczęścia, mój drogi. Zdaje się,
że tym razem wyciągnąłeś wielki
los.
- Jestem o tym przekonany.
- Ja także. Wobec tego muszę
ci zdradzić maleńką tajemnicę.
Otóż znałem już pannę von
Ronach, zanim przedstawiłeś mnie
jej.
- Znałeś ją?
- Tak. Opowiem ci to, choć
prosiła mnie o dyskrecję, wiem
jednak, że sprawię ci
przyjemność. Posłuchaj tylko,
jak odważnie ujęła się za tobą i
jak mi zmyła głowę, aż wreszcie
nabrałem rozsądku...
- Opowiadaj!
Baron opowiedział
przyjacielowi o swoim spotkaniu
z Gryzeldą i Tilly. Na
zakończenie dodał:
- Moja narzeczona powiedziała
wtedy w drodze powrotnej:
"Słuchaj, jeżeli kobieta tak
gorąco występuje w obronie
mężczyzny, to musi go kochać.
Zdaje się, że moja droga
Gryzelda oddała swe serce
hrabiemu Treuenfelsowi. Musi to
być prawy i szlachetny człowiek,
inaczej Gryzelda nie mogłaby go
pokochać". Widzisz, moja Tilly
jest bardzo mądra.
Oczy hrabiego zabłysły.
- Dziękuję ci, że mi to
powiedziałeś. Ten postępek
świadczy znowu o szlachetności
Gryzeldy. Broniła mnie, lecz nie
chciała się zdradzić ze swoim
dobrym uczynkiem. To do niej
podobne.
- Spodziewam się, drogi Harro,
że z tego powodu moje odwiedziny
nie straciły na wartości w
twoich oczach. Panna von Ronach
pomogła mi tylko przezwyciężyć
samego siebie.
Hrabia podał mu rękę.
- Jestem przeświadczony, że
namowy Gryzeldy nie miałyby na
ciebie wpływu, gdybyś nie był
przekonany o mojej niewinności.
- To prawda!
- Wracam teraz do domu, może
ją już zastanę.
- Tak, jedź. Jutro rano
przyjadę do Treuenfelsu, żeby
wyśmiać twe obawy