Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Można się zrelaksować i osiągnąć o wiele, wiele więcej dzięki zazen,
bez wydawania dwustu dolarów na mechaniczną zabawkę. Zabawki są dobre dla dzieci, nie dla
dorosłych!
DRUGI PYTAJĄCY: Czytałem gdzieś, że biofeedback daje po kilku tygodniach czy miesiącach te same
wyniki, co lata wysiłku w praktyce zeń.
ROSI (śmiejąc się): Chyba żartujesz! Twierdzenie, że duchowe przebudzenie i przekształcenie
osobowości w ogóle można osiągnąć dzięki podłączeniu się do maszyny - nie wspominając już o
przeświadczeniu, że tak właśnie można je o-siągnąć szybciej - świadczy o absurdalnej naiwności. Nawet
jeśli ktoś jest w stanie po „podłączeniu" wejść w stan relaksu, to nie powoduje to wcale głębokiego
uspokojenia ani trwałego spokoju umysłu, nie przynosi mu odpowiedzi na funda-
50
mentalne pytania egzystencjalne, nie przekształca jego życia w żaden realny sposób. A wszystko to jest
możliwe dzięki przebudzeniu zeń.
Pewien psycholog zademonstrował na tym samym zjeździe duże urządzenie biofeedback, które miało
służyć w szpitalach obłożnie chorym pacjentom, pomagając im w obniżaniu ciśnienia krwi i w leczeniu
innych dolegliwości. Wydaje się to właściwym zastosowaniem urządzenia biofeedback.
W pewnym artykule o urządzeniach biofeedback, jaki niedawno ktoś mi przysłał, przytoczono wypowiedź
dr Fredrica Gibbsa z University of Illinois Medical Shool, który powiedział, że „odlot" dostępny dzięki
urządzeniom biofeedback to masturbacja mózgu - i jest to trafne określenie. Ten, kto regularnie podłącza
się do maszyny, żeby się zrelaksować, traci zdolność korzystania ze swych własnych najgłębszych
zasobów i zamiast być panem maszyny, staje się jej niewolnikiem. To nie jest zeń. Praktykowaie zeń daje
wolność, a nie neurotyczne uzależnienie.
17. CZY MOGĘ PRAKTYKOWAĆ ZEŃ I BYĆ DOBRYM ŻYDEM (LUB KATOLIKIEM)?
PYTAJĄCY: Jestem żydem i czuję się z tego dumny. Czy mogę praktykować zeń, a jednocześnie być
dobrym żydem?
ROSI: Czym byłeś, zanim stałeś się żydem?
PYTAJĄCY: Nie wiem.
ROSI: Dowiedz się! A wówczas bycie żydem nie będzie najważniejszą rzeczą w twoim umyśle.
PYTAJĄCY: Jak mam się tego dowiedzieć?
ROSI: Pytaj siebie dzień i noc z pragnieniem dowiedzenia się i oczywiście z przeświadczeniem, że
możesz się dowiedzieć. Ucz się żyć tak, jak pływa ryba lub fruwa ptak - spontanicznie i bez skrępowania.
Bądź przytomny i wrażliwy. Cokolwiek zacznie czynić twoja prawica, niech czyni to i lewica. Unikaj
wydawania niepotrzebnych sądów. Bądź skromny i bezpretensjonalny, wyrażaj swoją o-pinię tylko wtedy,
gdy cię o nią proszą. Zapominaj o swych dobrych uczynkach, wyznawaj złe i zawsze łącz skutki z
przyczynami, które je wywołały.
PYTAJĄCY: Czy nie mogę robić tego wszystkiego jako praktykujący wyznawca religii mojżeszowej?
ROSI: Jeśli potrafisz, to świetnie. No, a jeśli nie...
DRUGI PYTAJĄCY: Czy mogę praktykować zeń i być dobrym katolikiem?
ROSI: Jeśli praktykujesz zeń, to możesz, ale jeśli praktykujesz buddyzm zeń, to nie możesz.
DRUGI PYTAJĄCY: Dlaczego?
51
ROSI: Praktyka buddyzmu zeń oznacza przekraczanie swojej jaźni, a przekraczanie to zapominanie o
niej. A kiedy się to dzieje, nie jesteś ani dobrym katolikiem, ani dobrym buddystą zeń.
DRUGI PYTAJĄCY: To czym wtedy jestem?
ROSI: Właśnie, czym wtedy jesteś?
18. JAKĄ WARTOŚĆ DLA ZAZEN MA „ŚWIĘTA" GÓRA?
PYTAJĄCY: Zamierzam zrobić sobie trzymiesięczne wakacje, żeby samotnie medytować, i zastanawiam
się, jakie miejsce najlepiej wybrać do tego celu. Czytałem, że mnisi zeń chodzili w góry, lecz znam też
ludzi, którzy twierdzą, że dobre wibracje są na pustyni czy nad morzem. Co o tym sądzisz?
ROSI: Na początku najlepsze do zazen jest takie miejsce, czy w domu, czy na otwartej przestrzeni, gdzie
wibracje pomagają w wewnętrznym skupieniu. Do takich miejsc z pewnością można zaliczyć góry i
pustynie. Dobrze jest jednak nie przebywać zbyt długo w takim „idealnym" otoczeniu, bo jeśli brakuje
trudności, z którymi człowiek mógłby się zmagać, to wówczas kultywuje w sobie fałszywą siłę, pozorny
spokój i nieugiętość, które rozpadają się w obliczu wymogów życia. Podobno płotkarze zdobywają lepszą
ogólną kondycję niż sprinterzy. Tak samo ten, kto nauczył się koncentrować i jednoczyć umysł działając
pośród zgiełku, zdobywa dużo większą równowagę i elastyczność niż ten, kto całe lata spędził samotnie,
na przykład w górach czy na pustyni.
Doświadczyłem tego na własnej skórze. W tych klasztorach i ośrodkach medytacyjnych, w których trening
był surowy, nie było ciszy i spokoju ani czasu na samotność. To tylko w romantycznych powieściach o
Oriencie czy w ich filmowych odpowiednikach klasztory leżą w bujnie zarośniętych dolinach, promieniejąc
niebiańskim spokojem, a siwobrody mędrzec w powłóczystej szacie i z laską w dłoni łagodnie mówi do
otaczających go uczniów o słodkich obliczach - „Moje dzieci..." Klejnoty mądrości sypią się z jego ust, a w
tle wspaniałe słońce powoli chowa się za horyzont. Rzeczywistość, wierzcie mi, jest o wiele mniej
romantyczna.
Jak dobrze pamiętam swój sześciotygodniowy pobyt w buddyjskim klasztorze w Rangunie, pod koniec lat
pięćdziesiątych. Moje przybycie zbiegło się z akcją nowego wojskowego rządu, mającą na celu likwidację
zbyt licznej psiej populacji w Rangunie