Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Była zdecydowanie w dobrym humorze, roztaczała szczególną aurę cichej radości i spokoju. Nie rozpoznałem jej w pierwszej chwili dlatego, że wyglądała bez porównania młodziej niż w chwili śmierci; w rzeczywistości nawet młodziej niż wtedy, kiedy się urodziłem. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek widział jej fotografie z okresu, kiedy była w tym samym wieku co, jak mi się wydawało, w czasie naszego spotkania. Ale nie jest to istotne, ponieważ nie tylko po wyglądzie j ą rozpoznałem. Miałem wrażenie, że znam tę kobietę raczej dzięki jej wykluczającej pomyłkę obecności i licznym wspomnieniom, które wymienialiśmy i omawialiśmy szczegółowo. Krótko mówiąc, ta kobieta na pewno była moją zmarłą babką. Rozpoznałbym ją wszędzie. Chcę z naciskiem podkreślić, że to spotkanie wydało mi się absolutnie naturalne. Tak jak w przypadku innych osób, które eksperymentowały z wywoływaniem zjaw, również moje spotkanie z babką nie miało pod żadnym względem charakteru niesamowitego czy dziwnego. Było to najnaturalniejsze i najmilsze spotkanie, jakie miałem z nią kiedykolwiek. Spotkanie skupiało się wyłącznie na kwestii naszych stosunków. Przez cały czas zdumiewał mnie fakt przebywania w obecności kogoś, kto zmarł, ale jednocześnie w żaden sposób nie przeszkadzało to w naszej rozmowie. Stała tuż przede mną i niezależnie od tego, jak bardzo czułem się zaskoczony, po prostu zaakceptowałem jej obecność i rozmawiałem z nią. Dyskutowaliśmy o dawnych czasach, o poszczególnych wydarzeniach z mojego dzieciństwa. Przypomniała mi o kilku incydentach, których nie pamiętałem. Ujawniła także pewną bardzo osobistą sprawę – dotyczącą sytuacji mojej rodziny -która była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ale po retrospekcji uznałem, że bardzo wiele wyjaśnia. Osoby, których to dotyczy, nadal żyją dlatego postanowiłem zachować tę wiadomość dla siebie. Powiem tylko, że dowiedziałem się czegoś, co ma dla mnie bardzo istotne znaczenie, i czuję się o wiele lepiej po usłyszeniu tego od niej. Napisałem „usłyszeniu", mając na myśli niemal dokładne znaczenie tego słowa. Jedyną różnicę stanowiło to, że w porównaniu z okresem przed śmiercią jej głos był nieco bardziej szorstki, jakby z megafonu, dzięki czemu wydawał się wyraźniejszy i donośniejszy. Inni, którzy przeżywali podobne spotkania wcześniej niż ja, mówili o porozumiewaniu się telepatycznym, bezpośrednio „z umysłu do umysłu". W moim przypadku było podobnie. Choć przez większość czasu rozmawialiśmy za pomocą słów, niekiedy zdawałem sobie sprawę, że czytam w jej myślach, i mogłem stwierdzić, że to samo odnosiło się do niej. W żadnym wypadku nie wyglądała na „ducha" ani nie była przezroczysta. Pod każdym względem robiła wrażenie autentycznej osoby, z krwi i kości. Jej wygląd nie różnił się od wyglądu innych ludzi, z jednym tylko wyjątkiem: otóż otaczało ją coś, co wyglądało jak światło czy załamanie przestrzeni, jakby była odseparowana lub odcięta od materialnego otoczenia. Z jakiegoś powodu nie pozwalała mi się jednak dotknąć. Trzy lub cztery razy sięgałem ku niej, aby ją uściskać, ale za każdym razem unosiła ręce i powstrzymywała mnie gestem. Tak uparcie nie chciała, abym jej dotykał, że uszanowałem to życzenie. Nie mam pojęcia, ile trwało nasze spotkanie. Miałem wrażenie, iż przez długi czas, ale byłem tak zaabsorbowany, że nie spojrzałem nawet na zegar. Biorąc pod uwagę myśli i u-czucia, jakie wymieniliśmy, musiało trwać kilka godzin, ale wydaje mi się, że zapewne było krótsze, jeśli rozpatrywać je w kategoriach tego, co uznajemy za czas „rzeczywisty". A jak się skończyło? Pozostawałem pod tak silnym wrażeniem, że po prostu powiedziałem jej „do widzenia". Uzgodniliśmy, że znowu się zobaczymy, i po prostu wyszedłem z pokoju. Kiedy wróciłem, nie było po niej śladu. Zjawa mojej babki znikła. Wydarzenie to uzdrowiło nasze stosunki. Po raz pierwszy w życiu doceniłem jej poczucie humoru i zdałem sobie sprawę, co przeszła za życia. Kocham ją teraz jak nigdy przed tym spotkaniem. Pod wpływem tego przejścia nabrałem też trwałego przeświadczenia, że to, co nazywamy śmiercią, nie jest końcem życia. Zdaję sobie sprawę, dlaczego ludzie zakładają, że kontakty ze zjawami to halucynacje. Jako weteran w dziedzinie odmiennych stanów świadomości mogę jednak powiedzieć, że moje pojednanie z wizją babki było w zupełności spójne z rzeczywistością postrzeganą przeze mnie przez całe życie w stanie czuwania. Gdybym chciał pomniejszać znaczenie tego spotkania, traktując je jako halucynację, musiałbym chyba uznać za halucynację i całą resztę mojego życia. „POTRZEBA SPOTKANIA" JAKO POWÓD WIDZENIA Moje spotkanie pozwoliło mi zrozumieć, dlaczego ludzie pragnący zobaczyć zjawę niekoniecznie widzą tę, o którą im chodziło. Na podstawie własnego doświadczenia wierzę, że widzi się tę osobę, z którą spotkanie jest potrzebne. W moim przypadku kontakty z babką ze strony matki układały się pozytywnie, podczas gdy z babką ze strony ojca miewaliśmy pewne nieporozumienia. Ogólnie większe korzyści płyną zapewne z pojednania z ludźmi, do których ma się żal czy pretensje. Dla wielu uczestników eksperymentów osoba, którą pragną zobaczyć, jest też osobą, z którą spotkanie jest potrzebne. W tym wypadku eksperyment przebiega zgodnie z planem. Jeśli jednak tak nie jest, potrzeba może przeważyć. Ponadto jeden szczegół mojego przeżycia powoduje, iż jestem winien publiczne przeprosiny dawnej koleżance, doktor Elisabeth Kubler-Ross. W 1977 roku Elisabeth opowiedziała mi o swoim spotkaniu ze zmarłą znajomą. Na ile sobie przypominam, było to tak, że Elisabeth szła pewnego dnia korytarzem w kierunku swojego gabinetu, kiedy nagle dostrzegła jakąś kobietę stojącą obok. Obie panie zaczęły rozmawiać i Elisabeth zaprowadziła tę drugą do swojego gabinetu. Po chwili pochyliła się ku niej i z ogromnym zdumieniem stwierdziła: „Ja panią skądś znam!" W kobiecie tej rozpoznała panią Schwartz, pacjentkę, z którą bardzo się zżyła przed jej śmiercią kilka miesięcy wcześniej. Pani Schwartz przedstawiła się jej i obie kobiety rozmawiały przez pewien czas

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Bez niej nikt nie może żyć spokojnie i nikt nie może żyć bezpiecznie...
  • ANTONI Na przykład? SEWERYN Goła! ANTONI Och! SEWERYN ( przedrzeźniając) Och! Dobre sobie to „och”!… Powiadam: romantyk jesteś, my się nigdy nie zrozumiemy,...
  • Pracował jako prosty robotnik w dokach okrętowych, włóczył się po świecie jako marynarz i komiwojażer, póź- niej przez jakiś czas ujeżdżał konie dla cyrku, był...
  • I Wypełniał też obywatel swój obowiązek względem rodu i rodziny poprzez potomstwo, które miało stanowić kontynuację rodu -201- oraz winne było przyjąć na siebie...
  • Wśród nich prym wiodły rody hrabiów na Tusculum, którzy panowali w latach 882-962 i 1012-1048 oraz Krescencjuszy, dominujących w latach963-1012...
  • Dane statystyczne pochodzą z placówek lecznictwa ambulatoryjnego (poradni zdrowia psychicznego, poradni odwykowych i poradni uzależnień) oraz stacjonarnych (szpitale...
  • Ta bowiem bitwa morska, o ile chodzi o liczbę okrętów biorących w niej udział, była naj- większą ze wszystkich, jakie kiedykolwiek przedtem Helleno- wie stoczyli...
  • Otworzył szufladę, wyjął z niej pęk kabli, którymi podłączył aparat do komputera, załadował do drukarki rolkę papieru do drukowania fotografii i po chwili, z cichym szumem...
  • Ze swych dwóch żon i konkubin Jakub miał dwunastu synów, założycieli -> Dwunastu Plemion Izraela, oraz jedną córkę Dinę...
  • Chce, żebym się nad nią teraz litował, chce, bym w niej ujrzał dziecko tulące buzię w sierść przymilnego boksera...