Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Jakaż to sprawa zaprząta wasze umysły?
- Nic ważkiego, wasza wysokość. Obecny tu szlachetny Garath... - Garion pominął "Bel" przedstawiając starca - ...jako już wcześniej wspomniałem, jest mym najstarszym doradcą i nauczał mnie stawiać pierwsze kroki. W dodatku, jest on uczonym wysokiej miary i ostatnimi czasy zaprząta swój wybitny umysł tajnikami geografii. Od długiego czasu istnieje spór między geografami dotyczący konfiguracji świata antycznego. Przez najczystszy przypadek szlachetny Garath dowiedział się o starożytnej tablicy, jakowa, jak zapewniał go ów człek co przekazał mu oną wieść, jest przechowywana w pałacu w Dal Perivor. Owładnięty wszechogarniającą ciekawością, szlachetny Garath ubłagał mnie, abym cię spytał, czy wiesz coś o istnieniu takowej tablicy, a jeśli byłaby to prawda, czy pozwoliłbyś łaskawie rzucić na nią okiem.
- W rzeczy samej, szlachetny Garacie - odparł król - zapewniam ja cię, iż twój informator nie mylił się wcale. Mapa, jakowej poszukujesz, należy do naszych najcenniejszych reliktów, jako że jest to ta sama mapa, jakowa wieki temu doprowadziła naszych przodków do wybrzeży onej wyspy. Gdy tylko znajdziemy chwilę wolnego czasu, z największą radością udostępnię ci ją, ażeby mogła przysłużyć się w twych zacnych badaniach.
Wtem zza purpurowej zasłony znajdującej się z tyłu tronu wyłonił się Naradas.
- Obawiam się, wasza wysokość, że nie będzie zbytnio czasu na oglądanie - powiedział chytrym głosem. - Przebacz mi, królu, lecz przypadkiem posłyszałem twoją ostatnią uwagę, kiedy właśnie śpieszyłem, aby przynieść ci rozpaczliwe wieści. Ze wschodu przybył posłaniec głosząc, iż straszliwy smok pustoszy wioskę Dal Esta położoną nie dalej jak trzy mile stąd. Nie sposób przewidzieć zachowania się bestii, która może zagłębić się w lesie na wiele dni, aby wyłonić się ponownie w najmniej oczekiwanym miejscu. Dobrze się składa, że potwór pojawił się właśnie teraz, jako że w obecnej chwili jesteśmy najlepiej przygotowani, aby uderzyć. Czyż istnieje lepsza okazja dla naszych dwóch szlachetnych gości, aby ruszyć na bestię i uwolnić nas od tej przykrości? A jak sądzę, owi potężni rycerze bardzo liczą się ze słowem onego wiekowego doradcy i będzie dobrze, gdy podaży z nimi pomagając opracować najprzedniejszą strategię.
- Ładnie powiedziane, Erezelu - zgodził się przepełniony entuzjazmem monarcha. - Obawiałem się wszakże, iż wypędzenie bestii z ukrycia może zająć całe tygodnie, a tu dokonało się to w ciągu jednej nocy. A zatem ruszajcie, wielcy mistrzowie i ty szlachetny Garacie. Uwolnijcie me królestwo od smoka, a żaden bonus, o jakowy poprosicie, nie będzie wam odmówiony.
- Odkryłeś to w samą porę, szlachetny Erezelu - stwierdził Belgarath wypowiadając wydawałoby się beznamiętnie słowa, lecz Garion natychmiast domyślił się ich implikacji. - Jak zaznaczył jego wysokość, oszczędziłeś nam tej nocy dużo czasu. Gdy tylko znajdę wolną chwilę, pomyślę, jak należycie odwdzięczyć ci się za tę przysługę. Naradas lekko skurczył się w sobie.
- Nie kłopocz się z podziękowaniami, szlachetny Garacie - odparł. - Spełniłem jeno swój obowiązek wobec mego króla i jego królestwa.
- Ach, tak - odrzekł Belgarath - obowiązek. Wszyscy mamy swoje obowiązki, prawda? Pozdrów ode mnie Dziecko Ciemności, kiedy następnym razem będziesz się do niej modlił. Przekaż jej, że jak zostało przepowiedziane, wkrótce się spotkamy.
Po tych słowach odwrócił się i wraz z Garionem i Zakathem przeszli przez tłum roztańczonych gości i opuścili komnatę tronową. Dopóki Belgarath znajdował się pośród nieznajomych, wyraz jego twarzy był obojętny. Kiedy jednak znaleźli się w opustoszałym korytarzu, zaczął przeklinać siarczyście.
- Już prawie miałem mapę w ręku! - ryknął wzburzony. - Naradas znów mi to zrobił.
- Czy mam pójść po pozostałych? - spytał Garion.
- Nie. Wszyscy chcieliby pójść z nami, a to tylko sprowokuje kłótnię. Zostawimy im wiadomość.
- Znowu?
- Te powtórzenia stają się coraz bardziej regularne, prawda?
- Miejmy nadzieję, że Polgara tym razem nie zareaguje w ten sam sposób.
- O czym wy mówicie? - zapytał Zakath.
- Silk, dziadek i ja wyślizgnęliśmy się z Rivy, kiedy wyruszyliśmy na spotkanie z Torakiem - wyjaśniał Garion. - Zostawiliśmy wiadomość, lecz ciocia Pol opacznie ją zrozumiała. Pamiętam mnóstwo przekleństw i sporo wybuchów.
- Lady Polgara? Jest przecie uosobieniem delikatności.
- Nie daj się omamić, Zakacie - rzekł Belgarath. - Wstrętny charakter Pol ujawnia się, kiedy sprawy nie układają po jej myśli.
- To chyba cecha rodzinna - odparł szczerze Zakath.
- Próbujesz być zabawny? Idźcie obydwaj do stajni. Każcie parobkom osiodłać konie i dowiedzcie się, gdzie znajduje się ta wioska. Zanim wyruszymy, chcę porozmawiać z Cyradis. Zamierzam wydobyć od tej dziewczyny kilka jasnych odpowiedzi. Za chwilę dołączę do was na dziedzińcu.
Wkrótce dosiedli koni. Garion i Zakath wzięli swe długie lance ze stojaka w stajni, po czym cała trójka opuściła teren pałacu.
- Powiodło ci się z Cyradis? - Garion zwrócił się do Belgaratha.
- W pewnym sensie. Powiedziała mi, że ten smok to nie Zandramas.
- A zatem to prawdziwy smok?
- Prawdopodobnie tak. Potem zrobiła się tajemnicza. Powiedziała, że jakiś inny duch opętał tego smoka, co oznacza, że obaj musicie zachować niesłychaną ostrożność. Smoki zwykłe są bardzo głupie, lecz jeśli ich umysły są we władaniu jakiegoś ducha, mogą okazać się bardziej nieprzewidywalne.
Z bocznej uliczki wyłonił się zwinny kształt i w ciemności zamigotały zielone oczy wilczycy.
- Co słychać, mała siostro? - powitał ją oficjalnie Garion. W ostatnim momencie powstrzymał się od nazwania jej babcią.
- Jestem zadowolona - odparła. - Wyruszacie na łowy. Będę wam towarzyszyć.
- Muszę cię przestrzec, że stworzenie, którego szukamy, nie nadaje się do jedzenia.
- Poluję nie tylko po to, by jeść.
- A zatem radzi jesteśmy z twego towarzystwa.
- Co ona powiedziała? - spytał Zakath.
- Chce iść z nami.
- Ostrzegłeś ją, że będzie niebezpiecznie?
- Myślę, że sama o tym wie.
- To jej sprawa. - Belgarath wzruszył ramionami. - Próżno próbować nakazać coś wilkowi.
Przejechali przez bramę i ruszyli drogą wskazaną przez jednego z giermków.
- Powiedział, że to jakieś osiem mil - odezwał się Garion. Belgarath spojrzał na nocne niebo.
- Dobrze - rzekł - jest pełnia