Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Zauważyła, że lady Frances spoczywa we wgłębieniu ramienia męża. Wyszła, a pełen zadowolenia uśmiech na jej twarzy stal się przyczyną plotek, które zaczęły krążyć wśród służby. - O matko - jęknęła Frances, nagle się budząc i gwałtownie podnosząc z łóżka. - O matko - powtórzyła dostrzegłszy męża, wciąż twardo śpiącego u jej boku. Jego twarz była ciemna od nieogolonego porannego zarostu, włosy zmierzwione. Wyglądał absolutnie wspaniale. Wyciągnęła rękę, by dotknąć jego twarzy, a potem cicho jęknęła. W głowie jej pulsowało, a w ustach czuła smak, jakby się utopiła w kadzi wina. W kadzi brandy, ty idiotko, poprawiła się. Poczuła lepkość pomiędzy udami i oblała się rumieńcem. - O matko - powtórzyła po raz kolejny, tym razem tak cicho, że Hawk nie mógł jej usłyszeć. Ale oczywiście usłyszał. - Dzień dobry, moja żono - powiedział Hawk i uśmiechnął się do Frances, na twarzy której malowało się rozgoryczenie. - Jak się czujesz? - Okropnie boli mnie głowa. - Nic dziwnego. Grunyon przygotuje ci specjalną miksturę. Naprawdę skuteczna. Masz wspaniałe piersi - powiedział jednym tchem. Frances rzuciła się, by zakryć czymś swój nagi biust, a przez ten gwałtowny ruch jeszcze bardziej zakręciło się jej w głowie. - Niestety - ciągnął Hawk obojętnie - wczorajszej nocy nie miałem czasu, by się nimi zająć tak, jak na to zasługują. Skrupulatnie mnie popędzałaś, moja droga. Zastanawiam się - dodał po chwili - czy twoje piersi są tak samo wrażliwe, jak cała reszta. - Zamknij się - powiedziała Frances, zupełnie już trzeźwa w ten jasny, niezbyt przyjemny poranek. Mąż uśmiechnął się do niej z niewybaczalnym wprost samozadowoleniem. - Gdybyś uważał mnie za tak brzydką, za jaką kiedyś mnie uważałeś, to w ogóle by ci nie zależało! - To nie świadczy zbyt dobrze o mojej inteligencji, ale doskonale rozumiem, co masz na myśli. - Jesteś mężczyzną i... - Z pewnością jestem mężczyzną, a w nocy nie miałaś nic przeciwko temu. - To prawda, nie miałam - patrząc krzywo na najbardziej oddaloną ścianę pokoju. - Nie byłam sobą. - Aha, czyli muszę dalej używać doskonale działającej kombinacji brandy i parzących się koni, co? Nigdy ze mną nie wygrasz w pikietę, nie masz na to najmniejszych szans. Powinienem chyba podliczyć punkty z naszej wczorajszej rozgrywki. - Chcę, żebyś teraz wyszedł - powiedziała. - Dlaczego? Myślałem, że właśnie odbywamy nader przyjemną poranną pogawędkę. - Głowa mi zaraz pęknie. - To oznacza, że pokonam cię w każdej kłótni, jeśli będziesz na tyle głupia, by jakąś wszcząć. Frances kurczowo trzymała prześcieradło, którym zakryła sobie piersi. Chciało jej się wyć, miała ochotę przyłożyć mu w tę zadowoloną z siebie gębę. Ograniczyła się jednak do słów. - Nie chcę, żebyś znów to zrobił. - Dlaczego? - zapytał naprawdę bardzo zainteresowany, wpatrując się w jej piękne jasne plecy, aż do wysokości talii pokryte splątanymi włosami. Wyciągnął rękę, by je wygładzić, a Frances zamarła. - Nie jestem do tego przyzwyczajona - odparła. - Nie, myślę, że faktycznie nie jesteś. Ale przyzwyczaisz się bardzo szybko, obiecuję ci to. Hawk wyciągnął się na plecach, opierając głowę na ramionach. Doskonale zdawał sobie sprawę, że chciałaby wyjść z pokoju, ale byłoby to dla niej zbyt krępujące, żeby paradować po pokoju goła jak ją Pan Bóg stworzył. Frances uparcie milczała. - Masz ochotę na jeszcze jedną lekcję, Frances? - spytał leniwie Hawk. - Wiesz, mężczyźni bardzo lubią kochać się z rana. Ta niezbyt mądra uwaga sprawiła, że Frances w pośpiechu wyśliznęła się z łóżka, ciągnąc za sobą prześcieradło. A gdy się odwróciła, jej oczom ukazał się następujący widok: jej mąż leżał na plecach zupełnie nagi, z lekko rozłożonymi nogami i uśmiechał się do niej. Wpatrywała się w niego i wiedziała, że on jest tego świadomy. - Och - powiedziała głupio, owinęła się prześcieradłami jak mumia i schowała się za parawanem. - Chcesz, żeby ci pomóc, Frances? - zawołał, opierając się na łokciach. - Chcę, żeby Grunyon przygotował wreszcie tę swoją cholerną miksturę! Hawk westchnął głęboko. - Dobrze - odpowiedział i wstał. - Przecież obiecałem, prawda? Z nadzieją w oczach wpatrywał się w parawan, jednak z kolejnym westchnieniem na ustach poszedł do swojej sypialni. Nie minęło dziesięć minut, gdy do sypialni Frances wkroczyła Agnes, niosąc miksturę Grunyona

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Litwy Środkowej z Polską, uznanie Litwy Kowieńskiej jako państwa na arenie międzynarodowej, pogrzebały wyznawaną przez Romera koncepcję tworzenia państwowości Litwy...
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • Kroniki donoszą, że na rozkaz królowej Marii Luizy „generał Velasco wyprawił do Lugo 1500 wozów złota -zdaniem jednych, a 300 wozów ciągniętych przez woły -zdaniem...
  • Ktoś wreszcie wycofał się z przetargu, a ktoś inny przycisnął gruby kciuk do ekranu terminalu Jakiś niewolnik poprowadził ją przez puste korytarze l przypiął jej linkę do kółka...
  • Czy dzieło sztuki staje się mniej piękne przez to, że jest ukryte? Ja obejrzę ten film… a po mojej śmierci obejrzy go świat i uzna mój geniusz, nawet jeśli sposób w jaki go wyraziłem,...
  • Pracował jako prosty robotnik w dokach okrętowych, włóczył się po świecie jako marynarz i komiwojażer, póź- niej przez jakiś czas ujeżdżał konie dla cyrku, był...
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • Uderzył mnie fakt – którego w pierwszej chwili nie potrafiłem sobie wytłumaczyć – że choć aszocy przekazywali tę legendę z pokolenia na pokolenie przez całe tysiąclecia, to...
  • Kierowany przez Himalayan Institute Hospital Trust, szpital, centrum medyczne i program rozwoju wsi są uważane za wzór opieki medycznej w całych Indiach...
  • Wedle prawa musiano winnego wydać ojcu chłopca, ale to mogło nastąpić dopiero za tydzień, gdyż handlarz jako gość miał przez czternaście dni być pod naszą opieką...