Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Dawali pod tym względem dobry przykład senatowi, ale senat nie chciał pójść w ich ślady; dzielił się na różne stronnictwa, które łączyła tylko wspólna służalczość w stosunku do mnie. Toteż teraz, w trzy miesiące po śmierci Messaliny, kiedy trzej moi główni ministrowie, Narcyz, Pallas i Kalist, zaczęli między sobą współzawodniczyć, z góry się umówili, że ten, któremu uda się zyskać moje uznanie, nie wykorzysta swej silniejszej pozycji dla pognębienia dwu pozostałych. Nigdy byście się nawet nie domyślili, co było przedmiotem tego współzawodnictwa. Chodziło o wyszukanie dla mnie żony! “Lecz przecież - zawołacie - upoważniłeś gwardzistów do rozsiekania cię w kawałki, jeśli jeszcze raz się ożenisz.” Tak jest. Uczyniłem to, lecz wówczas nie myślałem jeszcze o brzemiennej w skutki decyzji, którą powziąłem pod cedrem w ogrodach Lukulla. Teraz więc zmieniłem pierwotny zamiar, a kiedy raz coś postanowię, nie cofam się nigdy.
Wyzwoleńcom pozwoliłem zgadywać, kto może być obiektem moich matrymonialnych zamiarów. Zrobiłem to dla zabawy, gdyż w rzeczywistości o wyborze tej szczęśliwej już zadecydowałem. Skierowałem ich na tę drogę, mówiąc pewnego wieczora przy kolacji:
- Wypadałoby pomyśleć trochę o Oktawii, a nie zostawiać jej pod opieką żon wyzwoleńców. Biedne dziecko. Kazałem powiesić wszystkie służebne, które znały ją od niemowlęctwa i umiały się z nią obchodzić. A trudno wymagać, żeby zajęła się nią moja córka. Antonia od śmierci własnego dziecka czuje się bardzo kiepsko.
- Oktawia potrzebuje matki - stwierdził Witeliusz. - Brytanik również. Choć niewątpliwie chłopiec łatwiej sobie sam daje radę niż dziewczynka.
Nic na to nie odpowiedziałem, więc wszyscy domyślili się, że planuję ponowne małżeństwo. A ponieważ wiedziano, jak łatwo Messalina dawała sobie ze mną radę, każdy pomyślał, że gdyby udało mu się znaleźć dla mnie żonę, przyszłość miałby zapewnioną. Kolejno tedy Narcyz, Pallas i Kalist, kiedy nadarzyła się sposobność porozmawiania ze mną w cztery oczy, przedstawiali mi każdy swoją kandydatkę. Z prawdziwym zainteresowaniem obserwowałem, jak ta trójka wytężała cały swój dowcip, żeby natrafić na właściwą kobietę. Kalist przypomniał sobie, że ktoś kiedyś na jakiejś uczcie za czasów Kaliguli oświadczył, iż najpiękniejszą kobietą cesarstwa jest żona namiestnika Grecji Lolia Paulina. Kaligula zmusił wtedy jej męża do rozwodu i sam ożenił się z Lolią. Odtwarzając w pamięci tę historię, Kalist przypomniał sobie wreszcie, że tym, który zwrócił uwagę cesarza na Lolię, byłem ja sam. A ponieważ w ciągu dziesięciu lat uroda Lolii nie poniosła żadnego uszczerbku, lecz przeciwnie, stała się może jeszcze doskonalsza, uważał, że nie zaryzykuje wiele proponując mi Lolię za żonę. Uczynił to zaraz następnego dnia. Uśmiechnąłem się tylko i przyrzekłem dokładniej zastanowić się nad tym projektem.
Z kolei Narcyz przystąpił do dzieła. Spytał mnie najpierw, kogo proponował Kalist, a gdy dowiedział się o Lolii Paulinie, zapewnił, że to kobieta zupełnie nieodpowiednia dla mnie. Nic ją nie obchodzi poza klejnotami.
- Nie wyjdzie nigdy z domu - mówił - nie mając na szyi szmaragdów, pereł, rubinów o wartości co najmniej trzydziestu tysięcy. I nigdy nie włoży dwa razy tej samej szmaty. A głupia jest i uparta jak młynarski muł. Jedyna, Cezarze, dla ciebie kobieta to Kalpurnia. Oczywiście nie możesz żenić się z prostytutką. To by wywarło złe wrażenie. Proponuję, żebyś dla formy ożenił się z jakąś niewiastą wysokiego rodu, a w rzeczywistości żył z Kalpurnia, tak jak dawniej, i spędził w szczęściu resztę życia.
- A kto miałby być moją oficjalną żoną?
- Elia Petina. Jak pamiętasz, po rozwodzie z tobą wyszła powtórnie za mąż. Niedawno umarł jej mąż i pozostała w bardzo ciężkich warunkach. Ożenić się z nią byłoby prawdziwie dobrym uczynkiem.
- Ale jej język, Narcyzie!
- Nieszczęścia go poskromiły. Zaręczam, że tego języka, który by przyniósł zaszczyt największemu szczekaczowi sądowemu, nie usłyszysz więcej. Ostrzegę ją przed posługiwaniem się narzędziem mowy i przedstawię warunki małżeństwa. Jako twoja żona i matka twojej córki Antonii będzie traktowana z należytym szacunkiem i otrzyma odpowiednio wysokie apanaże, musi jednak podpisać kontrakt, że w twojej obecności będzie się zachowywała jak głuchoniema i nie będzie zazdrosna o Kalpurnię. Cóż ty na to, Cezarze?
- Rozważę tę sprawę dokładnie, kochany Narcyzie.
Dopiero Pallas utrafił należycie, składając tym samym dowód albo niezwykłej głupoty, albo niezwykłej chytrości. Jak bowiem mógł przypuścić, że wpadłem na tak potworny pomysł jak ożenienie się z własną bratanicą, Agryppinillą! Po pierwsze, związek ten równał się kazirodztwu; po drugie, była matką Lucjusza Domicjusza, którego nie cierpiałem z całej duszy; po trzecie, po śmierci Messaliny Agryppinillą mogła śmiało pretendować do tytułu najgorszej kobiety w Rzymie. Nawet za życia Messaliny był to bardzo subtelny do rozstrzygnięcia dylemat, która z tych dwu kobiet jest gorsza. Obydwie były równie występne, a jeśli Messalina częściej zmieniała kochanków, nie popełniła przecież kazirodztwa z własnym bratem, jak to w moich własnych oczach czyniła Agryppinilla