Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Na to szef już nic odpowiedzieć nie mógł. Żeby nie ten mus, nie moczyliby my tyle dni tyłków w wiślanej wodzie. Bo na wyspie, co płytka jamę w piasku wykopiesz -— mokro, cholera. Znaczy, Lep pozwolenie dostał, wlazł w rzekę i popłynął. Wymacają jego Niemcy czy nie? Płynął on cicho, cichuśko, a my dech wstrzymywali i starali sia ciemność przewiercić oczami na wylot: dopłynie i wylizie na piach czy nie wylizie? Nu, pas wody był tam wąski, a skarpa wysoka, może uda sia chłopu? I co pan powiesz — nie przyuważyli Lepa ichnie war-towniki. Kiedy już wrócił, opowiadał, że na tej ziemi niczyjej, znaczy na szkopskiej plaży, zabrał sia do obszukiwania zabitych. Bo leżeli tam te fryce, co odważyli sia po wodę schodzić do rzeki. Nu, Lep mówił, że przeszukiwał tylko trupy z ostatniego strzelania Deczki, bo insze już śmierdzieli. Lep szczęściarz, wiadomo. Z tej przyczyny przylepili sia jemu do rąk ważne papiery jakiegoś ichniego podoficera, notatnik inszego 1 mapnik. „Języka", znaczy, my nie schwytali, ale łup był cenny i Lep, pod osłoną Deczki przepłynąwszy jeszcze przed świtem z wyspy na polski brzeg, przekazał zdobycz dowództwu. Za ten wyczyn pochwałę dostał, ale nigdy nie chciał opowiedzieć, jak naprawdę było. Za to gadał, że przy tamtych trupach znalazł wszelakiego dobra — przepaść! 35 — Nie łżyj, Lep — mówim my. — Żebym tak zdrowy był, prawda! Patrzę, a w jednej manierce koniak. Francuski. — A ty skąd wiesz, jak koniak smakuje? — A wiem, pluskwami jego czuć i tym od siwuchy odróżnia sia. Takoż mocno rozgrzewa. Dalej — patrzę — leży puszka z tuszonką. — E, tam. Z tuszonką? U Niemców? I jak ty ją otworzył? — A scyzorykiem, widzicie, właśnie tym. Nu, byli tam i insze różności: konserwy, suchary, kompoty... — I te umarlaki taskali to wszystko na brzeg pod ostrzałem? Specjalnie dla ciebie taskali, zamiast sobie w chaszczach spokojnie pojadać? Tu Lep czerwony robił sia, zaklinał, że nie łże, że na tej ziemi niczyjej naprawdę podjadł sobie za wszystkie czasy. Ludzie śmieli sia, nie wierzyli, a taki zazdrościli jemu konserw i tego spirtu na rozgrzewkę, bo dowóz na wyspę był coraz trudniejszy i głodne my leżeli, a przy tym mokre. Przez jeden dzień bez przerwy padał deszcz, wszystko zbrzydło i już wychylali sia my, strzelali bez przerwy, żeby Germańców rozzłościć, na wyspę przywabić. I też nic. Do końca, a siedzieli my tam wiele ciężkich i uch, jakich trudnych dni, nie próbował ichni zwiad przepłynąć na wyspę. Za to strzelanina była bez przerwy gęsta, noce nie przespane, rakietami w oczy świecące, a Wisła... Nu, jakaś nieswojska zdawała sia, nam nieżyczliwa, kiedy tak kulili sia my nad jej brzegami, kiedy wbijali tyłki w wiślany piach. A tyle o niej było gadania tam, nad Oką... Pomęczone już byli chłopaki, głodne i wykończone niespa-niem, bo tylko w nocy nieprzyjaciel mógł do nas podpłynąć i trzeba było czuwać, ciągle czuwać. Jak kto zasypiał, zaraz sąsiad szturchał jego w bok. Dopiero po tygodniu przysłali po nas z pułku łódź i ponton. Ładowali sia my do nich ochotnie, nasze cekaemy z brzegu grali bez przestanku, żeby osłonić przeprawę. Niemcy takoż otworzyli ogień z dział i z moździerzy. Nu i już, już byli my przy brzegu, kiedy jakiś granat walnął całkiem blisko, polecieli w górę woda z piachem, rzuciło mną, poturłało i nie wiem, co było dalej. Obudził sia od bólu jak raz, kiedy mnie w polowym szpitalu łapiduchy na łóżko kładli. Nu, tak. Lazaret jak lazaret, o tym opowiadać długo nie ma 36 potrzeby. Tyle że młoda lekarka, temperaturę mnie zmierzywszy, poleciała do chirurga, żeby na gwałt operować, bo chyba gangrena, pacjent majaczy i żar od niego aż bucha. Przyszło dwóch, nogę obmacali — nu nic, rana jak rana, do tego złamanie kości nad kolanem. Pytają — co do cholery z tym majaczeniem? Po co udaję, kiedy i tak ciężko ranny jestem? Nu, chciał ja tłumaczyć, że to pewnie atak triasuchy, ale jak przy tym zęby zaczęli mnie dzwonić, mówić nie dawali, sami zrozumieli, co i jak. — Brali wy na to chininę? — pyta lekarka. — O, o! — mówię ja i więcej powiedzieć nie mogę, tylko zębami dzwonię a dzwonię. Kiwnęła głową, pobiegła i jeszcze przed pójściem na stół kazała wrąbać kupę tego świństwa, zapić jego gorącym czajem. Nu, dobrze zapamiętał ja tę chininę, kudy lepiej jak sarno wyjęcie odłamków. Znaczy tak. Już w szpitalu dowiedział sia ja, że nas zluzowali Ruskie i pułk poszedł w stronę Otwocka, znaczy sia, chyba pod Warszawę? O mało mnie krew nie zalała. Poszedł? Beze mnie? Czy ja po to na wyspę lazł. walił w Germańców z moździerza, żeb leżał teraz sam jak palec w lazarecie, gips i chininę przeklinający? Beze mnie, jakże to? A Kostek? Upilnuje jego Deczko? Toż on strzelec, nie niańka. Cholernaż ta moja rana, choler-nyż ten świat! Mówił mnie jeden sąsiad, w głowę ranny, żeby tak nie szarpać sia. toż ani chvbi wygrał ja. w szpitalu leżący Nibv wygrał, ale co robić z myśleniem? Żołnierz nie myśli, kiedy walczy — ja leżał sam i myślał. Trochę jeszcze wierzył, że IVlaryna odezwie sia, Sońka napisze. A g...! Żadne wieści nie przychodzili stamtąd do polowego lazaretu i mógł ja tylko liczyć: nu, jeszcze pomylona, milczy. Ale dwa miesiące minęli — chyba powiedziała słów parę? Minęli miesiące trzy, czteiy — chyba nie siedzi ciągle w kącie, przy kołowrotku? Toż jeść musi, a tam wszystko po nowemu, normy, przydziały tylko dla pracujących. Prawda, jest jeszcze ryba w jeziorze. Może co rano wypływa z Sylwe... Z kim? A żeby to! A żeby! Nu, tak. Powiedział ja, że leżał sam, między obcymi, ale przyłgał, bo ledwo chłopaki doszli pod Warszawę, zaczęli napływać do naszego szpitala ranne z mojego pułku. Te opowiadali różności.. Że siedzim jeszcze ciągle na prawym brzegu, 37 lewego ugryźć nie możem. Jeden chłopak, ranny w obie nogi, aż płakał, kiedy mówił, że nad miastem wielgachne czarne chmury i kłęby dymów. Zrozumieć trudno, jak tam ludzie mogą. żyć, walczyć? A do tego luftwafa pikuje, nalatuje fałami to na jedną dzielnicę, to na drugą, lepiej na palących sia nie patrzeć, a znów nie patrzeć trudno, oczy same wpierają sia w słupy dymu i ognia. Drugi ranny mówił, że to nie tak, nie siedzą oni i prosto nie patrzą na lewy brzeg, tylko miotają sia, pomóc chcą, a pomóc nie mogą. Co sapeiy przygotują pontony, załatają postrzelane amfibie, wyciągną toto na brzeg, już w ludziach są straty

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • ł pkt 2 ustawy -Prawo o adwokaturze, adwokat nie może wykonywać zawodu, jeżeli jego małżonek pełni funkcje sędziowskie, prokuratorskie lub w okręgu izby adwokackiej, w...
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • — „Ja mysłałem”! Patrzcież, on myślał! Czemuś nie telefonował? Czemu nie zapytałeś, co masz pisać? A wy, panie Kosztial? Jak pan może zamieszczać coś podobnego? Pan także pewno...
  • W Bruku czekają mnie hańba i poniżenie, może już nigdy nie będzie mi dane zająć się uczciwą pracą, ale żadną miarą nie mogę podejmować zobowiązań w imieniu mojego pana...
  • I wobec tych potęg czuł się taki mały i zagubiony: zdało mu się, że najlepsze, co może teraz zrobić, to zaszyć się gdzieś, gdzie go nikt nie odnajdzie i modlić się o szybki koniec...
  • Gdyby maszyny te przybyły do Singapuru przed dwoma miesiącami, a chociażby przed miesiącem, może zdołałyby wpłynąć na przebieg walk powietrznych...
  • Tych, którzy kształtowali nie tyle może poglądy, ile emocje i „pewniki" dotyczące doświadczanego przez nich świata tradycyjną drogą przekazu ustnego, perswazji...
  • IV Świat, gdzie Justyna może bezpiecznie trwać przy swoim dzieciństwie – to ogród inny: siedem wysokich wiązów czy grabów, resztka starego parkanu, otoczonego zamiast...
  • Tak, rzeczywiście, w półkilogramowej masie uranu reakcja łańcuchowa pod wpływem strumienia neutronów nie może się zacząć, ale w kilogramie uranu rozpocznie się bez wątpienia...