Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Może uda mi się odnaleźć braci, może zapłatę od cara kruków przywiozę.
Zapłakała biedna kobieta. Odradza podróż synowi jak umie. Na próżno. I on puścił się w drogę.
33
[J
>
'&:¦
1S"
Szedł, szedł najmłodszy z synów po górach, po łąkach, przez lasy przepaściste, wreszcie głodny się poczuł. Siadł pod tym samym krzaczkiem, gdzie siedzieli przed nim jego bracia, jeść zaczął.
Nie zdążył przełknąć nawet jednego kęsa, gdy zjawiła się przed nim kulawa wrona. Skacze na jednej nodze, prosi:
— Daj i mnie okruszek!
Najmłodszy syn odkroił sporą skibkę i oddał wronie:
— Naści, jedz, biedaczko! Starczy dla nas obojga. Smutno jeść w samotności. .
— A dasz i cebuli? — pyta wrona.
— Dlaczego nie, z przyjemnością, jeśli tylko zechcesz. Pojadła wrona placka, pojadła i cebuli. Podziękowała
chłopcu i pyta:
— Powiedz, jak tu się znalazłeś. Czy wiesz, że stąd jeszcze nikt żywy nie wyszedł?
— Muszę odszukać srebrnolitą polanę — odrzekł najmłodszy z synów.— Stoi na niej pałac srebrnolity, w którym car kruków mieszka. Pewnie są tam i moi bracia.
— Posadź mnie na ramieniu, sama nie mogę ustać na nogach, a i skrzydła mam słabowite! — wrona prosi.
— Czemu nie? Nigdy jeszcze wron na ramieniu nie
36
nosiłem — uśmiechnął się chłopak i zabrał wronę ze sobą. Idą, a wrona drogę podpowiada:
— Idź w prawo, idź w lewo, idź prosto!
Szli tak dwa dni i dwie noce. Przeszli jeden las nieprzebyty, przeszli i drugi. Nagle w oddali coś zajaśniało. Wkrótce znaleźli się na rozległej polanie, lecz cóż to była za polana! Trawa i kwiaty, i nawet kamienie — wszystko z litego srebra.
Na środku polany skała urwista stoi, a na samym jej wierzchołku — pałac nie wysłowionej piękności.
Najmłodszy z synów stanął jak wryty. Nawet we śnie czegoś takiego nigdy nie widział.
Chłopak i wrona usiedli na skraju polany, zjedli do ostatniej okruszynki wszystko, co w sakwie zostało.
Rzecze kulawa wrona:
— Tam na skale stoi pałac mojego cara. Teraz sam sobie poradzisz. Ale za to, że okazałeś mi miłosierdzie, dam ci jedną radę. Kiedy car kruków będzie cię pytać, jakiej zapłaty chcesz za woły, nie proś o nic, lecz zażądaj jedynie tego, co wsuwa pod swoją głowę, kiedy spać się kładzie.
I wrona zniknęła, wypowiedziawszy te słowa. Wdrapał się najmłodszy syn na skałę. Tam pojmała go
38
straż i przyprowadziła prosto do srebrnego tronu, na którym car kruków zasiadał.
— Jak tu trafiłeś?
— Dobrzy ludzie pomogli — odrzekł chłopak, nie chcąc zdradzić kulawej wrony.
— No tak, skoro potrafiłeś mnie odnaleźć, muszę swego słowa dotrzymać. Obejrzyj sobie moje komnaty: dostaniesz to, co podobać ci się będzie najbardziej.
Trzy dni i trzy noce chodził syn biedaka po carskich komnatach, lecz i dziesiątej części pałacu nie zobaczył. Przychodzi więc do cara kruków i rzecze:
— Masz, carze, cudowne komnaty. Podobało mi się w nich prawie wszystko. Lecz cóż ja bym robił z takim bogactwem? Daj mi lepiej to, co wsuwasz sobie pod głowę, kiedy spać się kładziesz.
Rozsierdził się car kruków: „Skąd ten dzieciuch może o tym wiedzieć? To sprawka którejś z wron, nie inaczej". I w gniewie rozkazał ściąć głowy wszystkim wronom, które towarzyszyły chłopcu w wędrówce po pałacu.
Namawia, przekonuje car syna biedaka, by zmienił swoje życzenie.
— Dam ci woły i tyle złota, ile zdołasz udźwignąć.
40
— Nie, daj mi tylko to, co wsuwasz pod głowę, kiedy spać się kładziesz.
— Chcesz, zabierz wszystko, co jest w moich komnatach!
Lecz chłopak twardo obstawał przy swoim.
Co miał robić car kruków?
Wyjął spod poduszki maleńki młynek, jakim zwykle miele się kawę, i oddał chłopcu. A potem gniewnie zakrzyknął:
— Masz, czego chciałeś! Zabieraj się stąd, ino żywo, żebym cię nie musiał zadziobać!
Wziął najmłodszy z synów młynek, do sakwy go schował i puścił się biegiem jak najdalej od kruczego carstwa. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy do nieprzebytego lasu dotarł.
Usiadł, by odpocząć, położył młynek przed sobą, szuka, czy nie znajdzie się w sakwie choć odrobina chleba. Lecz sakwa była pusta.
„Głupią radę dała mi kulawa wrona — pomyślał chłopak.— Na co mi ten młynek? Lepiej bym zrobił, gdybym wziął złota lub chociaż trochę jedzenia. A tak umrę z głodu i do domu nie wrócę."
41
Gdy tak biadolił, przypomniał sobie, że car kruków gotów był oddać za młynek wszystkie swoje bogactwa. Obejrzał młynek uważnie. Z wyglądu — młynek, jak młynek. „Gdyby tak przede mną zjawił się stół podobny do tego, który widziałem w pałacu cara kruków — pełen jadła i trunków" — pomyślał najmłodszy z synów i niechcący pokręcił korbką młynka.
W tejże chwili zjawił się przed nim stół bogato przybrany i zastawiony wszelkimi smakołykami.
— Patrzcie no, co mój młynek potrafi! — zdziwił się i uradował chłopiec. Lecz radość prędko zamieniła się w smutek