Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Musieliśmy mu opowiadać, co jedliśmy na obiad, ile ubrań mają nasi ojcowie i ile zarabiają; pieniądze najbardziej pobudzały jego fantazję i czasami nakazywał mi zakraść się po zamknięciu biura do gabinetu ojca i sprawdzić w głównej księdze, ile było w tym dniu dochodu... Ta „główna księga", ta o-gromna, oprawna w skórę święta księga była zawsze otwarta i spoczywała na pulpicie; panny z administracji i aplikanci wpisywali do niej notatki o prowadzonych codziennie sprawach. Mnie także interesowały dane z „głównej księgi". Odczytywałem z nich oznaki autorytetu i dobrobytu rodziny i byłem szczęśliwy, kiedy zdarzało mi się zobaczyć wśród nich liczbę cztero-cyfrową... „List: 2 korony, narada: 10 koron"; na kartach głównej księgi tak były zapisane - czasami podłużnym, równym pismem ojca - i wyrażone w pieniądzu wyniki jego dziennej pracy. „Dziś zarobiliśmy sto koron!" - donosiłem tyranowi, który kwitował moje słowa zadowolonym uśmiechem, ale jednocześnie patrzył na mnie złośliwie, słuchając, wprost pijąc rozkosz płynącą z tych liczb. Mimo iż nie był inteligentny, bezustannie napromie-niowywał nas maniactwem swej osobowości; po prostu „działał na nas", którzy pewnie byliśmy od niego mądrzejsi, bardziej obeznani, górowaliśmy nad nim wie- 165 dzą, a nawet siłą fizyczną. Ale któż by tam myślał o buncie?... Szczęśliwi obstępowaliśmy go, gdy wreszcie przychodził - nikt nie wiedział, gdzie mieszka, z kim się zadaje w tych godzinach, które spędza poza naszym domem - podkradaliśmy dla niego różne smakołyki, piękne guziki z krawieckich koszyków naszych matek, oddawaliśmy mu nasze najpiękniejsze szklane kulki; bratając się z nami, zachęcał nas na ogół z głupawym i cwaniackim uśmieszkiem do nieposłuszeństwa i odrzucenia panujących porządków; a choć czasami upieraliśmy się i powodowani strachem lub chęcią rozluźnienia więzi próbowaliśmy odmówić spełnienia któregoś z jego niebezpiecznych żądań, w końcu zawsze przynosiliśmy mu to, czego zapragnął. Jak często spotykałem w późniejszych latach, w świecie dorosłych, w rozmaitych „ruchach" i w tak zwanej polityce ten typ wyłaniającego się z mitycznego niebytu, nieznanego nikomu samozwańca, któremu znamienitsi od niego, bardziej zdyscyplinowani i mądrzejsi ludzie podporządkowują się bez oporu, a nawet z melancholijną i rozkoszną rezygnacją. Jaki udział ma w tym -jeśli ma w ogóle - pociąg seksualny, który promieniuje z takiej osobowości na wyznawców? Nie wiem. Literatura często i chętnie przedstawia takie przybywające znikąd i donikąd odchodzące postaci, które nieoczekiwanie pojawiają się w już z czegoś niezadowolonej, ale jeszcze nieświadomej tego wspólnocie, rzucają ziarno niepokoju, rewolucji lub choćby poruszenia, a w sercach sieją zwątpienie, uzmysławiają tlące się konflikty i wspomagają proces ich krystalizacji, by pewnego dnia włożyć na głowę czapkę niewidkę, przepaść bez śladu i zakończyć występy na szafocie albo w legendzie. Do protagonistów tych mitów politycznych odnosiłem się zawsze z nieufnością. Ale w skromnych wymiarach, w niewielkiej i „uporządkowanej" grupie społecznej, w 166 naszej kamienicy, w dzieciństwie, wśród towarzyszy zabaw przeżyłem coś podobnego. Jego imię chciałem widocznie później zapomnieć, bo ten brudny, smutny i dziki włóczęga, głupawy, ale sprowadzający na nas dreszcz podniecenia, wstydliwie pragnący zbliżyć się do nas i do naszego świata, ale i z tych samych powodów oburzająco okrutny rewolucyjny wódz i trybun ludowy nazbyt wielki miał na mnie wpływ... Ale nie udało mi się zapomnieć jego zmrużonych oczu; czasem podrywał głowę i spod na wpół przymkniętych powiek błyskało na nas nagle jego spojrzenie tak czujne, okrutne i głodne, że mrówki przebiegały mi po plecach. Nic nie można było poradzić, naprawdę był naszym wodzem. Pretekstem do naszych spotkań była zabawa

Tematy

  • Zgłębianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • Ja nie pozwalałam na nic, lecz mi to nie pomoże, doktor wiedziałby na pewno, ale mi to nie pomoże, a myśl, że Babcott czy jakiś inny doktor mógłby przeprowadzać na mnie tak intymne...
  • Doznane rozczarowanie skłoniło mnie do ustanowienia anty-antropologii, na wzór psychiatrów, którzy wymyślili anty-psychiatrię, aby uporać się z ograniczeniami...
  • Uderzył mnie fakt – którego w pierwszej chwili nie potrafiłem sobie wytłumaczyć – że choć aszocy przekazywali tę legendę z pokolenia na pokolenie przez całe tysiąclecia, to...
  • W Bruku czekają mnie hańba i poniżenie, może już nigdy nie będzie mi dane zająć się uczciwą pracą, ale żadną miarą nie mogę podejmować zobowiązań w imieniu mojego pana...
  • O rozmiarach jego głupoty niech świadczy fakt, że potrzebował sporo czasu, żeby sobie uświadomić, iż stanowiłbym znacznie łatwiejszy cel, gdyby mnie uwiązał...
  • Znam role Arsinoe, Araminty, toteż oswoiłam się z odpowiedzią, jaką mogę usłyszeć; ale dziś mam nadzieję, że człowiek taki jak pan nie osądzi mnie źle za to, żem mu szczerze...
  • Intryguje mnie to, że tak wiele kobiet za konieczny element swego wyzwolenia uważa dążenie do zemsty na mężczyznach — nierzadko przy użyciu owych męskich symboli ich statusu i...
  • Leoz ja jestem pisarzem - stwierdziłem, czując natychmiast fałsz i butność tego zdania - i dla mnie badanie ludzkich twarzy bywa, proszę mi wierzyć, bardzo pouczające...
  • Rok temu czytałem tom jego opowiadań i lektura ta zrobiła na mnie takie wrażenie, jakiego od bardzo dawna, od czasów intelektualnego głodu, nie dane mi było...