Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
-
Większość wojowników Szejenów wyruszyła na łowy. Widzieliśmy
jak wyjechali na otwarty step na południe. Nieprędko wrócą.
W osadzie pozostali starsi mężczyźni, kobiety i dzieci. Możemy
z łatwością zabrać sunka wdkan. Umożliwiając ucieczkę z pastwis-
ka młodym strażnikom, którzy na pewno poderwą na nogi całą
osadę, utrudnimy parszywym Czipewejom napad na Szejenów.
W ten sposób damy się we znaki obydwóm naszym wrogom.
- Hough! Hough! Hough! - rozbrzmiały okrzyki podziwu
i radości.
Zuchwały plan napadu przedstawiony przez Śmiałego Sokoła
wprost olśnił wojowników Wahpekute. Jak wszyscy Indianie Wiel-
kich Równin, tak i oni lubowali się w wojennych czynach, w któ-
rych śmiałość oraz szybkość działania graniczyły z zuchwalstwem
i chytrością, zapewniającą sukces bez zagrożenia własnemu życiu.
Śmiały Sokół spod przymrużonych powiek z zadowoleniem ob-
serwował entuzjazm Wahpekute. Dopiero po chwili znów się ode-
zwał:
- Niech moi bracia teraz uważnie słuchają. Od dokładnego
wykonania moich poleceń zależy pomyślne zakończenie naszej
wyprawy wojennej. Niedoświadczeni chłopcy dozorujący tabunu
nie są groźni. Musimy ich rozbroić i przegnać. Wykonanie tego
powierzam Przeciętej Twarzy. Pójdą z nim: Ogon Byka, Nom'pa
apa, Zielony Liść, Fruwający Ptak, Złamane Wiosło, Krzyk Pu-
chacza, Mrugające Oko, Dwie Twarze i Szare Oczy. W miarę moż-
liwości należy oszczędzić chłopców. Ich psy mogą okazać się groź-
niejsze. Zabijcie je, żeby nie przeszkadzały. Przecięta Twarz
poprowadzi wojowników na zachodnią stronę pastwiska i przyczai
się w nadrzecznych zaroślach. Uderzy dopiero wtedy, gdy usłyszy
trzykrotny krzyk sowy. Będzie to znak, że reszta nas już opanowa-
ła tabun. To zadanie biorę na siebie. Mustangi są bardzo płochliwe,
łatwo wpadają w panikę. Wtedy już nic ich nie powstrzyma. Trze-
ba umieć podchodzić do nich. Ze mną pójdą: Przebiegły Wąż, Żół-
ty Brzuch, Długa Lanca i Mały Niedźwiedź. Pomogą dopilnować,
żeby sunka wakan nie rozpierzchły się po stepie. Gdy opanujemy
tabun, Przecięta Twarz unieszkodliwi strażników. Czarny Wilk
i Długi Pazur pozostaną tutaj. Będą ubezpieczać nas od strony
stepu. Musicie mieć szeroko otwarte oczy i uszy. Czipewejowie
74
są już blisko. Nie mogą nas zaskoczyć. Po opanowaniu tabunu
i unieszkodliwieniu strażników wszyscy dosiadają mustangów. Ja
poprowadzę tabun, moi bracia podążą po bokach i z tyłu. Czy
Przecięta Twarz i Czarny Wilk wszystko dobrze zapamiętali?
- Hough! Jestem gotów! - potwierdził Przecięta Twarz.
- Hough! - jak echo przywtórzył Czarny Wilk.
- Teraz starannie usuńcie ślady biwaku. Zaraz ruszamy! -
rozkazał Śmiały Sokół, zacierając dłonią plan okolicy narysowany
na piasku.
Szli szeregiem jeden za drugim przepatrując otwarty step oraz
zarośla. Idący na końcu Czarny Wilk zacierał ślady. Toteż dopiero
tuż przed zmierzchem znaleźli się w bliskości pastwiska. Przypad-
li w wądole. Śmiały Sokół znów wyruszył na zwiad. Tym razem
zabrał z sobą Przeciętą Twarz i Czarnego Wilka. Na czas swej nie-
obecności zlecił dowództwo Żółtemu Brzuchowi.
Przebiegły Wąż siedział nieruchomo wśród milczących towa-
rzyszy. Przymknął powieki. W wyobraźni już widział siebie na
wymarzonym sunka wakan, pędzącego w zawody z wiatrem po
szerokim stepie. Tak bardzo pragnął mieć rumaka, którego żaden
koń nie byłby w stanie prześcignąć! Czyżby obecnie miało już
ziścić się jego najgorętsze marzenie? W uniesieniu zaczął się mod-
lić:
"Wszechmocny Wi! Potrzebuję Twojej pomocy! Proszę Cię,
pomóż mi teraz! Chcę, muszę zdobyć wspaniałego sunka wakan1.
Jeżeli wysłuchasz mej prośby, Wi, to podczas obrzędu Tańca Słoń-
ca odbędę święty, ofiarny taniec!"
Długo zanosił żarliwe modły, lecz tym razem próżno nasłuchi-
wał łopotu skrzydeł złocistego orła, pod którego postacią już kilka-
krotnie nawiedzał go Duch Opiekuńczy.
Poruszenie wśród współuczestników wyprawy przywróciło go
rzeczywistości. Otworzył oczy