Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Lubiła i podziwiała żonę swego syna, trudno było Angharad winić za to,
że zbyt
gorliwie starała się opiekować swoimi dziećmi, by zrekompensować własne trudne
dzieciństwo.
Zaskoczeni? zapytał Jeff.
Mile zaskoczeni, odparła Isthia. Mogła sobie pozwolić na przygotowanie rodziców.
Incydent spowodował, że wydoroślała.
Rytualny egzamin dojrzałości? zapytał Jeff.
Okupiony żałobą, ale zważywszy osobowość Damii, jedynie tego rodzaju
doświadczenie mogło właściwie ukształtować jej charakter.
Czy nie jesteś wobec Damii zbyt surowa? - zaczęła Rowan.
Jestem obiektywna, zapewniam cię. Powinniście być wdzięczni za jej hart ducha i
odporność, załamana mogła paść ofiarą zgryzoty.
Ale czuje się dobrze? Wyjdzie z tego?
Jeśli damy jej czas. Czy powtórzyły się twoje nawroty bólów głowy, Angharad, lub
trudności z koncentracją? zainteresowała się Isthia, zręcznie zmieniając temat.
Nie, ponieważ ograniczyliśmy natężenie ruchu, krótko poinformował ją Jeff.
Czasami
FTiT zbyt wiele wymaga od swoich Najwyższych. Oboje, i przesłał swej matce obraz
smutnego uśmiechu, pozwalamy naszym asystentom obsługiwać transporty
nieożywione. Oni
zyskują poczucie spełnienia, a my chwilę wytchnienia. Natarliśmy uszu Aurigae za
to, że tak
ogromne ładunki kazali teleportować Damii. Więcej nie wolno jej czegoś takiego
robić.
Powiadasz, że z Afrą wszystko będzie w porządku?
Isthia zachichotała radośnie.
O, zobaczycie, że i w nim zaszły zmiany na lepsze. A potem w pośpiechu przerwała
kontakt, gdyż zaczęła ogarniać ją coraz większa wesołość.
Do widzenia, Jeran domaga się, bym oddała mu jego fotel. Będę was informować.
Rozdział 10
Ponieważ żyli w zupełnej izolacji i byli na siebie szeroko otwarci, zmysły od
razu
ostrzegły ich, że o ich umysły ociera się ciekawie nieznana myśl.
Damia nie chciała myśleć o tym incydencie, Afra go zignorował. Oboje o tym nie
wspomnieli: Damia, bo nie zamierzała dać się po raz drugi nabrać w taki sam
sposób, a Afra,
bo nie dowierzał swemu umysłowi.
Isthia nie tylko zostawiła im dokładne wskazówki, co mają jeść - z początku
tylko
łatwo strawne posiłki, które stopniowo miały być zastępowane potrawami nieco
bardziej
wymyślnymi i oryginalnymi - ale opisała dokładnie, jak mają ćwiczyć. Dodała
jeszcze
przypomnienie, że kabanka nie jest zautomatyzowana.
„Nic z tego nie nadweręży waszych sił, jednak lekkie prace domowe pozwolą
utrzymać porządek i zapobiegną nudzie”.
- Nie jestem pewna, czy lubię jej sposób zwalczania nudy - powiedziała Damia,
kiedy
przeglądali spis obowiązków.
- Oboje znamy naszą Damie, która jest jak żywe srebro: niespokojna, ciekawska...
Oczy Afry lśniły, ale palec, którym pogładził ją po policzku, złagodził słowa.
- Muszę odpocząć - odpowiedziała Damia z udaną wyniosłością. - Ostatnimi czasy
uległam zbyt wielkiej ciekawości, i nie mam ochoty robić tego powtórnie. Będę
wegetować z
dnia na dzień, razem z tobą, Lyonie!
- Mówiąc ściśle, my wcale nie wegetujemy - skwitował Afra.
Jednakże skrupulatnie przestrzegali nałożonych na nich przez Isthię obowiązków:
utrzymywali w czystości kabankę, pielęgnowali ogród i pielili grządki warzywne,
naprawiali
płot, który chronił młode ogrodowe rośliny przed inwazją lasu i łowili ryby.
Jezioro
obfitowało w wiele smacznych gatunków.
Damia lubiła łapać ryby na wędkę; lubiła siedzieć ramię w ramię z Afra na brzegu
i
czekać, aż ryba skusi się wreszcie na przynętę. Wymuszona bezczynność przy
wędkowaniu
pozwalała jej zaspokajać nienasyconą ciekawość i wyciągać z Afry najdrobniejsze
szczegóły
z jego dzieciństwa i wczesnych lat nauki, choć oburzał ją ogromny brak serca, z
jakim się
spotykał.
- Coś mi się wydaje, że jeśli chodzi o rodziców, to nie wiedziałam nawet, ile
miałam
szczęścia - musiała przyznać, kiedy skończył opowiadać o tym, co przeszedł w
dzieciństwie.
- Nawet pomimo, że odesłali cię jako małą dziewczynkę na Deneba? - zapytał Afra,
uważnie wpatrując się w jej twarz.
- Tak, było ze mnie niezłe ziółko, prawda? - zamyśliła się zmartwiona.
- Jeszcze jakie.
- Nie musisz przyznawać mi racji!
- Dlaczego nie? Wiedziałem, do czego się przyznajesz.
- Ale nie powinieneś przyznawać mi racji!
- Jeśli to prawda, to dlaczego nie? - roześmiał się. - Liczy się przyszłość. Nie
chodzi o
to, że nie znam twoich wad, rzecz w tym, iż przez to kocham cię bardziej.
- Kochasz mnie z powodu moich wad? Co za głupstwa!
- Powinienem nie zwracać na nie uwagi, ponieważ cię kocham?
- No...
- Bzdura. Drogie mi są twoje stare psoty, a nie gwiezdne umiejętności, które
szanuję i
podziwiam. To mogłoby się stać nużące...
- Masz na myśli nudne? - Damia łypnęła na niego okiem