Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Lud jest przesądny, a pewnie nie braknie tych, którzy będą rozpuszczać pogłoski, jakoby Ehlana nie była prawowitą królową Elenii.
- Bardzo chętnie będę ci towarzyszył, mistrzu Vanionie - zgodził się Lenda - ale jak zamierzacie ją uzdrowić?
- Zobaczymy.
Sephrenia wyciągnęła dłonie nad miecze i przez chwilę mówiła coś po styricku. Gdy uwolniła zaklęcie, klingi rozbłysły. Do stołu podeszli rycerze, którzy byli obecni przy zamykaniu królowej Elenii w krysztale. Czarodziejka przemówiła do nich krótko przyciszonym głosem i pandionici wzięli miecze.
- Jestem gotowa - powiedziała. - Ruszajmy do sali tronowej.
- To wszystko jest bardzo tajemnicze - rzekł Lenda do Sparhawka, gdy przemierzali długie korytarze.
- Czy kiedykolwiek byłeś świadkiem działania prawdziwej magii, hrabio? - zapytał Sparhawk.
- Ja nie wierzę w czary.
- To może się wkrótce zmienić. - Rycerz z uśmiechem pokiwał głową.
Stary dworzanin wyciągnął klucz spod kubraka i otworzył drzwi sali tronowej. Wszyscy weszli za Sephrenią do środka. W komnacie panowała ciemność. W czasie odosobnienia hrabiego Lendy nikt nie zadbał o nowe świece. Sparhawk w ciemnościach usłyszał echo miarowych uderzeń serca królowej. Kurik przyniósł pochodnię z korytarza.
- Zapalić świece? - spytał czarodziejkę.
- Jak najbardziej - odparta. - Nie budźmy Ehlany pośród ciemności.
Kurik i Berit zastąpili wypalone świece nowymi. Kiedy jasne światło zalało komnatę, Berit spojrzał z ciekawością na młodą królową, której nigdy przedtem nie widział i której służył z oddaniem. Wstrzymał oddech. Wpatrywał się w nią pełen czci otwartymi szeroko oczyma. Sparhawk pomyślał, że w spojrzeniu młodzieńca jest coś więcej niż tylko szacunek. Berit był rówieśnikiem Ehlany, a uroda królowej mogła oszołomić każdego.
- Tak jest o wiele lepiej. - Sephrenia rozejrzała się po oświetlonej sali. - Sparhawku, chodź ze mną. - Poprowadziła rycerza do podium, na którym stał tron.
Ehlana wyglądała tak jak wiele miesięcy temu. Siedziała wyprostowana, ubrana w królewskie szaty. Oczy miała zamknięte. Jej jasne włosy zdobiła korona Elenii.
- Jeszcze tylko kilka chwil, moja królowo - wyszeptał Sparhawk. Dziwne, ale oczy mu zaszły łzami, a serce podeszło do gardła.
- Zdejmij rękawice, Sparhawku - poleciła Sephrenia. - Pierścienie muszą dotykać Bhelliomu, gdy będziesz używał jego mocy.
Rycerz włożył stalowe rękawice za pas, po czym sięgnął pod wierzchnią szatę, wyciągnął płócienny woreczek i rozwiązał sznurki.
- Zajmijcie swoje miejsca - zwróciła się czarodziejka do obecnych.
Vanion i pozostałych pięciu pandionitów utworzyli krąg wokół tronu. Każdy trzymał oprócz swego miecza również oręż poległego brata.
Sephrenia stanęła obok Sparhawka i poczęła po styricku splatać zaklęcie, czyniąc znaki w powietrzu. W takt jej dźwięcznych słów przygasały i rozbłyskiwały świece. W miarę jak wypowiadała zaklęcie, komnatę począł stopniowo wypełniać znajomy trupi zapach. Sparhawk oderwał oczy od twarzy Ehlany i pośpiesznie omiótł spojrzeniem rycerzy stojących dookoła tronu. Miast sześciu było ich teraz dwunastu. Mgliste postacie tych, którzy jeden po drugim odchodzili w ciągu minionych miesięcy, powróciły teraz, aby po raz ostatni przejąć swe miecze.
- Teraz, cni rycerze - czarodziejka zwróciła się do żywych i martwych - skierujcie głownie na tron. - Zaczęła wymawiać inne zaklęcie. Końce kling poczęły jaśnieć wciąż bardziej i bardziej, aż rozchodzący się od nich blask otoczył tron pierścieniem czystego światła. Sephrenia uniosła rękę, wymówiła jedno słowo i zdecydowanym ruchem opuściła ramię. Kryształ otaczający tron zamigotał i zniknął.
Ehlanie głowa opadła na piersi, całym jej ciałem poczęty wstrząsać okropne drgawki. Słychać było ciężki oddech królowej, a bicie serca słabło. Sparhawk rzucił się do podwyższenia, by pośpieszyć władczyni z pomocą.
- Jeszcze nie teraz! - krzyknęła ostro Sephrenia.
- Ale...
- Rób, co mówię!
Rycerz stał chwilę bezradnie nad królową. Ta chwila dłużyła mu się nieznośnie. Sephrenia zbliżyła się do tronu i obiema dłońmi uniosła głowę monarchini. Szare oczy Ehlany były szeroko otwarte i nieobecne, a twarz wykrzywiał bolesny grymas.
- Sparhawku - odezwała się czarodziejka - dotknij Bhelliomem jej serca. Upewnij się, czy pierścienie spoczywają na klejnocie. Jednocześnie rozkaż, aby ją uzdrowił.
Rycerz ujął w dłonie szafir i delikatnie dotknął nim piersi Ehlany.
- Bhelliomie, Błękitna Różo, uzdrów mą królową! - rozkazał donośnym głosem.
Potężna fala mocy, która wypłynęła z klejnotu, powaliła Sparhawka na kolana. Świece zamigotały i przygasły, jakby przez salę przemknął jakiś mroczny cień. Czy to coś uciekało? Czy też może był to ten sam przerażający cień, który podążał za rycerzem i prześladował go we śnie? Ehlana wyprostowała się i jej szczupłe ciało opadło na oparcie tronu. Wydała ochrypły okrzyk, a potem nagle spojrzała przytomnie szeroko otwartymi oczyma i utkwiła w Sparhawku zdumione spojrzenie.
- Dokonało się! - oznajmiła Sephrenia drżącym głosem i chwiejnym krokiem zeszła z podwyższenia. Ehlana odetchnęła głęboko.
- Luby mój piastunie! Mój rycerzu! - zawołała, wyciągając ramiona do klęczącego u swych stóp pandionity. Jej głos, choć słaby, nie był już jednak tym dziecięcym głosikiem, który Sparhawk pamiętał, lecz pełnym i głębokim głosem kobiety. - Och, Sparhawku, nareszcie do mnie wróciłeś. - Oplotła drżącymi ramionami jego zbrojny kark i przysunęła twarz do uniesionej przyłbicy. Obdarzyła rycerza długim pocałunkiem.
- Uspokój się, drogie dziecko - skarciła ją Sephrenia. - Sparhawku, zanieś królową do jej komnat.
Pocałunek Ehlany w niczym nie przypominał dziecinnego cmoknięcia. Sparhawk czuł się bardzo nieswojo. Schował Bhelliom, potem zdjął hełm i podał go Kaltenowi. Ostrożnie uniósł władczynię, a ona objęła go i przytuliła twarz do jego policzka.
- Och, jesteś wreszcie - szepnęła - tak cię miłuję! Nie pozwolę ci odejść już nigdy.
Sparhawk poczuł się jeszcze bardziej zakłopotany. Z całą pewnością doszło tu do nieporozumienia.
ROZDZIAŁ 4
Minęła noc i rankiem, jak nakazywał obyczaj, Sparhawk stanął przed swoją królową. Wkrótce potem uznał, iż Ehlana może przysporzyć mu nie lada kłopotów. Rozmyślał nad tym zdejmując zbroję