Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Lawrensie. Newman mimo wszystko nie
zamierza³ upiec w³asnej pieczeni przy cudzym ogniu. Po-
wodowany jednak sentymentem, próbowa³ przedstawiæ
trudniejsze do przyjêcia, trwalsze, jeœli nawet mniej przy-
jemne prawdy, uznaj¹c sk³onnoœæ do oportunizmu i pew-
nej trywialnoœci u Liszta jako cechy wiod¹ce.
Prawda jak zwykle le¿y poœrodku, tak wiêc ryzykuj¹c,
i¿ wydam siê niemodny poprzez uciekanie siê do psycholo-
gii, chcia³bym zasugerowaæ, ¿e jakkolwiek Liszt tworzy³
niew¹tpliwie w oparciu o pe³n¹ sprzecznoœci, a jednak mo-
¿liw¹ do zrozumienia mieszaninê religijnej gorliwoœci oraz
podszytego pró¿noœci¹ mistrzostwa, to jednak prze¿ywa³
poczucie g³êbokiej niepewnoœci i dysharmonii wewnêtrz-
nej. Fakty z jego ¿ycia dowodz¹ w sposób przekonywaj¹cy,
i¿ problem ten mo¿na rozpatrywaæ w œwietle raczej pozy-
tywnym ni¿ negatywnym.
Wczeœniej ni¿ wiêkszoœæ artystów doœwiadcza Liszt du-
chowego rozdarcia, a jego twórcza natura sta³a siê w³aœci-
wym kluczem umo¿liwiaj¹cym przetrwanie. W swej nie-
ustannie ewoluuj¹cej sztuce kompozytor znalaz³ ukojenie
oraz sposób na symboliczne i zdecydowane roz³adowanie
owego twórczego niepokoju. Zmuszony do tworzenia w
niezwyk³ym zaiste tempie, z nadzwyczajn¹ energi¹ umia³
odzwierciedliæ i skrystalizowaæ w swej sztuce ka¿dy ulot-
ny niuans swojego ¿ycia, ka¿d¹ inspiracjê p³yn¹c¹ ze swe-
go p³odnego intelektu i bogatej wyobraŸni. A jeœli owoce
jego twórczoœci w sposób nieuchronny cechowa³a pewna
nierównoœæ i mniejsza perfekcja, ni¿ dajmy na to u Chopi-
na, to mo¿na wszak¿e uznaæ, i¿ odzwierciedlaj¹ one wiê-
kszy rozmach, swobodê i szlachetnoœæ ducha.
Ponadto, choæ czêsto prawd¹ jest, i¿ sztuka mo¿e stano-
wiæ namiastkê rzeczywistoœci, fantazjê eskapisty niebez-
piecznie oddalonego od codziennych trosk, to jednak u Li-
szta sztuka i rzeczywistoœæ by³y nierozdzielnie z sob¹
zwi¹zane, stanowi³y niezbêdn¹ "interanimacjê", podsy-
caj¹c¹ sta³y przyp³yw i odp³yw idei twórczych, radoœæ i
mêkê tworzenia. W tym szczególnym przypadku nie czujê
siê zatem usposobiony do kwestionowania s³ynnego po-
gl¹du T.S. Eliota, i¿ "im doskonalszy artysta, tym bardziej
daje siê w nim wyodrêbniæ istotê, która cierpi, i tê, która
tworzy". U Liszta g³ównym powodem do chwa³y jest z pe-
wnoœci¹ fakt, i¿ nie by³ nigdy artyst¹ "doskona³ym".
To, ¿e kolosalna, poch³aniaj¹ca moc energii praca twór-
cza Liszta oraz jego styl ¿ycia kosztowa³y go nieprawdopo-
dobnie wiele trudu i cierpieñ, nasuwa siê jako dodatkowy
ironiczny wniosek. I choæ w przypadku wielu artystów
prawd¹ jest, i¿ tym, co w g³ównej mierze podziwiamy wie-
le lat póŸniej, jest czêsto kulminacja ogromnego osobistego
cierpienia, to Liszt, w równym stopniu co którykolwiek in-
ny kompozytor, stanowi tu wyj¹tkowy i szczególnie pasjo-
nuj¹cy przypadek. Jego nag³e choroby i zamykanie siê
w sobie s¹ milcz¹cym, lecz wymownym œwiadectwem sta-
nu jego umys³u, ³atwo ulegaj¹cego wstrz¹som i zmiennym
nastrojom. Nie opuszczaj¹ce kompozytora przez ca³e ¿ycie
wahania pomiêdzy sk³onnoœci¹ do upajania siê poklas-
kiem t³umów a wycofywaniem w sferê izolacji duchowej,
sta³y konflikt pomiêdzy indywidualn¹ a publiczn¹ stron¹
jego natury, sytuuj¹ siê niezmiennie w centrum czêstych
kryzysów, jakie prze¿ywa³. Jednym zaœ z najosobliwszych
i najg³êbszych wytworów tej wewnêtrznej udrêki by³y owe,
a¿ do dziœ uznawane za kontrowersyjne, mroczne ekspery-
menty ostatnich lat jego ¿ycia - dziwna, "nawiedzona"
i surowo prorocza muzyka. Na stale powracaj¹ce pytanie,
dotycz¹ce owego zadziwiaj¹cego wci¹¿ przechodzenia od,
jak siê to mówi, l'exuberance de coeur [wylewnoœæ - EG]
do l'amertume de coeur [zjadliwoœci - EG], liczni wrogo-
wie Liszta odpowiadali pocz¹tkowo lekcewa¿¹cym tonem,
i¿ jest to niezbity dowód sp³ycenia, bêd¹cego pierwszym
krokiem ku staroœci. A jednak Nuages gris, Unstern, czy
te¿ obie wersje La lugubre gondola (ju¿ same te tytu³y
œwiadcz¹ o poczuciu wewnêtrznej pustki oraz osamotnie-
niu towarzysz¹cym ostatnim latom Liszta) wyobra¿aj¹
œwiadom¹ podró¿ w nieznane; stanowi¹ odwa¿ne akty wia-
ry i kreacjê tego, co kompozytor lubi³ nazywaæ swym mu-
zycznym ¿yciem pozagrobowym