Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Rozmawiał z kimś i wyszedł tak, jak przyszedł, bez słowa, nie rzuciwszy okiem na barmana ani na graczy. Przez to właśnie zwrócił na siebie ich uwagę. Nikt tam nic nie wiedział o napaści.
– Co jeszcze?
– Blondyn, dość młody, szczupły, bez kapelusza.
– Ubranie?
– Ciemne. Myślę, że może kogoś wzywał, żeby podjechał po niego samochodem w umówione miejsce. Nie wpadło nam do głowy zatrzymywać te wozy, w których siedziała więcej niż jedna osoba.
Istotnie byłby to nie znany w kryminalistyce fakt, że maniak tego typu nie działa w pojedynkę.
– Dziękuję, stary.
– Zostaję tutaj. Nie przerywamy poszukiwań.
– Tyle tylko mamy do zrobienia.
Przypuszczalnie zwykły zbieg okoliczności: każdy może wejść do baru, by zatelefonować, a nie mieć ochoty lub czasu na konsumpcję.
Mimo wszystko niepokoiło to Maigreta. Nie mógł zapomnieć o obrączce, o której mówiła mu młoda policjantka.
Czyżby ten człowiek, usiłując przedrzeć się przez policyjny kordon, miał czelność wzywać na pomoc żonę? Czymże się więc przed nią tłumaczył? Nazajutrz rano kobieta przeczyta w gazecie o wypadku na Montmartrze.
– Moers jeszcze się nie pokazał?
– Zaraz tu będzie, szefie. Położył się już i czytał w łóżku. Powiedziałem, żeby wziął taksówkę.
Marta Jusserand przyniosła swoje wypracowanie, czyli opis tego, co przeżyła.
– Nie zadbałam, naturalnie, o styl. Starałam się nie zapomnieć o niczym i przedstawić wszystko tak obiektywnie, jak tylko potrafię.
Maigret przebiegł wzrokiem dwie stroniczki i nie znalazł w nich nic nowego; dopiero kiedy dziewczyna odwróciła się, żeby zabrać torebkę, zobaczył, że sukienkę na plecach ma rozdartą. I nagle uzmysłowił sobie niebezpieczeństwo, na jakie naraził ją i jej koleżanki.
– Może pani iść do domu. Zaraz każę panią odwieźć.
– Nie ma potrzeby, panie komisarzu. Jean z pewnością czeka na dole w swoim 4 CV.
Spojrzał na nią pytająco i z rozbawieniem.
– Chyba nie wyznaczyła mu pani randki na Quai des Orf?vres, nie mogła pani wiedzieć, że tu będzie.
– Nie. Ale on jeden z pierwszych przybiegł z placu du Tertre. Widziałam go w tłumie gapiów i inspektorów, a on widział, jak z panem rozmawiam i jak wsiadam do pańskiego wozu. Na pewno domyślił się, że przywiezie mnie pan tutaj.
Zaskoczony Maigret podał jej rękę i rzekł półgłosem:
– No cóż, moje dziecko, życzę szczęścia wam obojgu. Dziękuję. I przepraszam za emocje, na jakie panią naraziłem. Prasa, ma się rozumieć, nadal nie powinna wiedzieć o naszej zasadzce. Nie zamieści też pani nazwiska.
– To mi bardziej odpowiada.
– Dobranoc.
Odprowadził ją szarmancko aż do schodów i wrócił do pokoju inspektorów kiwając głową.
– Dziwna dziewczyna – mruknął.
– Wszystkie one są dzisiaj takie same – bąknął Torrence, który miał własne zdanie o młodej generacji.
W kilka minut później zjawił się Moers, wypoczęty, jakby przespał twardo całą noc. W niczym się jeszcze nie orientował. Pracownicy laboratorium nie zostali powiadomieni o akcji.
– Jakaś robota, szefie?
Maigret podał mu guzik.
– I to wszystko? – spytał krzywiąc się Moers.
– Tak.
Moers obracał guzik w palcach.
– Chce pan, żebym poszedł na górę i zabrał się do analizy?
– Idę z tobą.
Te słowa podyktował Maigretowi przesąd: siedząc w pokoju inspektorów, gdzie bez przerwy rozlegały się dzwonki telefonów, nie mógł się opanować i, chociaż stracił nadzieję, za każdym razem z drżeniem oczekiwał cudu; pomyślał więc, że jeśli go tu nie będzie, ów cud nastąpi i któryś z inspektorów przybiegnie do laboratorium z wiadomością o ujęciu mordercy.
Moers zapalił lampy, uzbroił się w lupę, w pincetę, w mnóstwo innych nad wyraz delikatnych instrumentów – i wreszcie przystąpił do badania pod mikroskopem nitki oraz kłaczka wełnianej tkaniny.
– Zdaje się, że chce pan wiedzieć, gdzie szyto ubranie, z którego wyrwano ten guzik?
– Chcę wiedzieć wszystko, co możliwe do ustalenia.
– Po pierwsze więc, guzik, choć na to nie wygląda, jest w bardzo dobrym gatunku. Takich nie daje się do konfekcji seryjnej. Sądzę, że jutro rano można będzie bez trudu znaleźć producenta, bo fabryki guzików nie są liczne. Prawie wszystkie mają biura na ulicy Petits-Champs, tuż obok hurtowni materiałów.
– A nitka?
– Taka, jakich używa niemal każdy krawiec. Bardziej mnie interesuje tkanina