Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
- Jedyne, co mamy, to squash, badminton... i wiatr z Morza
Południowochińskiego.
- Squash, badminton i wiatr?
- No tak. I polo, oczywiście.
- I polo?
- Polo. Niedawno wprowadzone przez nasz łaskawy rząd.
- Rząd?
- Tak jest. Przez Jego Wysokość Sułtana oraz jego braci. W
polo będzie grać Królewski Regiment Brunei, a także nasza policja
i lotnictwo, oczywiście.
- Oczywiście - powtórzył Fabian.
Przelatując wolno tam i z powrotem nad boiskiem, helikoptery
spełniły swoje zadanie. Do wtóru okrzyków uznania niosących się z
trybun, wzniosły się w górę, przez chwilę wisiały nieruchomo, po
czym nagle odleciały. Zrobiło się cicho. Boisko wciąż było nieco
wilgotne i parowało w słońcu, ale lśniące kałuże wody znikły.
Fabian dzielił dyscypliny sportowe na te, do których piłka
jest niezbędna, i takie, w które gra się bez niej. Wśród
dyscyplin, w których piłka spełnia zasadniczą rolę, żadna, jego
zdaniem, nie mogła się równać z polo. W starciu dwóch drużyn
złożonych z czterech zawodników, najważniejsza była dla niego
symbioza człowieka z koniem oraz walka jeźdźca z jeźdźcem -
przeciwstawne bieguny tego, co dzieje się na boisku, gdzie na
ograniczonej przestrzeni rozgrywa się zarówno indywidualny dramat
poszczególnych zawodników usiłujących jak najpełniej
zademonstrować własne możliwości i umiejętności swoich
wierzchowców, jak i dramat dwóch odrębnych, walczących ze sobą
zespołów, których raz bardziej, raz mniej skoordynowane działania
mają realizować zbiorową wolę grupy.
Rączy koń i kij w dłoń - myślał często, próbując uchwycić
istotę polo, gry podzielonej na sześć lub osiem części zwanych
chukkers, z których każda trwa maksimum siedem i pół minuty. Do
gry potrzebne są konie - od czterech do sześciu na zawodnika -
zwykle pełnej krwi, dobrej budowy, biegające krótkimi krokami i
odpowiednio wyszkolone; kij o wadze czterystu pięćdziesięciu
gramów mierzący nie mniej niż metr dwadzieścia i nie więcej niż
metr czterdzieści centymetrów, o bambusowym trzonku z gumowym
uchwytem na jednym końcu, a na drugim z nasadą długości
dwudziestu dwóch centymetrów, w kształcie cygara lub walca, wy-
konaną z pełnego bambusa, klonu lub morwy, zwężoną i ściętą w
kwadrat na końcach.
Konia do gry w polo należy intensywnie szkolić przez dwa
albo trzy lata, żeby nauczył się szybkich startów i sprintów,
zwinnie wykonywał skręty i nawroty, potrafił błyskawicznie
zatrzymać się i równie błyskawicznie znów ruszyć galopem. Pędząc
na takim koniu po boisku - prawie dziewięć razy większym niż
boisko do piłki nożnej - zawodnik silnym uderzeniem kija posyła
piłkę na odległość stu kilkudziesięciu metrów. Szybując ku
słupkom bramki, odległym od siebie o siedem metrów i trzydzieści
dwa centymetry, piłka - drewniana kula o średnicy ośmiu
centymetrów i masie stu dwudziestu pięciu gramów - często
przekracza szybkość stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę i
nabiera wystarczającego pędu, by strzaskać kość, pozbawić
przytomności trafionego konia lub jeźdźca, a nawet spowodować
śmierć.
Rycerze w średniowiecznych zbrojach w końcu zaprzestali
potyczek i zjechali z boiska. Dwóch sędziów, kopiąc ziemię
obcasami, zbadało nawierzchnię i dało znak głównemu sędziemu
siedzącemu na trybunie, że boisko jest dostatecznie suche, aby
mógł się rozpocząć mecz.
Fabian przysłuchiwał się toczącym się wokół rozmowom
kibiców, którzy czynili zakłady Hybrids, drużyna z Nowej
Zelandii, najwyraźniej była faworytem. Każdy z jej zawodników
otrzymał w ostatnim rankingu dziewięć punktów na dziesięć
możliwych, a ponadto wielu widzów nie miało wątpliwości, że konie
Nowozelandczyków są najlepsze na świecie; sami Hybrids również
wysoko cenili swoje wierzchowce, gdyż mimo znacznych kosztów
transportu zabierali je ze sobą do domu po zakończeniu turnieju,
w przeciwieństwie do Centauros, którzy zamierzali sprzedać swoje
po dzisiejszym, ostatnim meczu. Kibice uważali, że wartościowe
konie gwarantują przewagę, a poza tym podobało im się przywią-
zanie Nowozelandczyków do swoich zwierząt płynące z anglosaskiej
tradycji szacunku dla konia, która polega na tym, że równocześnie
z doskonaleniem umiejętności jeźdźców pracuje się nad
podwyższaniem poziomu wyszkolenia zwierząt.
Fabian jednak był zdania, że zwycięstwo odniosą Centauros.
Chociaż - tak samo jak inni - uważał, że skoro chcą sprzedać
konie na aukcji po turnieju, na pewno nie przywieźli
najcenniejszych wierzchowców, nie zapominał, że w składzie ich
drużyny znajduje się dwóch z sześciu najlepszych zawodników na
świecie, którym przyznano dziesięć punktów na dziesięć możliwych,
oraz że dwóm pozostałym przyznano po osiem. Co więcej, pochodzili
z rodzin, w których w polo grano od dwóch lub trzech pokoleń, a w
dodatku z państw, gdzie konia traktuje się podobnie jak samochód
w Stanach Zjednoczonych. Tak jak północnoamerykański mechanik
czerpie przyjemność z majsterkowania przy samochodzie
pozostawionym pod jego opieką, tak dobry południowoamerykański
masztalerz idzie za własnym głosem przy tresurze konia. A
ponieważ południowoamerykańscy zawodnicy nigdy nie uzależniają
zwycięstwa od jednego wierzchowca i zmieniają konie po kilka razy
w czasie meczu, zawsze mają w odwodzie nie gorzej wyszkolone
rumaki, tym bardziej że dla nich tresura konia do gry w polo
sprowadza się przede wszystkim do nauczenia go jak najszybszego
biegania. Żeby zwiększyć wytrzymałość konia i zdolność raptownego
przyspieszania, wstrzykują mu nawet środki pobudzające, po
których konia wręcz rozsadza energia