Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Berkthgar przykucnął przy zwierzęciu i odsunął sobie z drogi jego nogi. Jego cięcie było czyste i idealne, ćwiczone od dawna. Zaledwie chwilę później odwrócił się i wstał, wyciągając w stronę Kierstaada zakrwawione ręce i trzymając w nich serce zwierzęcia. – Zjedz to i nabierz siły oraz prędkości rena – odezwał się przywódca barbarzyńców. Kierstaad wziął z wahaniem serce i zbliżył je do swych warg. Wiedział, że to część próby, choć nie miał pojęcia, że będzie się tego od niego oczekiwać. Powaga w głosie Berkthgara nie pozostawiała wątpliwości, nie mógł zawieść. Nie jesteś już chłopcem, powiedział sobie. Coś pierwotnego zawrzało w nim na zapach krwi, na myśl o tym, co musi zrobić. – Serce mieści w sobie duszę renifera – wyjaśnił inny mężczyzna. – Zjedz je. Kierstaad nie wahał się już dłużej. Podniósł ciemnoczerwone serce do warg i wgryzł się w nie głęboko. Ledwo był świadom swych następnych czynów, pożerania serca, pławienia się w duszy zabitego rena. Wokół niego wzniosły się wiwaty, myśliwy z drużyny Berkthgara witali go w dorosłym życiu. Nie był już chłopcem. Niczego więcej nie oczekiwano od Kierstaada. Stał beznamiętnie z boku, podczas gdy starsi myśliwi oczyścili i podzielili renifera. Tak naprawdę było lepiej dla niego oraz jego ludu, żyć poza więzami bogactwa i bez powiązań z innymi. Przynajmniej w tym względzie Kierstaad wiedział, że Berkthgar ma rację. Mimo to młody mężczyzna wciąż nie żywił złej woli wobec krasnoludów czy ludu z Dekapolis i nie miał zamiaru pozwolić, by jakiekolwiek kłamstwa pomniejszyły jego szacunek dla Wulfgara, który tak wiele uczynił dla plemion z Doliny Lodowego Wichru. Kierstaad spojrzał na oprawianie renifera, tak pełne i doskonałe. Żadnego marnotrawienia i braku szacunku dla dumnego zwierzęcia. Spojrzał na własne zakrwawione dłonie i ręce, poczuł, jak strużka krwi spływa mu po brodzie na gąbczastą ziemię. To było jego życie, jego przeznaczenie. Cóż to jednak oznaczało? Kolejną wojnę z Dekapolis, jak to miało miejsce tak wiele razy w przeszłości? A co z kontaktami z krasnoludami, które wróciły do swych kopalń na południe od Kopca Kelvina? Przez ostatnie kilka tygodni Kierstaad słuchał Berkthgara. Słyszał, jak Berkthgar spiera się z Revjakiem, ojcem Kierstaada i uznawanym wodzem Plemienia Łosia. Berkthgar odejdzie, pomyślał Kierstaad, spoglądając na gigantycznego mężczyznę. Berkthgar zabierze ze sobą innych młodych wojowników i powoła na nowo Plemię Niedźwiedzia albo jeden z innych pradawnych szczepów. Wtedy międzyplemienna rywalizacja, która przez tak długo wyznaczała bieg życia w Dolinie Lodowego Wichru, rozpocznie się od nowa. Będą walczyć o pożywienie i dobrą ziemię, wędrując po tundrze. Była to tylko jedna możliwość, uznał Kierstaad, starając się otrząsnąć z niepokojących myśli. Berkthgar chciał być całkowitym przywódcą, chciał dorównać, a następnie przewyższyć legendę Wulfgara. Nie mógłby tego zrobić, gdyby podzielił pozostałych barbarzyńców, którzy tak naprawdę nie byli jeszcze dość liczni, by utrzymać jakiekolwiek oddzielne plemiona, mające jakąś rzeczywistą siłę. Wulfgar zjednoczył plemiona. Były inne możliwości, kiedy jednak o nich pomyślał, żadna mu nie odpowiadała. Berkthgar podniósł wzrok znad zdobyczy, uśmiechając się szeroko, akceptując Kierstaada w pełni i bez żadnych ukrytych motywów. Mimo to Kierstaad był synem Reyjaka i wydawało mu się teraz, iż Berkthgar i Revjak mogą zmierzać w niepokojącym kierunku. Przywódca plemienia barbarzyńców mógł zostać wyzwany. Myśl ta wzmogła się jedynie, kiedy zwycięska drużyna myśliwska zbliżyła się do złożonego z namiotów ze skóry rena obozowiska plemienia i natknęła się tam na Bruenora oraz jeszcze jedną osobę z jego rasy, kapłankę Stumpet Rakingclaw. – To nie twoje miejsce! – warknął natychmiast Berkthgar do przywódcy krasnoludów. – Ciebie również miło spotkać – Stumpet, nigdy nie siadająca z tyłu i nie pozwalająca, aby inni mówili za nią, rzuciła do Berkthgara. – A więc zapomniałeś o Dolinie Strażnika, jak nas doszły pogłoski? – Nie rozmawiam z kobietami o ważnych sprawach – powiedział pewnym głosem Berkthgar. Bruenor poruszył się szybko, wyciągając rękę, by zatrzymać rozwścieczoną Stumpet z tyłu. – A ja nie jestem tu, by rozmawiać z tobą – odparł. – Ja i moja kapłanka przyszliśmy zobaczyć się z Revjakiem, wodzem Plemienia Łosia. Berkthgarowi rozgorzały nozdrza. Przez chwilę Kierstaad i pozostali spodziewali się, że rzuci się na Bruenora, a krasnolud, stanąwszy pewnie i uderzając wyszczerbionym toporem o otwartą dłoń, najwyraźniej również tego oczekiwał. Berkthgar jednak, nie będąc głupcem, uspokoił się. – Ja również dowodzę myśliwymi z Doliny Lodowego Wichru – rzekł. – Powiedz, o co ci chodzi, i odejdź! Bruenor zachichotał i przeszedł obok dumnego barbarzyńcy, wchodząc do osady. Berkthgar zawył i podskoczył, lądując prosto na ścieżce przed krasnoludem. – Dowodziłeś w Settlestone – powiedział stanowczo rudobrody krasnolud. – I może będziesz dowodził tutaj, lecz możliwe, że tak nie będzie. Revjak był królem, gdy opuszczaliśmy dolinę, i wciąż nim jest, zgodnie ze wszelkimi wieściami, które słyszałem. – Bruenor nawet na chwilę nie spuścił wzroku z Berkthgara, gdy obok niego przechodził. Stumpet zadana nos i nawet nie trudziła się, by popatrzyć na gigantycznego barbarzyńcę. Dla Kierstaada, który lubił Bruenora i jego dziki klan, było to bolesne spotkanie. Wiatr był słaby, jedynym słyszanym dźwiękiem było skrzypienie desek Duszka Morskiego sunącego w ciszy na wschód przez spokojne wody. Księżyc był w pełni i jego blada tarcza pokonywała nad ich głowami bezchmurne niebo. Catti-brie siedziała na platformie balisty, skulona obok świecy. Co jakiś czas zapisywała coś naprędce na pergaminie. Drizzt wyciągnął się na relingu, jego pergamin znajdował się zwinięty w kieszeni płaszcza. Na rozsądne polecenie Deudermonta cała szóstka, która była w jaskini ślepej wiedźmy, miała zapisać poemat tak, jak go zapamiętała. Pięcioro z nich potrafiło pisać, co było wyjątkowym procentem. Waillan, nie wyszkolony w literach, dyktował swe wspomnienia Harkle'owi oraz Robillardowi, którzy oddzielnie zapisywali słowa, bez własnej ich interpretacji. Napisanie wiersza nie zajęło Drizztowi wiele czasu, przynajmniej tych części, które zapamiętał najwyraźniej, części, które uważał za ważne. Rozumiał, że każde słowo może dostarczyć koniecznej wskazówki, był jednak po prostu zbyt podekscytowany, zbyt przytłoczony, by zwracać uwagę na drobne szczegóły. W drugiej linijce poematu wiedźma mówiła o ojcu Drizzta i później zasugerowała jeszcze kilkakrotnie, że Zaknefein przeżył

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Czy naprawdę, naprawdę czekała na mnie przez te lata, czy tylko tak się złożyło, że jej nikt z domu zabrać nie potrafił? Coś mi szeptało cichutko, że jabym to może potrafił wówczas,...
  • 2/ I je[li zamierzaBby zrobi to samo z Shirin-Gol, kiedy ona doro[nie, mo|e sobie oszczdzi caBego zachodu, bo ona nie chce harowa przy synach - sami blizniacy przysparzali jej wystarczajco wiele trosk i obowizków - ani nie chce cierpie, w razie gdyby Allah zdecydowaB si uczyni z jej dzieci shahid
  • - Prawdą jest to, co przed chwilą wyszło na jaw! Wszystko przez ciebie, bo trzeba cię zmuszać do uczciwości! Kłamiesz zawsze, gdy tylko może ci to ujść na sucho! Trzeba cię...
  • Tak więc mój skarb, który kiedy był zdrowy, to z wesołym śmiechem opowiadał, jak to w Polnej się topił, opowiadał o tym z zapałem tylko po 8 Balbinka - potoczna nazwa ulicy ks...
  • Piszczele łap dawno utonęły w piachu albo skruszone walały się wkoło chaotycznym zwaliskiem nictbremnych brył i tylko białe żebra zachowały symetrię równych szeregów, jakby...
  • , - 27'1 semantykę składnikową do pewnych zbiorów leksemów o układzie cyklicznym lub choćby tylko częściowo cyklicznym, takim jak zbiór f czerń, biel, czerwień, zieleń,...
  • A to nas, Persów, oskarża się o opilstwo, tylko dlatego że używamy haomy do celów rytualnych; nigdy nie spotkałem Persa, który piłby tyle co niektórzy Ateńczycy...
  • No i ten trzeci - prywatny, w którym bywam bardzo rzadko, ale intensywnie!" Sam si zreszt przyznaje bez bicia, |e kiedy wpada - na przykBad na obiad - krzyczy, |e nie ma chrzanu, tylko musztarda, albo |e woBowina twarda
  • ANTONI Na przykład? SEWERYN Goła! ANTONI Och! SEWERYN ( przedrzeźniając) Och! Dobre sobie to „och”!… Powiadam: romantyk jesteś, my się nigdy nie zrozumiemy,...
  • Wiem tylko, że był aresztowany, ale za co, tego nie wiem...