Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.

Pilne, przypadek tysiąc sześćset czterdzieści dwa. Powtarzam: tysiąc sześćset czterdzieści dwa. Proszę przysłać silny oddział do zadań specjalnych. - Jestem taka głodna - łkała Lizzie w moje kolana. Włożyłam nadajnik do kieszeni i przyciągnęłam ją do siebie. Ukryła twarz w zagłębieniu mojej szyi; poczułam chłodny czubek nosa. Patrzyłam na uwięzioną pod lodem rzeczkę, na brudny śnieg poplamiony krwią z opakowania nadajnika i zadziwiająco błękitne niebo. Przylot z Nowego Jorku zajmie pewnie ANSG kilka godzin. A Superbezsenni, ukryci w swoim Edenie, już tutaj byli. I nie było sposobu na to, by się dowiedzieć, czy przechwycili moją wiadomość. Przechwytywali przecież wszystko. Albo tak przynajmniej mi mówiono. Tuliłam do siebie Lizzie, wydając bezsensowne macierzyńskie odgłosy. Z jej zziębniętego nosa kapało mi na szyję. - Lizzie, czy opowiadałam ci już o jednym psie, którego kiedyś widziałam? O genomodyfikowanym różowym psie, który w ogóle nie powinien był zaistnieć, nieszczęsny? Ale ona dalej łkała, zziębnięta, głodna i zdradzona. Zresztą wszystko jedno. Opowieść o psie Stephanie Brunell w tej chwili nawet mnie wydała się mocno kulawa, choć kiedyś przecież w nią wierzyłam i pewnie nadal wierzę, tylko nie bardzo mogę ją sobie przypomnieć. Jak tyle innych spraw. * * * ANSG znalazła się na miejscu w ciągu niespełna godziny, co - muszę przyznać - nawet mi zaimponowało. Najpierw przyleciały samoloty, potem helikoptery, a jeszcze przed zmierzchem ożyła grawkolej, pędząc do East Oleanty z ładunkiem uzupełniającym w postaci trzydziestu agentów o stalowym spojrzeniu, kilku technicznych i ogromnej ilości jedzenia. Typom z agencji rządowych najwydajniej pracuje się z pełnym żołądkiem. Techniczni rozproszyli się po mieście i ponaprawiali, co się dało. Ludzie z ANSG opanowali kafeterię kongreswoman Janet Carol, rozpostarli pole Y wokół technicznych pracujących przy pasie żywieniowym i nakazali wszystkim innym trzymać się z dala, co dobrzy obywatele posłusznie spełnili, zwłasza że żywność rozdzielano w ruinach składu. Bóg jeden wie, jak ją gotowali. Może jedli sojsynt na surowo. - Pani Covington? Jestem Charlotte Prescott. Tymczasowo ja tutaj dowodzę, do przyjazdu Colina Kowalskiego. Proszę za mną. Była wysoka, miała włosy w kolorze płomieni i była idealnie piękna. Do tego miała akcent, który kojarzy się zwykle z forsiastym Północnym Wschodem, i oczy jak Skamieniały Las. Poszłam za nią, ale nie bez protestu małej Diany: - Nie będę rozmawiać, dopóki się nie przekonam, że nakarmiono dwoje ludzi. A właściwie troje: starszego pana, dziewczynkę i jej matkę... Mogą sobie nie poradzić w tym tłumie na zewnątrz... Co ja wygaduję? Annie Francy poradziłaby sobie nawet na ostatnim posterunku generała Custera, protestując przy tym nieustannie przeciwko nieładnym postępkom Indian. - Już zajęto się Lizzie Francy i Billym Washingtonem. Strażnik przy ich mieszkaniu dostarczy im pożywienia - oświadczyła Charlotte Prescott. A była w East Oleancie zaledwie od dziesięciu minut. Siedziałyśmy naprzeciw siebie na dwóch plastsyntetycznych kawiarnianych krzesłach, a ja opowiadałam jej wszystko, co wiem. O tym, jak śledziłam Mirandę Sharifi z Waszyngtonu do East Oleanty, gdzie mi zniknęła. O tym, że przeszukiwałam okoliczne lasy. O tym, że niektórzy z tutejszych ludzi wierzą w istnienie w górach miejsca, które nazywają Edenem, a które jest prawdopodobnie dobrze chronionym nielegalnym laboratorium genetycznym, i o tym, że miałam podstawy, by wierzyć, że to właśnie tutaj Huevos Verdes wypuściło dysymilator duragemowy. O tym, że śledziłam leśne wyprawy niektórych mieszkańców miasta w nadziei natrafienia na ślad Edenu, ale nic nie udało mi się wykryć, więc jestem przekonana, że nikt nie wie, gdzie i czy w ogóle owo mityczne miejsce istnieje. Ostatnie zdanie było niezupełnie zgodne z prawdą. Nadal podejrzewałam, że Billy Washington coś wie. Ale to chciałam powiedzieć samemu Colinowi Kowalskiemu, któremu przynajmniej częściowo ufałam, a nie Charlotte Prescott, do której nie miałam ani krzty zaufania. Przypominała mi Stephanie Brunell. Billy to był irytujący stary ciemniak, ale nie był różowym pieskiem z czworgiem uszu i ogromnymi oczyma, więc nie miałam ochoty patrzeć, jak przelatuje przez jakiekolwiek - choćby metaforyczne - barierki. - Dlaczego nie zgłosiła pani, gdzie się pani znajduje ani też gdzie według pani podejrzeń znajduje się Miranda Sharifi, kiedy dotarła pani do East Oleanty? Albo nawet po drodze? - Byłam przekonana, że placówka Superbezsennych jest w stanie przejąć sygnał ze wszystkich urządzeń, jakie miałam do dyspozycji. To było czyste zagranie - nawet ANSG nie pochlebiało sobie, że w dziedzinie wynalazczości może wyprzedzić Superbezsennych. Prescott nic po sobie nie okazała. - Naruszyła pani niemal każdy punkt regulaminu Agencji. - Nie jestem etatowym agentem. Pracuję jako wolny strzelec na zlecenie Colina Kowalskiego i mam status informatora. Do tej pory nawet nie wiedziałaby pani o moim istnieniu, gdyby sam pani nie powiedział. Znów nic po sobie nie pokazała. Na podobieństwo niektórych gadów potrafiła rozpostrzeć przed sobą błonę, od której odbijało się wszystko. Mimo to widziałam wyraźnie tę kobietę - wszystkie jej ograniczenia, nieustępliwość zrodzoną z przekonania o własnej wyższości. Nie mogłam jednak nic poradzić na to, że w jej obecności czułam się zupełnie bezwartościowa - a było to coś, czego nie doświadczyłam już od miesięcy

Tematy

  • ZgĹ‚Ä™bianie indiaĹ„skiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego gĹ‚owa.
  • Prymas był w roku 1944 dojrzałym człowiekiem i u schyłku swego życia doskonale rozumiał, że rozwój wydarzeń politycznych w Polsce wcale nie musiał mieć takiego charakteru, jaki...
  • W jakiej zatem mierze cudowny wynalazek, twór ludzkiego geniuszu, potrafi pomóc, a w jakiej zaszkodzi idei zbudowania nowego szcz[liwego spoBeczeDstwa? Wynnyczenko, dajc na to pytanie ostro|n odpowiedz, nie cofaB si przed dramatycznym ostrze|eniem dotyczcym mo|liwych skutków socjalizmu
  • Głos ten przybywał z niższego piętra, to znaczy z mieszkania Cyrana, należał zaś do Sulpicjusza, który musiał być w diablo złym humorze, gdyż wyśpiewywał na całe gardło,...
  • A przez cały ten czas pewien wystawiony na ciężką próbę człowiek, miejscowy telegrafista związany tajemnicą urzędową, musiał zaciskać usta i pętać język milczeniem,...
  • Ona musiała działać wbrew instynktowi, wbrew zakodowanym w jej genach wzorcom...
  • Podobnie moze sie zdarzyc, ze poszczególne zwiazki nie aprobuja ostatecznych wniosków, do których sama logika musialaby je doprowadzic, skoro nieuchronnie wyplywaja z zasad...
  • Chris musiał przyznać, że kawę serwowali najlepszą w całej Wielkiej Brytanii, i czerpał niedorzecznie dziecinną satysfakcję z faktu, że może ją sączyć z wysokiego,...
  • Jeśli istotnie taka jest jego funkcja, jak to się wobec tego dzieje, że ona, laureatka konkursu literackiego, nie jest w stanie spotkać się z żadnym z agentów twarzą w twarz? Jeśli...
  • Te fizjonomie sprzed dwóch tysięcy lat musiały być odtwarzane z wielką wiernością: zamawiający popiersie do rodzinnej serwantki oczekiwał zapewne od artysty wiernego...
  • Taka jest sprawiedliwość, bo sprawiedliwość zależy od ciężarków którymi jest ważona, nazbyt często sprawiedliwość nie jest dla nas niczym innym jak niesprawiedliwością,...