Zgłębianie indiańskiej duszy jest jak nurkowanie w kowadle – najczęściej boli od tego głowa.
Przede wszystkim należy
stwierdzić, czy ze względu na
stan zdrowia kandydat w ogóle
nadaje się na skoczka. To mogła
zrobić jedynie specjalna komisja
lekarska. Powołałem taką komisję
pod przewodnictwem mjr. lekarza,
dr. Koźmińskiego. Decyzja tej
komisji była ostateczna. Gdy
Brygada Spadochronowa została
już oficjalnie zatwierdzona,
uzyskałem rozkaz Naczelnego
Wodza, że nie orzeczenie
szpitalne, ale jedynie
orzeczenie Brygadowej KOmisji
Lekarskiej miało być miarodajne
w sprawie zdolności do skoków ze
spadochronem.
Trzeba było zorganizować w
Brygadzie specjalny ośrodek
wstępnego szkolenia
spadochronowego, który w
połączeniu z intensywnym
wychowaniem fizycznym podnosił
kondycję kandydata do norm
obowiązujących i stosowanych w
Ringway.
Gdy zdecydowałem, że wszyscy
zdolni do skoków ze
spadochronem, mają być
przeszkoleni w tym kierunku,
należało uzyskać rozkaz
Naczelnego Wodza, że z Brygady
nikt nie może odejść ani być
przeniesiony bez mojej zgody.
Sprzętu do wychowania
fizycznego nie mieliśmy; jedynie
parę piłek, uprzejmie
dostarczonych nam przez
brytyjski "Welfare". Resztę
sprzętu musieliśmy skonstruować,
względnie zakupić z własnych
pieniędzy.
Pomieszczenie na "Małpi Gaj"
znalazło się w uprzednio
zarekwirowanym przez
Brytyjczyków, obszernym budynku
"Largo House", w miejscowości
Upper Largo; znajdował się on w
gęsto zadrzewionym parku.
Właśnie ten dom i jego
zabudowania, a przede wszystkim
rozłożyste gałęzie drzew w parku
posłużyły na zainstalowanie
wszelkich urządzeń, potrzebnych
dla wstępnego szkolenia. W
stajni nasi oficerowie saperzy
wykonali w suficie otwór
imitujący dziurę wyskokową z
samolotu. Z tego otworu na
rozsypany na podłodze piasek
trzeba było skakać z pozycji
siedzącej, tak jak przepisowo
skacze się z samolotu. Na
drzewach parku porozwieszano
różne rodzaje trapezów.
Szkoleni, zawieszani na linkach
spadochronowych - użyczonych
nam wraz ze spadochronami z
Ringway - ćwiczyli zachowywanie
się w powietrzu po wyskoku i
lądowanie przy osiągnięciu
ziemi. Sprzęt sportowy, jak np.:
równoważnie, kozły, liny do
wspinania, tzw. krążowniki, oraz
cały zespół rozmaitych
przyrządów i urządzeń do
pokonywania przeszkód w terenie
skonstruowaliśmy sami. Zostały
one rozmieszczone w całym parku.
Na rozległej łące, gdzie
zazwyczaj pasły się owce, uczono
się tzw. gaszenia czaszy.
Część skoczków
spadochronowych, przeszkolonych
na pierwszych kursach w Ringway,
stała się naturalnie pierwszymi
instruktorami wstępnego
szkolenia w "Małpim Gaju".
Ringway
Ktokolwiek będzie pisał o
Brygadzie - pierwszej w historii
Polski wielkiej jednostce
spadochronowej - nie może
pominąć Ringway.
Nie wiem, jakby
potoczyła się nasza historia,
gdybyśmy nie nawiązali na
początku 1941 r. kontaktu z
Ringway i nie znaleźli tam dwóch
polskich oficerów lotnictwa,
por. Jerzego Góreckiego i
Juliana Gębołysia.
Gdy pierwsza ekipa ochotników
z Brygady przybyła na skoki do
Ringway, od razu spotkała się z
tymi oficerami pełniącymi
funkcje instruktorów. Obaj byli
już uprzednio przeszkoleni w
Polsce, w Jabłonnie, jako
instruktorowie spadochronowi.
Jasne więc było, że Komendant
Szkoły, Wing_Commandower Newham,
nadzór nad przeszkoleniem ekipy
ochotników, przybyłej z polskiej
Brygady, powierzył obu polskim
oficerom lotnictwa